Football Manager też się myli, czyli 10 piłkarskich talentów, które w FM-ie radziły sobie lepiej niż na prawdziwych boiskach

Wiadomo to nie od dziś – baza Football Managera to rozległy ocean, z którego rzeczywiści piłkarscy skauci łowią często i gęsto. Jeżeli jakiś zawodnik wyróżnia się na europejskich boiskach, istnieje spore prawdopodobieństwo, że twórcy FM-a przewidzieli eksplozję jego talentu, gdy grał jeszcze w zespołach u-19. Ale skauci zatrudnieni na potrzeby gry nieomylni nie są. Oto 10 „żywych” przykładów FM-owych talentów, które to potwierdzają.

Football manager gracz

Football Manager i „przeszacowane” talenty

Trzeba to sobie powiedzieć już na starcie. Lista, którą przygotowałem, nie jest szpilką w stronę Sports Interactive i ich sztandarowego produktu. Tym bardziej, że rzeczywisty rozwój zawodników mimo wszystko różni się od tego na gruncie wirtualnym, jakkolwiek FM nie byłby realistyczny.

Trudno bowiem uwzględnić w grze wszystkie czynniki, które wpływają na to, czy dany piłkarz będzie się rozwijać tak, jak zakładano. Zdarza się, że na przebieg kariery wpływ mają sytuacje losowe w życiu zawodnika. Albo środowisko, w jakim po treningach się obraca. Często o rozwoju przesądzają również ludzie, na jakich trafia w sztabie szkoleniowym, bo czy Mohamed Salah byłby dziś tym samym Mohamedem Salahem, gdyby za sterami Liverpoolu stał nie Jurgen Klopp, ale inny menedżer? Osobiście bardzo w to wątpię.

Zaznaczę również, że lista jest bardzo subiektywna, oparta wyłącznie o własne doświadczenia z Football Managerem, w którego gram nieprzerwanie od sezonu 2002/2003, gdy jeszcze był Championship Managerem. Ale do rzeczy…

1. Sherman Cardenas. Złote dziecko kolumbijskiego futbolu, które nigdy nawet nie posmakowało gry w Europie

Prawdziwa legenda Football Managera, wonderkid pełną gębą. W tym roku Cardenasowi stuknęła trzydziestka. Gdyby jego kariera potoczyła się według ścieżki wytyczonej przez grę, z pewnością mógłby się pochwalić w CV reprezentowaniem topowych europejskich klubów. Tymczasem nigdy nawet nie wyjechał grać w piłkę poza Amerykę Południową.

W Football Managerze 2006 i 2007 był prawdziwą bestią, transferem obowiązkowym zwłaszcza dla tych, którzy z zespołów ze średniej półki chcieli uczynić potentatów walczących rok w rok w play-offach Ligi Mistrzów. Gdzie nie trafiał, z miejsca stawał się szefem ofensywy. Świetne podania, wyśmienita technika, smykałka do szybkiej gry na jeden kontakt. Prawdę mówiąc, Cardenas nie potrzebował nawet zbyt wiele czasu na aklimatyzację i osiągnięcie piłkarskiej dojrzałości (mówimy o piłkarzu naówczas 16-, 17-letnim).

W swojej rzeczywistej karierze Kolumbijczyk wiele razy przenosił się z klubów do klubów, ale tylko trzy razy opuszczał rodzimą ligę. W dwóch przypadkach była to przeprowadzka do Brazylii, raz przeniósł się do Ekwadoru. Najwyższy transfer gotówkowy z udziałem Cardenasa miał miejsce w 2013 i opiewał na skromne 800 tysięcy euro (dane z transfermarkt).

W sieci znajdziecie wywiady z Shermanem Cardenasem, w których dziennikarze pytają go o wirtualną sławę związaną z jego wirtualnym odpowiednikiem w Football Managerze. Kolumbijczyk najczęściej odpowiada, że nie ma pojęcia, dlaczego skauci Sports Interactive byli tak szczodrzy w ocenie jego potencjału i umiejętności.

piłka nożna kolumbia

2. Freddy Adu: noszony na rękach przez Pele, kopiący się po czole w egzotycznych ligach

W 2004 Freddy Adu zalicza debiut w MLS. Wydarzenie, wydawałoby się, jakich mnóstwo, gdyby nie fakt, że urodzony w Ghanie Fredua ma ledwie 14 lat. Hajp wokół Adu puchnie do rozmiarów wręcz absurdalnych. Pojawiają się sponsorzy, pojawiają się możliwości, pojawia się zainteresowanie największych klubów na Starym Kontynencie. Legendarny Pele ogłasza go swoim następcą; na kręconej wspólnie reklamie nosi go na rękach jak syna.

