Destiny 2: Królowa-Wiedźma. Recenzja nowego (najlepszego) dodatku

Bungie Software, czyli studio pracujące nad Destiny 2 w końcu zdecydowało się na wydanie kolejnego dodatku nazwanego The Witch Queen (Królowa-Wiedźma). Już teraz wiemy, że jest to największe DLC, jakie kiedykolwiek powstało. Dodaje ono wciągającą kampanię fabularną, nowe bronie i modyfikacje, jednak czy warto w nie zagrać? Przeczytaj tę recenzję i sam zdecyduj.

Destiny 2 z nową zawartością

Destiny od lat gości na komputerach graczy, pierwsza odsłona pokazała się w 2014 roku, a kolejna już 3 lata później. Łączą one ze sobą elementy MMORPG i typowego shootera dając graczom przyjemny feeling strzelania. W „jedynce” mieliśmy bardzo dobry wątek fabularny, jednak „dwójka” zmarnowała jego spory potencjał. Podstawka gry to tak naprawdę solidny tytuł, aby pobawić się ze znajomymi w klimatycznych lokacjach z mnóstwem zadań do wykonania. Dodatkowo świat nie wydaje się pusty, w zależności od planety mamy do wyboru różne aktywności, w tym najazdy, które wymagają sporego zaangażowania.

Jednak po kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset godzinach w świecie Destiny 2 przychodzi moment wypalenia, szukamy dla siebie nowych aktywności, bo zaczynają irytować nas powtarzalne misje i ciągle ten sam loot. Wtedy z pomocą przychodzą dodatki, ratują one nie tylko kampanię fabularną, ale dodają kolejne naście godzin do naszego zegara rozgrywki. W przypadku Królowej-Wiedźmy jest to nawet kilkadziesiąt godzin spędzonych w świecie gry, bowiem można by z niej stworzyć oddzielną produkcję AAA.

Destiny 2: Królowa-Wiedźma recenzja

Pamiętam, jak Bungie Software zapewniało, że duże DLC będzie ukazywać się co roku i tak do tej pory było, pierwszym z nich byli Porzuceni, następnie Twierdza cieni, Poza Światłem, aż do teraz, po półrocznej przerwie debiutuje Królowa-Wiedźma. Destiny 2 jest o tyle fajne, bo jest darmowe i jeśli nie chcemy wydawać na nie pieniędzy, to nikt nas nie zmusza, a rozgrywka i tak jest wyborna. Natomiast same DLC nie należą do najdroższych, bo to kwestia od 85 do 169 złotych za najnowsze. Często można dorwać je na promocjach sięgających bagatela 50%, więc warto.

Jeśli myślicie, że po 5 latach od premiery, która miała miejsce dokładnie 24 października 2017 roku (na konsolach 1,5 miesiąca wcześniej), gra jest martwa, to srogo się mylicie. Tylko wyniki z ostatniego miesiąca pokazują, że średnio gra w nią ponad 75 tysięcy graczy jednocześnie, a peaki skaczą nawet do 200 tysięcy. Świat nie jest pusty, a partnerów do misji kooperacyjnej znajdziesz w mgnieniu oka.

Destiny 2: Królowa-Wiedźma fabularnie zaskakuje

Jak już wcześniej wspomniałem Destiny 2: Królowa-Wiedźma jest najnowszym, a zarazem największym dodatkiem, jaki kiedykolwiek powstał do tej produkcji. Gracz musi stawić czoła potężnej Siostrze Kształtów, Pogromczyni Miecza, tytułowej Królowej-Wiedźmie imieniem Savathûn. Aby osiągnąć swój cel, antagonistka nie cofnie się przed niczym serwując przeciwnikom fałszywe tropy zwodząc ich nikczemnie. Savathûn weszła w posiadanie Światła. Jak tego dokonała? Nikt nie wie, ale dzięki jego kontroli przewodzi oficerom roju, którzy od tej pory są nieśmiertelni. Strażnicy i wybrańcy Wędrowca muszą wspólnie (lub w pojedynkę) stawić czoła złu, które nadeszło.

