Streamujesz lub chcesz zacząć i rozglądasz się za mikrofonem, który pozwoli Ci działać w dobrej jakości, a przy tym nie trzeba będzie urządzać skoku na bank? Radium 600 może być dobrym wyborem, ale czy najlepszym? Czym charakteryzuje się to urządzenie, jakie są jego wady i zalety? Sprawdzamy to w recenzji mikrofonu.
Rosnący rynek streamerski to rosnące zapotrzebowanie na odpowiednie wyposażenie. Nic więc dziwnego, że na rynku pojawiają się rozwiązania, które odpowiadają wymaganiom streamerów i vlogerów. Udogodnienia w postaci interfejsu na mikrofonie, niezbędne dodatki już w komplecie i niewygórowana cena to w zasadzie przepis na sukces nie tylko dla producenta, ale też dla streamera.
Genesis więc dobrze wie co robi wypuszczając na rynek swój mikrofon Radium 600. Otóż jest to zakup 3 w 1. Mamy tutaj mikrofon, popfilter i statyw (a nawet więcej). Nasi czytelnicy, którzy śledzą zakładkę muzyka, zapewne wiedzą, że w naszych poradnikach odnośnie do mikrofonów do wokalu zawsze wspominamy o tym, by do nagrań stosować popfilter i w miarę możliwości statyw, który unieruchomi mikrofon. A teraz całe na biało wchodzi Genesis i zamyka wszystkie nasze potrzeby w jednym komplecie. W zasadzie rozpoczęcie kariery streamerskiej nie było prostsze niż jest teraz.
Tutaj jest ciekawie. Radium 600 przychodzi do nas w sąsiedztwie fajnych dodatków, które stanowią w zasadzie największy atut kompletu. Mamy tutaj mianowicie:
Radium 600 jest atrakcyjny z dwóch powodów. Po pierwsze brzmi dobrze. A po drugie, ma wszystko, czego potrzeba, by po wyjęciu go z opakowania zacząć streamować w dobrej jakości.
Rodzaj przetwornika
Pojemnościowy
Rodzaj łączności
Przewodowa
Charakterystyka kierunkowości
Kardioidalna
Złącze
USB – 1 szt.
Minijack 3,5 mm – 1 szt.
USB typu-B 1 szt.
Próbkowanie
48 kHz / 16 bit
Pasmo przenoszenia
30 ~ 18000 Hz
Zakres dynamiki
93dB
Czułość
-36 dB
Dołączone akcesoria
Filtr pop
Gąbka mikrofonowa
Walizka
Statyw
Waga
408 g
Radium 600 to ciężki, solidny mikrofon. Jest zrobiony z głową, chociaż do umiejscowienia panelu sterującego można się przyczepić (co z przyjemnością zrobię w rozdziale o funkcjonalności mikrofonu). Kapsuła jest całkiem spora, zajmuje dużą część całości. Przód mikrofonu, a więc miejsce, do którego należy mówić, jest oznaczony symbolem kardioidy, czyli charakterystyki mikrofonu.
Mikrofon jest czarny, ze spójnymi, srebrnymi dodatkami. Jego szkielet jest całkiem popularny i podobnie skonstruowane mikrofony możemy spotkać na rynku. Na samym dole mikrofonu znajduje się gwint do mocowania oka statywu i gniazdo na kabel, którym łączy się mikrofon z komputerem.
Radium 600 nie pozostawia nic do życzenia w kwestii swojego wyglądu i jakości wykonania. Dopóki nie będzie się odbijał od ścian i sufitów, powinien służyć nam wiernie.
Dosyć ciekawym i coraz popularniejszym zjawiskiem jest mówienie o funkcjonalności mikrofonu. Tak jakby ten robił coś innego poza zbieraniem dźwięku. Radium 600 rzeczywiście ma więcej funkcji, co czyni go bardziej wszechstronnym i przyjaźniejszym dla początkujących streamerów i podcasterów. Ci bardziej zaawansowani oczywiście też mogą skorzystać na tych ułatwieniach, ale ustawienie panelu regulacyjnego na mikrofonie uważam za ukłon w stronę początkujących twórców.