Podobnie jak Cardenas Freddy Adu skończył w tym roku 30 lat. I podobnie jak Kolumbijczyk nigdy nawet nie zbliżył się do poziomu, jaki mu wróżono. A trzeba pamiętać, że jeszcze w czasach Championship Managera sprowadzenie go do prowadzonego klubu równało się zrobieniu wirtualnego interesu życia. Adu już jako piętnastolatek dziurawił seryjnie siatki bramek, niezależnie do jakiej ligi go sprowadzaliśmy. Równie efektowny w drugiej linii, co jako snajper, był jednym z największych talentów w grze.

Dziś Adu jest bez klubu. Ostatnie wpisy w jego CV dodawane były na piłkarskich peryferiach, gdzie nawet nie potrafił wywalczyć miejsca w kadrze meczowej. A mówimy o lidze fińskiej, serbskiej czy drugim poziomie rozgrywkowym w Turcji.

Freddy Adu - talent football managera

3. Michał Janota. Od Feyenoordu Rotterdam do Arki Gdynia

Nie wiem jak Wy, ale ja przy każdej odsłonie FM-a liczyłem na jakieś polskie objawienie, które wjedzie z impetem w futbolowy mainstream na skalę światową. Dlatego z takim zainteresowaniem śledziłem karierę Michała Janoty, kiedy usłyszałem, że przenosi się do Feyenoordu Rotterdam. Wiadomo, Feyenoord – klub wypuszczający na szerokie wody talenty pokroju Robina van Persiego czy Dirka Kuyta – i młody Polak, który szybko zaczął się piąć po klubowych szczeblach… to potrafiło działać na wyobraźnię kibica.

Skauci Football Managera widzieli olbrzymi potencjał w Janocie. W odsłonie z 2007 był jednym z lepszych młodych wilków, jakie można było wyciągnąć z Eredivisie. Świetnie się rozwijał i bez znaczenia była dla niego renoma klubu, do którego trafiał – wszędzie spisywał się bez zarzutu.

Rzeczywistość jednak okazała się mniej okazała dla Polaka. Mimo obiecujących początków, mimo przebicia się do pierwszego zespołu Feyenoordu, coś ostatecznie nie zagrało i Janota w 2012 roku wrócił do Polski. Wtedy jeszcze mogło się wydawać, że krok w tył szybko nadrobi dwoma krokami w przód, tak się jednak nie stało. Na dobre wsiąkł w szare realia polskich boisk, na których przez lata nie był nawet wyróżniającym się zawodnikiem. Odbudować udało mu się dopiero niedawno, a dobra gra w Arce Gdynia zaowocowała transferem do… ligi saudyjskiej. Cóż, hajs pewnie się Michałowi zgadza, ale po jego karierze obiecywaliśmy sobie znacznie więcej.

Feyenoord herb

4. Gabriel Obertan. Z dużej chmury mały deszcz

Football Manager 2008. W francuskim Bordeaux hasa na skrzydle młody, dynamiczny Gabriel Obertan. Gram Birmingham City i sprowadzam go za kilka milionów euro. Z miejsca staje się podporą mojej ofensywy i praktycznie samodzielnie wciąga angielskiego średniaka na szczebel wyżej, jeśli chodzi o poziom gry. To samo dzieje się w reprezentacji Francji, do której szybko zostaje powołany po raz pierwszy. Rok gry w Birmingham wystarczył, by na stole pojawiły się oferty w renomowanych europejskich firm – Manchesteru United, Realu Madryt, Arsenalu.

Rzeczywistość zapowiadała się równie okazale. W 2009 roku po Obertana zgłosił się sam sir Alex Ferguson, płacąc za niego skromne 4 miliony euro. Już wtedy w umysłach kibiców Manchesteru United zapaliła się ostrzegawcza lampka – tak wielki talent, a tak śmieszna kwota odstępnego.