Kampania rozgrywa się w zupełnie nowej lokacji zwanej Światem Tronowym Savathûn, to tutaj czeka na graczy 8 misji, a ukończenie każdej z osobna zajmuje dobrych kilka godzin. W trakcie ich wykonywania będziemy musieli zmierzyć się z dobrze znanymi rajdami, nocnymi szturmami i innymi aktywnościami, które znamy z podstawki, jednak dostosowanymi do aktualnej fabuły. Warto dodać, że najnowsze DLC zawiera sporą dawkę zagadek i łamigłówek, które musimy rozwiązać, żeby przejść do dalszych etapów.

Dość już bezmyślnego biegania i strzelania, do czego popadnie przez długie godziny, teraz trzeba zacząć myśleć. Osobiście podobały mi się smaczki typu „zapamiętaj ten symbol, a następnie odnajdź w pałacu drzwi do niego pasujące”, dodawało to rozgrywce kolorytu i z pewnością ją urozmaicało. Tytułowa Królowa-Wiedźma również jest niezwykle barwną postacią, a nie kolejnym bezpłciowym bossem. W miarę postępów fabularnych i poznawania antagonistki, w pewnym momencie zacząłem się z nią utożsamiać i współczuć. Niestety nie mogę bardziej uchylić rąbka tajemnicy, ponieważ powinniście zrobić to sami. Nie chcę, żeby ktoś mi później zarzucił, że popsułem mu zabawę, co byłoby oczywiście słuszne.

Destiny 2: Królowa-Wiedźma pałac

Godni przeciwnicy i nowy arsenał

Na początku tej recenzji wspomniałem, że po raz kolejny mamy do czynienia z Rojem. Nie dodałem jednak, że został on wzmocniony o niezwykle potężnego oponenta zwanego Światłodzierżcą. Są to tak naprawdę Strażnicy w służbie Savathûn, a dzięki jej przebiegłości dzierżą oni umiejętności, które otrzymujemy od Wędrowca. Oznacza to, że wykorzystują dobrze nam znane zdolności specjalne jak chociażby rzut próżniową tarczą, czy noże solarne, a do tego posiadają niezłego boosta do wszystkich umiejętności. Na początku może się wydawać, że to zwykły oficer Roju, jednak jest on o wiele potężniejszy.

Gdy go zabijemy to… po chwili powraca on z marwtych. Dzieje się tak, ponieważ czuwa nad nim jego Duch. To jego musisz jak najszybciej zniszczyć po pokonaniu przeciwnika. Co trzeba zrobić? Wystarczy do niego jak najszybciej podbiec, kliknąć „G” i zmiażdżyć Ducha gołymi rękami. Jeśli nie zdążymy, ponownie będziemy musieli walczyć ze Światłodzierżcą, który otrzyma pełny pasek zdrowia.

Destiny 2: Królowa-Wiedźma duch

Do walki gracze otrzymali nową broń zwaną Glewią. Zasila ją zielona amunicja tak samo jak karabiny snajperskie i strzelby. Ale zaraz, piszesz, że się nią strzela, a na zamieszczonym screenie to coś wygląda jak ostrze. No właśnie, bo Glewia to prawdziwa promocja 3 w 1, można z niej bez problemu oddawać pojedyncze strzały jak pistoletem, ale swój prawdziwy potencjał pokazuje podczas walki w zwarciu. To nie wszystko, bo jeśli ostrzał wroga jest przytłaczający, to może ona na kilka sekund wygenerować osłonę.

Moim skromnym zdaniem jest to aktualnie najlepsza broń w grze, jeśli patrzymy pod kątem frajdy z użytkowania. Odkąd otrzymałem Glewie, to zapomniałem o wyrzutniach rakiet czy innych łukach. Warto dodać, że większość broni można levelować, a wraz ze wzrostem poziomów dowolnie modyfikować, przez co stają się one jeszcze potężniejsze. Ciekawym rozwiązaniem jest także możliwość tworzenia własnych broni, niestety nie miałem z tym elementem zbyt dużej styczności, bo aby wytworzyć niestandardowy arsenał, musi nam się pofarcić i wypaść item z czerwoną obwódką, który posiada rezonans głębokiego wglądu. Niestety ja takiego farta nie miałem.

