Cloud gaming, gry w chmurze, xCloud. Wiele imion – jedna idea: stworzyć „growego Netflixa”. Do niedawna ten temat traktowałem po macoszemu, niewiele uwagi przykładając do obecności tej funkcji w abonamencie Xbox Game Pass. W oczekiwaniu na nową konsolę postanowiłem jednak chmurę wypróbować. Zapraszam do recenzji i wspólnego bujania w obłokach.
Późny wieczór, poszedłbym już spać, ale jestem zbyt podekscytowany. Jak kiedyś, gdy zagrywałem się na PlayStation w Final Fantasy 7 albo gdy pierwszy raz na Xboxie 360 toczyłem bitwy online w Gears of War, z tą różnicą, że dziś bohaterem wieczoru jest polska produkcja krakowskiego Bloober Team pt. Blair Witch. Jednak nie sama gra, choć fantastyczna, wywołała u mnie szybsze bicie serca, a fakt, że grałem w nią na telefonie.
Wieczór wcześniej nie mogłem spać przez Dooma Ethernal, jeszcze wcześniej mój sen skradła Forza Horizon 4… We wszystkie te gry, jak i w wiele innych, grałem na całkiem zwyczajnym smartfonie. I to było niesamowite! Oto równoległa, nowa generacja, a jej forpocztą jest Xbox Game Pass, a konkretniej „efekt uboczny” usługi Microsoftu w wersji Ultimate, czyli cloud gaming.
Co to jest i na czym polega cloud gaming zwany również graniem w chmurze? Najprościej wyjaśnić to można określeniem „growy Netflix”. Mając styczność z Netflixem czy HBO GO dokładnie wiecie czego się spodziewać. Włączacie telefon, odpalacie aplikację i już można grać w całą bibliotekę gier bez pobierania ich na dysk. Spośród usług tego typu, które rozwijają się na rynku, propozycja Microsoftu wydaje się być obecnie najbliższa ideału.
Jak więc zacząć przygodę z chmurą gamingową? Zakładając, że macie w domu szybkie Wi-Fi z możliwością pracy w paśmie 5 GHz i posiadacie współczesnego smartfona z nowszą wersją Androida (na urządzeniach Apple usługa wciąż nie działa) to wejście w chmurę jest bardzo proste. Oto instrukcja:
Obecnie usługa MS oferuje chmurę blisko 200 gier, a lista jest stale rozbudowywana (w jednej z ostatnich aktualizacji dodane zostały gry z usługi EA Play). Dostęp do tej pokaźnej biblioteki wymaga aktywnego abonamentu Xbox Game Pass Ultimate i posiadania dedykowanego kontrolera. Osobiście kupiłem pad MOGA xp-5a wraz z uchwytem na telefon, ale wśród polecanych urządzeń jest też (droższy) „switchowaty” Razer Kishi czy chociażby tradycyjny kontroler do Xboxa One.
Jeżeli chodzi o telefon, to testowałem chmurę na Realme 6, a moja domowa sieć w teście Speed Test wyglądała tak:
Pamiętaj: aplikację Xbox Game Pass ściągniesz na razie wyłącznie na telefon z Androidem, a do poprawnego działania potrzebne jest Wi-Fi 5 GHz
Testowałem kilkanaście gier, głównie na produkcje AAA, reprezentujące różne gatunki i sposób grania. Wśród tytułów znalazły się między innymi: Gears 5, Forza Horizon 4, Doom Ethernal, Halo, Mortal Kombat X, Wiedźmin 3, Hellblade, Killer Instinct, Ori and The Blind Forest, Celeste czy wspomniany już Blair Witch. W każdej z tych gier spędziłem sporo czasu, co pozwoliło mi wyrobić sobie zdanie, zarówno o obecnej kondycji cloud gamingu, jak i jego prawdopodobnej przyszłości.
Przede wszystkim warto podkreślić, iż wszystkie testowane przeze mnie produkcje uruchamiały się szybko, wyglądały bardzo dobrze i chodziły płynnie… przez większość czasu. Niestety, mimo stabilnego i dość szybkiego łącza, lagi wciąż są nierozerwalnym elementem growej chmury, podobnie jak rozpikselowywanie się gier czy rozdzieranie obrazu. To jeszcze nie jest standard odpowiedni dla regularnych graczy – warto o tym pamiętać.