Obawy okazały się uzasadnione. Na boisku Gabriel starał się czarować efektownymi trikami i dryblingami, ale dla zespołu nic z tego nie wynikało. Sir Alex Ferguson regularnie dawał mu regularnie szanse w mniej istotnych meczach, a Obertan regularnie zawodził. Cierpliwość Szkota skończyła się po dwóch latach, bo w 2011 bez większego żalu oddał Francuza do Newcastle. Tam również kariery Gabriel nie zrobił, choć udało mu się zakotwiczyć w klubie z St James’ Park aż na pięć sezonów.

Dziś jest zawodnikiem BB Erzurumspor, występującego w drugiej lidze tureckiej.

Gabriel Obertan - Football Manager talent

5. Henri Saivet. Zdolniejszy kolega Grzegorza Krychowiaka z juniorskich zespołów Girondis Bordeaux

Pamiętam, że w Football Manager 2008 jego potencjał był oszacowany na -10. Była to najwyższa możliwa wartość, jeśli chodzi o „płynny potencjał”. -10 oznaczało, że przy każdorazowym rozpoczęciu nowej rozgrywki potencjał piłkarza był losowany, a do puli wchodziły wartości od 170 do 200. Dla uzmysłowienia niezaznajomionym z tematem dodam, że Lionel Messi w FM 19 miał sztywny potencjał wynoszący 199 punktów.

Saivet był naówczas napastnikiem (potem kolejni trenerzy przesuwali go coraz głębiej w stronę środka pola). Z jego sprowadzeniem trzeba było się bardzo spieszyć, bo z propozycją kontraktu szybko ustawiały się klubowe potęgi z Anglii i Hiszpanii. Pamiętam, że ściągałem go do Manchesteru United, gdzie początkowo ogrywał się w rezerwach. Tam strzelał po kilka bramek na mecz, więc nie było innej możliwości – musiałem go awansować do pierwszej drużyny.

Konkurencję miał sporą. Warto pamiętać, że w kadrze United znajdowali się wtedy tacy zawodnicy jak Cristiano Ronaldo, Wayne Rooney czy Carlos Tevez. Saivet świetnie wpasowywał się w tak znamienite towarzystwo, bardzo szybko stawiając mnie przed dylematem – on albo Tevez. Nie muszę chyba dodawać, że Argentyńczykowi trzeba było szukać nowego klubu.

Na rzeczywistych boiskach Saivetowi już tak dobrze nie szło. Prawdę mówiąc większość jego kariery stoi pod znakiem wypożyczeń. Wypożyczało go Bordeaux (do SCO Angers), gdzie przechodził przez szczeble juniorskie wraz z Grzegorzem Krychowiakiem, wypożyczało Newcastle, do którego trafił latem 2016 roku (Saint-Etienne, Sivasspor, Bursaspor). Nigdzie jednak Francuzowi nie udało się zagrzać miejsca na dłużej.

W przyszłym roku stuknie mu trzydziesty rok życia, a na ten moment (stan na 7 października 2019) może pochwalić się 286 oficjalnymi meczami, w których strzelił raptem 31 bramek i zaliczył 22 asysty. Nie trzeba mówić, że są to liczby, które niektórzy topowi zawodnicy wypracowują w ciągu jednego (!) sezonu.

Piłka nożna Francja

6. Davide Petrucci. Nowy Francesco Totti, który zamienił Rzym na Manchester

Davide był królem tej gry przez co najmniej kilka odsłon. I nawet, gdy miał już ponad dwadzieścia lat, coraz mniej perspektyw na grę w Manchesterze United, skauci Football Managera wciąż wierzyli w jego talent. W Romie określano go mianem nowego Francesco Tottiego, wydawało się, że Rzym stoi przed nim otworem. Petrucci jednak postanowił szukać szczęścia w czerwonej części Manchesteru, gdzie przeniósł się jako nastolatek.

W FM-ie charakteryzowały go bardzo obiecujące atrybuty ofensywne. Na wysokim poziomie już na starcie stały: technika, drybling, podania czy strzały z dystansu. Odpowiednio prowadzony Petrucci rozwijał się w bardzo efektywnego ofensywnego pomocnika. Radę dawał też na skrzydłach.

Na wirtualnych boiskach potrafił czarować, w „realu” jednak było znacznie gorzej. Trapiły go kontuzje, miał problemy z aklimatyzacją w deszczowej Anglii i zawsze czegoś mu brakowało, żeby zaistnieć w pierwszej drużynie. W 2013 roku rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron i jako 22-letni zawodnik przeniósł się… do rumuńskiego CFR Cluj.

