Huawei P30 Pro i oszustwo księżycowych zdjęć?

To był dla mnie cios – przyznaję. Dopiero co zachwycałem się świetnymi zdjęciami srebrnego globu, a tu świat obiegła informacja, że Huawei ucieka się do sprytnego oszustwa z użyciem algorytmu AI, gdzie Super Zoom 50x poprawia kadr użytkownika prawdziwym zdjęciem księżyca, dodając swoistą nakładkę z charakterystycznymi punktami ziemskiego satelity. Ponieważ wciąż miałem P30 Pro w domu, postanowiłem sprawdzić, jak jest w rzeczywistości.

Księżyc w pełni

Dopisało mi ogromne szczęście. Akurat, gdy testowałem smartfon Huawei P30 Pro, na niebie zagościło zjawisko znane jako Pełnia Różowego Księżyca. Temat byłby biegunowo odległy od technologii mobilnej, gdyby nie teleobiektyw modelu P30 Pro i 50-krotny Super Zoom.

Pamiętny doświadczeń z
recenzji Huawei P30 Pro nawet nie próbowałem fotografii księżyca z ręki, ale od razu sięgnąłem po statyw. Gadżet z zamontowanym smartfonem spoczął na parapecie, a ja czekałem, aż świecąca, okrągła tarcza znajdzie się dokładnie pośrodku ekranu. Wierzcie lub nie, ale przy 50-krotnym powiększeniu widać, jak szybko glob przemieszcza się po granatowym firmamencie.

Fotka księżyca wyszła mi fantastycznie, a ja dosłownie szalałem z radości, mogąc robić takie cudeńka flagowcem marki Huawei.

Mistrz fotografii ucieka się do oszustwa?

Zdjęciem podzieliłem się ze znajomymi na Facebooku i wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem. Prawie wszyscy. Kolega odbił w komentarzu, że całe zamieszanie wokół zdjęć księżyca to zwykły fake! 

Zabolało, oj zabolało mnie. Na potwierdzenie dał link na poczciwy Wykop, a tam znalazłem hiperłącze do reddit.com. Kolejne dwa odnośniki kierowały na chińskie portale, gdzie przy pomocy translatora dowiedziałem się, że jeden z chińskich testerów odkrył oszustwo.

Jak tego dokonał? Otóż spróbował zastąpić księżyc zdjęciem innych planet (konkretnie Marsa i Plutona), a urządzenie, które nie rozumiało de facto, że widzi inny obiekt, usilnie nakładało predefiniowany filtr z charakterystycznymi detalami naszego satelity. Tester z Państwa Środka wykazywał to na wielu zdjęciach, a ja czytając to, cierpiałem coraz bardziej. Tymczasem w sieci rozpętała się burza między zwolennikami i przeciwnikami marki Huawei, a jej nieodłączną częścią stały się sformułowania spod znaku:
oszukujo tudzież szpiegujo.

Muszę poznać prawdę

Doszedłem do wniosku, że skoro mam egzemplarz P30 Pro w domu, po prostu muszę sprawdzić, jak to jest. Najpierw szukałem czegoś, co będzie symulować księżyc. Wybrałem żarówkę LED, którą zaświeciłem a sam usiadłem w drugim pokoju, mając ją w polu widzenia. 

Potem ustawiłem Super Zomm 50x na świecącą bańkę i pozwoliłem funkcjom AI rozpoznać obiekt. Uznały, że jest to księżyc i takie ustawienie przyjęły, informując mnie o tym stosownym komunikatem.

Huawei P30 Pro rozpoznaje księżyc

Targany rozterkami, niczym książkowy dr Judym, zrobiłem w końcu zdjęcie. I wiecie co? Nic. Zupełnie nic. Próżno szukać na nim śladów kraterów, próby nałożenia ukształtowania terenu, czy innych elementów charakterystycznych dla księżyca. 

Huawei P30 Pro oszustwo księżyca

Spróbowałem jeszcze raz, potem jeszcze raz i jeszcze raz, wypatrując za każdym razem księżycowych detali. Przełączyłem się wreszcie na tryb monochromatyczny. Dalej nic! Edycja dla zmian kontrastu oraz jasności – ani śladu choćby jednego krateru. Powiększenie? Też nic.

Ktoś tu faktycznie oszukuje

W mojej opinii miała tu miejsce mistyfikacja, Bardzo dobrze przygotowana, solidnie okraszona materiałami graficznymi oraz wyjaśnieniami, lecz nadal mistyfikacja. Opublikowana w dodatku w idealnym momencie, bo w chwili, gdy świat (a z nim ja) zachwycał się znakomitymi zdjęciami księżyca. W dodatku takimi, które zrobi każdy, kto ma w ręku smartfon Huawei P30. Bez lunety, bez profesjonalnego obiektywu, bez znajomości balansu bieli, czasu naświetlania, ISO i innych ustawień.

Taki kontrargument musiał zaboleć posiadaczy P30 Pro, a także nadszarpnąć zaufanie do firmy i jej obietnic. Tylko czy takie krętactwo nie przynosi autorowi skutku przeciwnego niż zamierzony?

Więc o co tak naprawdę chodzi?

Każdy, kto choć trochę obserwuje polityczną rzeczywistość, widzi, że na świecie trwa wojna handlowa. Stronami tego cichego, lecz odczuwalnego konfliktu są USA oraz Chiny. Oczywiście głowy państw i najważniejsi oficjele spotykają się na szczytach, hojnie wymieniają uprzejmości przewidziane protokołem dyplomatycznym, a potem w oficjalnych depeszach podkreślają, jak bardzo zależy im na dobrych relacjach między krajami.

Niemniej każdy chce ugrać swoje. Dlatego sensacyjnych doniesień o oszustwach i innych hochsztaplerstwach możemy spodziewać się częściej. Chwilę wcześniej królowała przecież informacja o przekazywaniu przez model P30 danych do chińskich serwerów rządowych, którą rzekomo odkrył bloger z Tajlandii. Bardzo szybko okazało się, że to nieprawda, a autor rewelacji przeprosił firmę oraz internautów stosownym oświadczeniem. Jego zamiarem był hit, a wyszło tak, jak wyszło.