Na panelu znajduje się:
Oczywiście umieszczenie takiego panelu na mikrofonie jest możliwe dzięki temu, że ten jest na USB, czyli ma wbudowany w siebie interfejs audio. Właśnie z poziomu interfejsu audio możliwa jest regulacja działania mikrofonu. Jeżeli mikrofon nie posiada interfejsu wbudowanego, należy zaopatrzyć się w zewnętrzny, do którego wpina się mikrofon.
Radium 600 jako mikrofon na USB z interfejsem nie wymaga żadnych osobnych urządzeń. Zasilanie fantomowe, zewnętrzne sterowniki czy miksery są nam kompletnie niepotrzebne. Mikrofon wystarczy wpiąć do komputera i tyle. To urządzenie typu plug & play, więc zaraz po jego podpięciu można zacząć go używać. To bardzo wygodne; upraszcza setup do minimum. Jeżeli komuś zależy na prostocie, to to jest idealne rozwiązanie.
Działa zgodnie z oczekiwaniami, chociaż w tym miejscu po raz pierwszy można coś mikrofonowi zarzucić. Zarzuty są trzy.
Po pierwsze gałki regulacji sygnału i głośności odsłuchu nie mają wyraźnego skoku. Potencjometry ukryte pod tymi gałkami łapią zmiany całkiem szybko, więc ustawienie precyzyjne mikrofonu jest trudne. Regulatory po prostu luźno kręcą się w każdą ze stron przez co trudno jest wrócić do poprzedniego ustawienia. Nie ma też żadnego oznaczenia czy skali mówiącej na ile rozkręciliśmy wzmocnienie sygnału, więc za każdym razem ustawia się to na oko. Zwiększenie oporu gałek lub ustawienie regulacji skokowej zdecydowanie by pomogło.
Po drugie, przycisk wyciszania generuje bardzo nieprzyjemny trzask przy jego aktywacji lub dezaktywacji. Za każdym razem. kiedy wyciszamy lub przywracamy działanie mikrofonu ten wyraża jakoby swój sprzeciw za pomocą nieprzyjemnego dla ucha dźwięku. Podejrzewam, że dzieje się tak za sprawą nagłego ucięcia i przywrócenia sygnału, a ponieważ interfejs, na którym to się odbywa, jest bardzo blisko gniazda słuchawkowego, to ten trzask jest po prostu słyszalny. To, o czym mowa, zostało zarejestrowane na poniższym nagraniu.
I jako ostatnie – umiejscowienie panelu. Ten jest z boku mikrofonu. Może coś takiego wymusza konstrukcja, może ktoś miał taki nieuzasadniony pomysł, ale jest to niewygodne. Po prostu. Chcąc wyregulować sygnał lub odsłuch, trzeba albo to robić na ucho, albo wychylić się tak, by widzieć co się robi (to drugie jest znów pozbawione sensu, ponieważ gałki nie mają skali). Ustawienie panelu na froncie zdecydowanie ułatwiło by sprawę. Dodanie do tego skali i regulacji skokowej uczyniłoby ten panel w zasadzie pozbawionym wad.
Niemniej panel jest i można z niego korzystać, a po obyciu się z jego sposobem działania, można to rozwiązanie całkiem szybko polubić. Zewnętrzna możliwość regulacji w zasadzie zwalnia nas z obowiązku ogarniania regulacji cyfrowej w komputerze.
Radium 600 brzmi dobrze i wystarczająco głośno już przy 50% głośności. Możecie wywnioskować to z nagrań, które potwierdzą tę tezę. To po prostu dobry mikrofon, który brzmi zgodnie z oczekiwaniami już po wyjęciu z pudełka.
Podcasterzy, którzy realizują swoje nagrania i bawią się w produkcję powinni zwrócić uwagę na delikatnie chropowatą górę i zbyt swobodny dół. 5–10 minut zabawy w korektorze powinno wystarczyć, by zmontować bardziej ostre, dynamiczne nagranie i zbliżyć się do radiowego brzmienia. Natomiast sam fakt tego, że da się to uzyskać, jest już wystarczającym powodem do tego, by rozpatrzyć zakup tego mikrofonu.
