Bezprzewodowa myszka dla graczy Razer Orochi V2 to propozycja znanego z gamingowych akcesoriów producenta, który postanowił tym razem dostarczyć coś względnie prostszego. Dzięki temu oferta Razera została poszerzona o lekką i kompaktową mysz. A takie sprawdzają się zwykle w grach rywalizacyjnych. Ale czy w tym przypadku? Przeczytaj recenzję i poznaj odpowiedź.
Wieść o tym, że będę mieć okazję zrecenzować bezprzewodową mysz dla graczy Razer Orochi V2 początkowo nie wzbudziła we mnie żadnych szczególnych emocji. Niemniej stała się najlepszym przykładem tego, że nie ocenia się książki po okładce. Nawet jeśli przyjdzie nam ją dotknąć, kliknąć czy otworzyć. To taka przysłowiowa szara myszka, tylko że czarna w istocie i faktyczna myszka.
Odniosłem wrażenie, że przed jej stworzeniem Razer przyglądał się propozycjom myszy dostępnym na rynku. Tym małym i jajowatym. A czy wyszło im to na korzyść, przekonasz się w dalszej części recenzji. Muszę jednak już na wstępie powiedzieć, że okazała się nie takim małym zaskoczeniem, choćby przy tym, że jak na sprzęt tego producenta… nie świeci. Ale to prawie że nic, bo do zaoferowania ma naprawdę dużo. Co takiego konkretnie? Zapraszam do lektury.
– 2,4 GHz
– Bluetooth
Opakowanie myszy Razer Orochi V2 to nic nadzwyczajnego, aczkolwiek widać, że firma opanowała swoje pojęcie designu do perfekcji. Intensywna zieleń u Razera przykuwa uwagę i zawsze kojarzyła mi się z akcesoriami gamingowymi. Z drugiej strony w środku czekał na mnie tylko zwykły, bezbarwny kartonik i folia, w której umieszczono myszkę.
W zestawie znajduje się:
Krótka dedykacja z podpisem współzałożyciela firmy Razer opiewa firmę jako tą pierwszą, która dostarczyła myszkę przeznaczoną do gamingu. I jako tą, która pozostaje liderem na rynku. Min-Liang Tan ewidentnie nie zna skromności, ale przy ocenie finalnego produktu jestem w stanie mu to wybaczyć.
W zestawie jest wszystko, czego potrzeba do rozpoczęcia przygody z nową myszką, wraz z wyczerpującą i pełną obrazków instrukcją – także w języku polskim. To się chwali, zwłaszcza że przy innych produktach instrukcje bywają bez powodzenia oszczędne w słowach.
Kiedy po raz pierwszy dotknąłem myszki Razer Orochi V2 bałem się, że gdybym ją choć raz upuścił, to rozleciałaby się i nie nadawała do niczego. I tutaj wspominane zaskoczenie – nic z tych rzeczy. To po prostu rozmyślnie skonstruowana mysz, która mimo względnie swojej prostej budowy jest w stanie rywalizować z najlepszymi w swojej kategorii cenowej.
Razer Orochi V2 to mysz zbudowana z czarnego plastiku, ale takiego przyjemnego w dotyku i który przekłada się na ostateczną wagę urządzenia. Przy jej pierwszym otwieraniu obawiałem się aż, że mógłbym ją uszkodzić, gdyż odchodząca górna pokrywa to najlżejsza część myszki. W jej ponownym nałożeniu pomagają śrubki i magnesy po przeciwnych stronach, później wystarczy docisnąć przyciski do przełączników. Sama myszka porusza się na trzech teflonowych ślizgaczach, z czego jeden okrąża układ optyczny.
To, co zasługuje na najwięcej uwagi, to waga Razer Orochi V2. W skrócie bardzo niska. Mysz zaraz po wyjęciu z pudełka waży niecałe 60 g. Po dołączeniu do niej baterii typu AA (która jest w zestawie) i wpięciu nanoodbiornika do komputera waga wzrasta tylko do 73 gramów. Gdybyś jednak zdecydował się na baterię typu AAA otrzymasz wagę optymalną, wynoszącą nie więcej niż 69 gram.
Dlatego też przy podnoszeniu myszy niemalże nie czuć jej obecności, jedynie wagę baterii i przez nią nadawany ciężar znajdujący się gdzieś po środku. To po prostu dobrze skonstruowana mysz.
Mysz Razer Orochi V2 została wyposażona w 6 przycisków. Standardowo lewy i prawy przycisk myszy, a także ten środkowy, ukryty pod rolką. Za nią naturalnie przycisk do zmiany DPI, a po stronie, po której praworęczni mają kciuk, znalazły się dwa dodatkowe przyciski. Wszystkie można dowolnie zaprogramować za użyciem dedykowanej aplikacji. I wszystkie, jak na moją dłoń i mój uchwyt, leżą bardzo dobrze. Bocznych ani razu nie wcisnąłem przypadkowo, wyłącznie wtedy, kiedy miałem taki zamiar.