Davide Petrucci Ascoli

7. Bracia Brożek. Duet, którym przeprowadzałem Wisłę przez fazę grupową Ligi Mistrzów

Championship Manager 03/04, Wisła Kraków. W ataku niekwestionowanym królem jest Maciej Żurawski. Ale ja zawsze króla pozbywałem się już na starcie. Zainteresowanie Żurawiem było spore, można było zgarnąć za niego rozsądny wówczas pieniądz, a w odwodzie i tak miałem młodego kocura nazwiskiem Brożek, więc szybko dochodziło do sytuacji, w której „umarł król, niech żyje król”. Mało tego, Brożków było dwóch, bo za Pawłem ustawiałem jego bliźniaka Piotra.

Cóż to była za Wisła, zarówno w FM-ie, jak i w realu. Bracia „B” wpisywali się w nią znakomicie. Pamiętam, że na obu chrapkę miał Ajax, który chciał mi ich wykupować już na początku rozgrywki, gdy znajdowali się w drużynie rezerw.

Dziś Paweł Brożek jest niekwestionowaną legendą Ekstraklasy. W wieku 36 lat i po dość nieoczekiwanym powrocie z emerytury przyćmiewa młodszych napastników, śrubując kolejne rekordy strzeleckie. Niemniej patrząc holistycznie na jego karierę, można czuć olbrzymi niedosyt. Wyjazd za granicę Pawła okazał się klapą. Na zapleczu La Liga strzelił ledwie dwie bramki w osiemnastu spotkaniach, na wypożyczeniu w Celtiku Glasgow tylko trzy razy pojawiał się na boisku (z zerowym dorobkiem strzeleckim). Potem był jeszcze Trabzonspor i trzy gole w dziewiętnastu meczach. Dopiero po powrocie do Polski odżył i powrócił do seryjnego strzelania bramek.

Znacznie gorzej kariera ułożyła się Piotrowi, którego zagraniczne eskapady zaczęły się i zakończyły na towarzyszeniu bratu w tureckim Trabzonsporze (zaledwie siedem występów i sporo pecha, bo po wywalczeniu miejsca w składzie w kwietniu, doznał kontuzji, która wykluczyła go do końca sezonu). Po krótkiej przygodzie w Turcji, był jeszcze powrót do Polski, gdzie co sezon Piotr zmieniał kluby. I tak po zaliczeniu gry w Lechii Gdańsk, Wiśle Kraków i Piaście Gliwice w wieku 32 lat mniej utalentowany z braci Brożków zawiesił buty na kołku.

Paweł Brożek - Football manager talent

8. Konrad Gołoś aka polski Cristiano Ronaldo

Kolejny wątek polski w moim zestawieniu. W Football Manager 2005 Konrad Gołoś był zawodnikiem Polonii Warszawa. I choć gra przypisywała go do pozycji defensywnego pomocnika, miał wszelkie niezbędne cechy ku temu, by siać terror i zniszczenie w formacji ofensywnej. Przede wszystkim posiadał świetne warunki fizyczne, które wykorzystywał do bezkompromisowej, agresywnej gry. Pamiętam, że testowałem go w klubach angielskich i niemieckich i tak w Premier League, jak w Bundeslidze spisywał się naprawdę dobrze. Bardzo szybko wyrastał również na kluczową postać w drużynie narodowej.

Kto wie, czy prawdziwa kariera Gołosia nie byłaby równie szczodra piłkarsko co wirtualna, gdyby nie… ogrom pecha, który prześladował młodego pomocnika. Po transferze do Wisły i debiucie w reprezentacji lekarze wykryli u niego wadę serca. Groziło mu przedwczesne zakończenie kariery, skończyło się jednak na kilkutygodniowym rozbracie z treningami. W Wiśle Konradowi nie szło tak, jak sobie zaplanował i niedługo potem krakowski klub zaczął wysyłać go na wypożyczenia. Podczas jednego odniósł groźną kontuzję kolana, która wykluczyła go z gry na długi czas. Gwoździem do piłkarskiej trumny okazała się borelioza, na którą zachorował ukąszony przez kleszcza. Po dwóch latach wrócił co prawda do gry, ale na poziomie czwartej ligi…

9. Kerlon, czyli słówko o tym, jak dryblować przy użyciu… głowy

Niektórzy z Was pewnie pamiętają krótkie firmy z młodym brazylijskim zawodnikiem, który mijał rywali podbijając piłkę głową, a ci, nie mogąc nic zrobić, kopali go okrutnie, zbierając od sędziego żółte kartoniki. Ten nietypowy drybling został nazwany „foczką” i uczynił z Kerlona zawodnika na wskroś wyrazistego, no bo któż wcześniej z tak dobrymi skutkami i na tak szeroką skalę uskuteczniał podobną zagrywkę?