Streamerzy, zwłaszcza ci początkujący i średniozaawansowani, którzy potrzebują sprzętu prostego w obsłudze, a który dostarczy im fajnego brzmienia już po wyjęciu z pudełka – będą w pełni zadowoleni. Dzięki możliwości regulacji na mikrofonie i zasilaniu USB, Radium 600 stanowi kompletne rozwiązanie zaspokajające potrzebę audio. Skup się na contencie, graniu i rozmowie z czatem.
Na pudełku mikrofonu przeczytać można, że to „profesjonalny mikrofon studyjny”, a zdanie później czytamy „idealna propozycja dla młodych twórców i graczy”. Cóż, powiedziałbym, że tutaj rabini są niezdecydowani, a pierwsze zdanie jest trochę na wyrost. Za to drugie sformułowanie jest idealnym podsumowaniem tego produktu. To dobrej jakości mikrofon skierowany do młodych content creatorów, którzy chcą skupić się na treści, a nie tkwić w gąszczu rozwiązań technologicznych. Radium 600 załatwia po prostu sprawę i robi to dobrze.
Mikrofon Radium 600 to atrakcyjna pozycja wśród mikrofonów USB. Jakość wykonania nie pozostawia nic do życzenia – jest zrobiony solidnie i trwale. Zakładając, że użytkownik dba o swój sprzęt, można śmiało powiedzieć, że ten mikrofon będzie wiernie służył przez lata.
Dźwięk, który można uzyskać z mikrofonu, brzmi zadowalająco. To nie urządzenie służące do wiernej reprodukcji każdego tonu, nie jest więc odpowiedni do studyjnych rozwiązań. Jest za to doskonałym rozwiązaniem dla początkujących i średniozaawansowanych streamerów, którzy chcą skupić się na swoich kreatywnych pomysłach, contencie na transmisjach i chcą w pełni cieszyć się grami, nie przejmując się sprawami technicznymi. Obsługa tego mikrofonu jest banalnie prosta i nie wymaga nawet spoglądania do instrukcji.
Radium 600 sprawdzi się także u podcasterów, którzy chcą po prostu podłączyć mikrofon, zacząć nagrywać i z marszu dobrze brzmieć. Ci, którzy zajmują się też produkcją swoich nagrań, nie będą musieli ślęczeć nad korektorem, żeby uzyskać oczekiwany efekt. Wystarczy niewielka korekcja, żeby zbliżyć się do radiowego brzmienia.
Świetnym rozwiązaniem, które daje dużo swobody, jest umieszczenie panelu sterującego na obudowie mikrofonu. Dzięki temu nie trzeba cyfrowo dostosowywać czułości mikrofonu, ani przeklikiwać się przez kolejne ekrany, żeby wyciszyć urządzenie. Wystarczy sięgnąć ręką i po prostu wcisnąć przycisk czy przekręcić gałkę. To wygodne rozwiązanie, które jest ukłonem w stronę wygody i płynności pracy. Najpewniej docenią to początkujący twórcy.
Minusem panelu jest jego umiejscowienie – ten jest z boku, co nie jest praktyczne. Żeby zobaczyć, co się robi trzeba się przechylić, czyli oddalić od kopułki mikrofonu, albo regulować dźwięk na ucho. Sporym minusem jest też nieprzyjemny trzask podczas wyciszania i przywracania sygnału. Przycisk temu służący jest umiejscowiony na panelu i to jest praktyczne – ale niestety nie działa idealnie. Trzask kłuje w uszy za każdym razem.
Radium 600 ma zaskakująco niskie szumy własne, a to miłe zaskoczenie, które docenią osoby mówiące cicho i te, które nie odzywają się często, a mikrofon pozostaje włączony. Dorzucone przez producenta dodatki (gąbka, pop-filter, statyw i walizka) stanowią wprost idealny pakiet na start. Dodatkowo z takim zestawem (wszystko mieści się w niewielkiej walizce) śmiało można robić streamy w różnych miejscach czy IRL-e, a ogranicza nas jedynie wyobraźnia.