Przełączniki znajdujące się w myszce to przełączniki mechaniczne Razer 2. generacji. Producent twierdzi, że wytrzymują nawet do 60 milionów kliknięć. Jest to imponujący wynik, gdyż w niektórych porównaniach nawet 6-ciokrotnie większy od pozostałych myszy na rynku, a więc Razer Orochi V2 może cieszyć się wyraźnie dłuższym życiem. Tak czy owak klika się pewnie, a generowany przy tym dźwięk nie jest głośniejszy od przełączników w klawiaturze mechanicznej.
Zaawansowany sensor 5G, który umieszczono w myszce, to na ten moment najnowszy sensor Razera z dokładnością 99,4%. Według firmy liczba po przecinku robi różnicę, bo z wykonanych 200 strzałów jest szansa spudłować tylko 1, a nie 2 strzały. Ponadto sensor w tej myszce wyróżnia się przyspieszeniem 40 G. To istotna wartość dla graczy i ich szybkich przesunięć myszą, której akceptowalne normy wyznaczone są na 30-50 G.
Z myszy Razer Orochi V2 można korzystać na dwa sposoby. Pierwszy to wpięcie znajdującego się w zestawie nanoodbiornika 2,4 GHz do komputera. A drugi sposób to połączenie Bluetooth. Można się pomiędzy nimi przełączać, korzystając z przełącznika umieszczonego pod spodem myszki (tam również jest możliwość ją wyłączyć). Osobiście korzystałem tylko z tego pierwszego, jako że mój główny PC do gry nie posiada wbudowanego modułu Bluetooth. Z odbiornikiem nie odczułem żadnych opóźnień.
Wyboru nie brakuje też w przypadku koniecznego zasilania przez baterię. Do tego celu wystarczy 1 bateria typu AA bądź AAA. Nie ma potrzeby zakładania obu. Jeśli zależy Ci na dłuższej żywotności możesz umieścić baterię 2xA, a jeśli na niższej wadze – baterię 3xA. Bieżący stan baterii można sprawdzić w dedykowanej aplikacji, ale jej maksymalny czas pracy wynosi 40 dni (dokładny czas pracy polegający na własnych nawykach możesz obliczyć na oficjalnej stronie producenta).
W przypadku Razer Orochi V2 personalizacja ma miejsce, ale – o czym napomknąłem – myszce brakuje podświetlenia RGB. Zatem nie można liczyć na nic z wizualnych rzeczy. A szkoda. Firma tłumaczy to wizją zaoszczędzania żywotności baterii, ale jestem jednak zdania, że lepiej mieć wybór. Jeśli przeżyjesz brak podświetlenia logo Razera, to aplikacja producenta co nieco oferuje.
Pierwszym, co rzuca się w oczy w przypadku aplikacji Razer Synapse to brak możliwości ustawienia języka polskiego. Oczywiście do obsługi wystarczy znajomość podstaw języka angielskiego, ale tak samo często tłumaczy się gry – w negatywnym znaczeniu tego słowa. Nauczyłem się być bardziej empatycznym i zrozumiałem, że dla wielu osób obecność ojczystego języka jest nadal bardzo ważna. Tutaj go nie ma.
Przejdę pokrótce po tym, co aplikacja ma do zaoferowania. Są to oczywiście przypisania i makra, o których będzie więcej poniżej. Oprócz tego możliwość zmiany DPI (aż do 18 000) czy polling rate. Tutaj ciekawostka: możliwość kalibracji podkładki, która naturalnie wymaga tej od firmy Razer i której niestety nie jestem posiadaczem.
Można także zadecydować o ustawieniach zasilania myszki, czyli po jakim czasie braku aktywności ma się wyłączać czy wejść w tryb oszczędzania baterii. Przy tym drugim nie widzę najmniejszego sensu, jeśli jesteś graczem, gdyż kosztem jest ograniczenie przyspieszenia i prędkości myszki. Lepiej po prostu zamienić baterię na nową i cieszyć się pełnym potencjałem.
Poza ustawieniami samej myszki dopuszcza się instalację różnych modułów, na przykład Alexy. Dodanie globalnych skrótów klawiszowych. I oczywiście profili dla wybranych urządzeń i gier wideo. Koniec końców aplikacja Razer Synapse wraz ze swoim zielonym charakterkiem wypada przejrzyście i czytelnie. Gdyby nie ten brak, o którym wspomniałem na początku, nie miałbym jej zupełnie nic do zarzucenia.
Dodanie przypisania lub makro dzięki prostej aplikacji samo w sobie jest również niezwykle proste. Od początku. Wybieram moją mysz Razer Orochi V2 i otrzymuję widok na nią z opisem poszczególnych przycisków. Wybierając jeden z nich otrzymuję możliwość ustawienia funkcji klawiatury, myszki, zmiany czułości czy profilu albo obsługi jakiegoś programu bądź funkcji multimedialnej. Nie brakuje wysłania jakiegoś tekstu za jednym naciśnięciem.