W 2008 roku 18-letni Kerlon przeniósł się do Chievo Verona. I tutaj zaczęło dziać się dość dziwnie, bo mimo zaledwie czterech rozegranych spotkań, w których uzbierał łącznie 63 (!) minuty, rok później został zakontraktowany przez… wielki Inter Mediolan. W klubie San Siro nawet nie zadebiutował i wkrótce potem zaczęła się jego tułaczka po wypożyczeniach – najpierw do Ajaksu, w którym również ani razu nie powąchał murawy, potem do drugoligowej brazylijskiej Parany, gdzie rozegrał zaledwie trzy mecze. Potem było jeszcze wypożyczenie do prowincjonalnego Nacional Esporte Clube Ltda i definitywny transfer… na peryferia japońskiego futbolu. Dalej już nie ma co wymieniać, po prostu wspomnę, że w wieku 29 lat Kerlon zakończył swoją przygodę z piłką kopaną.

W Football Managerze z roku 2006 Kerlon był wonderkidem pełną gębą i nawet prowadzony niedbale wyrastał na kozaka, który na boisku robił, co mu się żywnie podobało. Nawet jeśli nie kupowałem go do prowadzonych przez siebie klubów, obserwowałem, jak regularnie dostaje się do jedenastek sezonu, do czołówki plebiscytów na najlepszego piłkarza roku etc. Z tego, co udało mi się zapamiętać, największych zniszczeń w defensywach dokonywał na boiskach La Liga.

10. Yaya Sanogo. Francuski niszczyciel

Football Manager 2011. W ataku Arsenalu dzieli i rządzi Robin van Persie, a Nicklas „Lord” Bendtner cały czas łudzi piłkarską Europę swoim domniemanym talentem, w odwodzie jest też Marokańczyk Chamakh. W tym samym czasie we francuskim Auxerre coraz śmielej poczynać zaczyna sobie młody francuski napastnik – Yaya Sanogo, po którego Wenger sięgnie dwa lata później. Świetne warunki fizyczne, gra tyłem do bramki i obiecująca skuteczność.

Z Auxerre wyciągnąć go nie było trudno. A gdy to się udało, zyskiwaliśmy napastnika na lata. Jego wartość wzrastała w oszałamiającym tempie, więc jeśli prowadziliśmy mniejszy klub, można było odsprzedać Sanogo ze sporym zyskiem.

Na prawdziwych boiskach obiecujące początki we Francji nijak nie przełożyły się na formę w Arsenalu. Pod wodzą Wengera, który przecież słynął z wprowadzania młodzieży do pierwszego zespołu, Sanogo nie sprawdził się ani trochę. W jedenastu występach w koszulce Arsenalu nie strzelił ani jednej bramki. Na wypożyczeniach wcale nie było lepiej, bo ani w Crystal Palace, ani w Ajaksie nie udało mu się poprawić zerowego dorobku strzeleckiego. Od 2017 roku jest zawodnikiem francuskiej Tuluzy i dalej tkwi przy nim łatka napastnika, który nie strzela bramek.

Arsenal stadion

Niespełnionych talentów z Football Managera jest znacznie więcej

Przypominam, że powyższa lista jest subiektywna. Sam mógłbym wymienić znacznie więcej przykładów FM-owych talentów, które w grze sięgały po Złotą Piłkę, a rzeczywistość zaprowadziła je na futbolowe peryferia, gdzie najczęściej kopali się po czołach.

Jeśli macie własne przykłady i jesteście w stanie opatrzyć je sensownymi opisami, możecie słać maile na lukasz.wrzalik@x-kom.pl i za jakiś czas przygotuję update tekstu wyłącznie z Waszymi propozycjami niespełnionych talentów z Football Managera. Nie zapomnijcie też zajrzeć do tekstu o przeprowadzonej przez portal Quartz analizie, która niejako jest oskarżeniem wobec twórców FM-a, że ich produkt jest rasistowski.

Jeśli jesteście fanami serii, możecie już zamówić w przedsprzedaży kolejną odsłonę – Football Manager 2020