Destiny 2: Królowa-Wiedźma glewia

Całość modyfikacji oraz przemodelowania broni wykonujemy jedynie w jednym miejscu. W Enklawie na Marsie przy specjalnie do tego stworzonym stanowisku. To właśnie tam możemy zmieniać magazynki, kolby, lufy i dodawać do dwóch specjalnych modyfikacji. Im więcej zabitych daną bronią przeciwników, tym potężniejsze upgrade są dostępne. Oczywiście cały proces levelowania broni potrwa wiele godzin, ale efekt końcowy gwarantuje satysfakcje.

Destiny 2: Królowa-Wiedźma modyfikacje

Dobry to był dodatek, nie zapomnę go nigdy

Rozgrywka w najnowszym dodatku do Destiny 2 to prawdziwy crème de la crème, dawno nie bawiłem się tak dobrze w żadnej grze, co właśnie w tej, na pierwszy rzut oka nieco leciwej produkcji. Nic bardziej mylnego, przez coroczne dodatki jest ona bardziej aktualna, niż większość gier, które weszły na rynek w 2021 roku. Wcielając się w potężnego Strażnika, który dzierży moc Światła i od dodatku Poza Światłem, także Ciemności musimy stawić czoła Światu Tronowemu wykreowanemu przez Królową-Wiedźmę.

A świat ten jest naprawdę piękny, posiada ogromną ilość roślinności, a w jego centralnym punkcie znajduje się monumentalny pałac. Oczywiście nie zabrakło punktów widokowych, z których możemy podziwiać ogrom tej lokacji. A trzeba przyznać, że projektanci mieli rozmach. Może nie mamy tutaj zbyt dużej ilości futuryzmu, a bardziej nawiązania do średniowiecza lub wczesnego renesansu, jednak królestwo, które ukazało się moim oczom, wielokrotnie zaparło mi dech w piersiach. Od prześlicznych lokacji z wielokolorowymi kwiatami, po mroczne bagna. Wszystko zgrało się tutaj w idealną całość, przez którą nie miałem chwili na wyjście z zachwytu. Nawet screenshoty porobione w trakcie rozgrywki nie przedstawiają tego, co czeka na gracza.

Destiny 2: Królowa-Wiedźma bagno

Savathûn jest mistrzynią iluzji, czasem w momencie, gdy poradziłem sobie w piekielnie trudnym starciu i chciałem odetchnąć z ulgą, okazywało się, że to jednak nie koniec, bo szanowna królowa ma jeszcze plan B i tak oto misja się nie kończyła, a ja kontynuowałem swoje zmagania. Zakończenie było niemniej satysfakcjonujące niż cała kampania fabularna, jaką uświadczyłem, jednak brakowało mi jakiegoś punktu kulminacyjnego. Oczywiście nie chcę tutaj mówić wprost o swoich odczuciach i dywagacjach, bo to zdradziłoby cały zarys historii przedstawionej przez twórców.

Ostateczny pojedynek faktycznie pokazuje potęgę Królowej-Wiedźmy, jednak jest dość schematyczny i już po kilku chwilach podobnie jak w Dark Soulsach jesteśmy w stanie przewidzieć kolejne ruchy, przez co zabawa staje się banalna. Oczywiście wszystko zależy od poziomu trudności, na którym gramy, ja bawiłem się na normalnym, jednak do dyspozycji jest jeszcze legendarny. Ten drugi co prawda po ukończeniu poszczególnych etapów misji daje dużo lepsze nagrody i oporządzenie, jednak wiąże się ze zwiększoną ilością przeciwników, którzy są bardziej odporni, a my możemy zginąć nawet od jednego mocniejszego uderzenia.