Dla zobrazowania. Chcę zmienić funkcję jednego z bocznych przycisków myszki. Wybieram go. Założeniem jest, że chciałbym w grze wideo, kiedy ktoś zachodzi mnie z jednej ze stron, sprawnie zareagować i obrócić się mimo niskiego DPI potrzebnego do precyzyjnego celowania. Mógłbym oczywiście skorzystać z przycisku DPI i zmienić czułość za paroma kliknięciami, ale to raczej doprowadzi do mojej śmierci i nawet nie zdążyłbym się właściwie wcelować.
W związku z tym wybieram z listy po lewej stronie opcję Sensitivity, następnie typ Sensitivity Clutch i ustawiam interesującą mnie wartość DPI. Od tej pory przytrzymując lub naciskając wybrany z przycisków mogę od razu przeskoczyć widokiem w wybraną stronę i nie martwić się dopasowaniem DPI do wcelowania się i zneutralizowania zagrożenia.
To akurat drobiazg, ale Razer Synapse pozwala na znacznie więcej. Dodatkowo można zainstalować jeden z modułów Macro, który pozwala nagrać pełną i długą sekwencję klawiszy. To spodoba się największym growym wariatom, którzy potrzebują wykonać naprawdę złożone funkcje za jednym kliknięciem, choćby na potrzeby gry MMO.
Przedmiot recenzji udało mi się przetestować w dwóch grach nastawionych na rywalizację. W moim ulubionym ostatnio Apex Legends oraz przy okazji powrotu w League of Legends – czyli gry FPS oraz MOBA, gdzie obie wymagają moich nieskazitelnych reakcji i sprawnych naciśnięć przycisków. Jak wypadła mysz dla graczy Razer Orochi V2 w najważniejszym sprawdzianie?
Zacznę od tego, że mysz bardzo dobrze leży w dłoni. Jej faktura i wyprofilowanie zapewniły mi dobry chwyt – fingertip. Stałem się fanem tego typu myszek, zwłaszcza tego rozmiaru i rodzaju – najwięksi profesjonaliści w ww. przeze mnie grach korzystają z myszek o podobnym kształcie. Zdaje się, że to naprawdę dobry wybór dla gier tego typu, gdzie nie ma potrzeby jak w przypadku MMO posiadać większej liczby przycisków.
Przełączniki sprawdzają się nieźle, przyciski wciskają aż miło. Bardzo ważne dla mnie było, aby nie wciskać przypadkowo tych umiejscowionych na boku. Bywa, że zdarza się to w innych myszkach dla graczy – nie ma rzeczy bardziej irytującej, choćby przy surfowaniu po Internecie. Tutaj nie ma o tym mowy. Dzięki profilowi dla praworęcznych Razer Orochi V2 kciuk idealnie wpasowuje się w należyte miejsce i nie ma możliwości wciśnięcia tych przycisków bez właściwego zamiaru.
Czy miałem wobec tej mychy jakieś wygórowane oczekiwania? Nie do końca. Aczkolwiek to jedna z najlepszych bezprzewodowych myszek, na jakich grałem. Nie zawiodła mnie ani w Apex Legends, ani w LoLu – być może to przypadek, ale przy powrocie z nią miałem bardzo dobre wyniki K/D/A. Wiem na pewno tyle, że każdy klik dał efekt na ekranie. Korzystając z załączonego nanoodbiornika o częstotliwości 2.4 GHz nie odnotowałem żadnych opóźnień czy problemów.
Podsumowując, moje doświadczenie w grach wideo z myszką Razer Orochi V2 oceniam bardzo pozytywnie. A przyznam, że nie spodziewałem się czegoś podobnego. Mysz wygląda niepozornie. Może sprawić wrażenie, że jest nawet zbyt lekka. Górna nakładka musi zaskoczyć przy nakładaniu i strach coś popsuć. Ale jednak nie zawodzi i w rzeczywistości to produkt wysokiej jakości, który sprawdzi się u graczy.
Pozory mylą. To chyba najlepsze dwa słowa, które znajduję na podsumowanie bezprzewodowej myszki dla graczy Razer Orochi V2. Jest to mysz zupełnie nierzucająca się w oczy mimo swojej marki, acz jedna z najlepszych propozycji dla osób szukających właśnie takiej. O tym kształcie, o tym rozmiarze czy wadze. Doskonale leży w dłoni, tak samo dobrze się na niej gra.
Niewątpliwie cieszy, że Razer dorzucił do swojej oferty tego rodzaju myszkę, którą wcześniej można było nierzadko znaleźć tylko u konkurencji. Tym samym pokazał swoją klasę i doświadczenie, wyciskając z niej możliwie jak najwięcej. Jedynym brakiem myszki względem pozostałych jest rzecz typowo gamingowa – brak podświetlenia RGB, bo i tu producent miałby czym zachwycić.
Razer Orochi V2 najlepiej sprawdzi się w grach kompetytywnych, takich jak FPS-y lub MOBA, gdzie nieoceniona okaże się kompaktowość, sensor z wysoką dokładnością na poziomie 99,4 procenta oraz brak plączącego się kabla, bo zwyczajnie go nie ma. Jeżeli szukałeś właśnie czegoś takiego i jesteś osobą praworęczną, to myszka stworzona z myślą o Tobie.