Bungie stanęło na wysokości zadania. Podsumowanie Destiny 2: Królowa-Wiedźma

Bungie Software trochę kazało nam czekać na dodatek roku 5. jakim jest Królowa-Wiedźma. Jednak zdecydowanie było warto, bawiłem się nawet lepiej od (moim zdaniem) najlepszego dotychczasowego dodatku, jakim jest Porzuceni. Zdecydowanie premierowe DLC rekompensuje nieudaną Twierdzę Cieni z nawiązką. Czas spędzony w zabawie z nowym wątkiem fabularnym był świetny. Mam wrażenie, że Królowa-Wiedźma zrobiła w produkcji to, czego oczekiwaliśmy od podstawowej edycji Destiny 2, czyli poprowadziła dobrze historię, bez zbędnych zapychaczy pomiędzy misjami.

Gigabyte AERO 15 OLED. Świetny laptop do gier

Zanim ostatecznie podsumuję tę recenzję, pozwolę sobie wspomnieć o urządzeniu, na którym ogrywałem Destiny 2. Jest to ubiegłoroczny Gigabyte AERO 15 OLED z procesorey Intel Core i7-11800H, 8-rdzeni, 16-wątków z taktowaniem 3,80 GHz w trybie Turbo Boost. Za grafikę odpowiada tu karta graficzna RTX 3060. A pamięć RAM wynosi ilości 16 GB (DDR4 3200 MHz), przy czym w szybki sposób można ją rozbudować do bagatela 64 GB RAM. Wszystkie podzespoły są chłodzone dwoma wydajnymi wentylatorami Windforce, każdy z 71 łopatkami.

Gigabyte Aero laptop

Ekran o przekątnej 15,6″ i rozdzielczości 4K (3840 x 2160 px) opuszcza fabrykę skalibrowanymi przez inżynierów kolorami. Pokrycie palety DCI-P3 wynosi 100%. Na bokach znajduje się USB-C z Thunderbolt 4, mini Display Port oraz HDMI 2.1. Do współpracy z aparatami lub wideorejestratorami służy czytnik kart SD, z kolei USB 3.2 pozwalają sprawnie wymieniać dane między dyskami laptopów a nośnikami flash, jak pendrive’y albo dyski zewnętrzne.

Zamów Gigabyte AERO 15 OLED


Świat przygotowany przez twórców jest czymś pięknym, nie spodziewałem się, że Destiny 2 posiada silnik, który jest w stanie wyrenderować tak zdumiewające krajobrazy. W tej recenzji oprócz samych screenshotów z gry pojawiły się także grafiki koncepcyjne, bo nawet one robią spore wrażenie. Podsumowując, Destiny 2: Królowa-Wiedźma, to najlepsze rozszerzenie, jakie powstało do tej pory. Bungie niezwykle wysoko zawiesiło poprzeczkę, więc miejmy nadzieję, że w przyszłym roku otrzymamy coś jeszcze bardziej porywającego, chociaż nie wiem, czy się da.

Nowe bronie czy umiejętności z pewnością zmieniły mój styl walki nie tylko w DLC, ale również w zwykłych misjach i rajdach. Po około 20 godzinach świetnej zabawy mogę z ręką na sercu powiedzieć, że był to mój najlepszy czas spędzony w grze od czasu recenzji Dying Light 2. Teraz gdy Destiny 2 przypomniało mi o swoim istnieniu, z pewnością spędzę jeszcze wiele długich wieczorów, bawiąc się z ekipą i odkrywając wspólnie tajemnice Układu Słonecznego.

Minusy

  • aby odblokować niektóre modyfikacje i przedmioty, trzeba dodatkowo wykupić przepustkę sezonową
  • mała ilość graczy do wspólnych misji

Plusy

  • porywająca kampania
  • świetne misje poboczne
  • wysokiej jakości przerywniki filmowe i dialogi
  • ciekawy design lokacji
  • zagadki do rozwiązania
  • możliwość wyboru poziomu trudności
  • nowe bronie i umiejętności
  • nowe rajdy
  • modyfikacje

Ocena redakcji

10/10
PL - Rekomendacja