Nie oczekujcie też od małoekranowego cloud gamingu wysokiej precyzji sterowania. W strzelankach FPP i TPP musiałem wspomagać celowanie (prawy analog) korektą pozycji postaci (lewy analog), w wyścigach raczej nie poradziłbym sobie na wyższych poziomach trudności, gdzie wirtualni kierowcy nie wybaczaliby tak wielu błędów, a w platformówkach zdarzał się niechciany, często zgubny krok w bok. Sterowanie to obecnie najpoważniejszy mankament, w niektórych produkcjach umożliwiając zabawę jedynie na niskich poziomach trudności.
Testy przyniosły też dość zaskakujący wniosek. Otóż nie do końca powinniśmy myśleć teraz o usłudze, jako o graniu mobilnym w rozumieniu takim, że swobodnie przemieszczamy się z telefonem po domu czy ogrodzie. Wszystko działało u mnie doskonale, ale gdy oddaliłem się od routera Wi-Fi dalej niż na kilka metrów, zaczynały niestety pojawiać się problemy: piksele wychodziły z ekranu, a obraz rwał tak, że o jakimkolwiek komforcie grania nie było mowy.
Podsumowując, chcę podkreślić, iż wspomniane wyżej problemy ze sterowaniem czy rwaniem animacji, nie psuły mi efektu WOW, pojawiającego się kilka razy podczas obcowania na telefonie z każdym kolejnym wysokobudżetowym killerem.
Pamiętaj: cloud gaming to teraz świetna opcja do okazjonalnego grania na niskich poziomach trudności i jako taka (i tylko taka) sprawdza się dość dobrze.
Gdybym miał dziś doradzić komuś wybór najlepszej formy doświadczania gier, to wciąż zdecydowanie postawiłbym na jedną z konsol lub desktopa. Chmura jest na razie dodatkiem i jedynie bardzo solidnym zwiastunem wielkich zmian. Doom Ethernal na 65-cio calowym TV, odpalany na Xboxie Series X to zupełnie inne doświadczenie niż na małym ekranie telefonu. Niemniej, już teraz można wskazać pewną przewagę cloud gamingu nad tradycyjnym modelem grania, wymagającym instalacji gier na dysku.
Po pierwsze… nie musimy mieć dysku (no prawie). O zapewnienie wolnego miejsca dba dostawca usługi, a nie my. Po drugie, niepotrzebne są drogie urządzenia napakowane najnowocześniejszymi technologiami, aby odpalać przepięknie wyglądające, nowoczesne gry. Można w nie grać wykorzystując już posiadane telefony, tablety, a w przyszłości pewnie też telewizory.
Kolejną zaletą jest to, że dostęp do najaktualniejszych wersji gier mamy natychmiast i nie musimy czekać na kuriera albo na to, aż gra lub aktualizacja pobierze się i zainstaluje na dysku. No i mimo wszystko – mobilność. Wcześniej pisałem, że w moim przypadku musiałem znajdować się bardzo blisko routera, więc mobilność była dość umowna, jednak zasięg sieci można łatwo poprawić inwestując w gamingowy router, repeatery lub meshe.
To wszystko sprawia, że próg wejścia w świat wielkich gier już dziś jest stosunkowo niski, a będzie obniżał się jeszcze bardziej. Zanim gry w chmurze staną się standardem, większość osób będzie dysponowała odpowiednio szybkim łączem, a technologia 5G będzie dostępna bez poważniejszych ograniczeń. Choć na razie w starciu streaming vs. tradycyjne granie wygrywa to drugie, nie będę zaskoczony jeśli za 3-4 lata sytuacja się odwróci.
Pisząc na temat chmury nie mogę pominąć jeszcze jednej ważnej funkcji jaką udostępnia nam Microsoft. Otóż, zaraz po zakupie konsoli Xbox Series X, którą, zaskakując sam siebie, wybrałem na start nowej generacji, sprawdziłem też funkcję remote play. Działa ona dość podobnie do chmury, tyle tylko, że grać można wyłącznie posiadając konsolę i zainstalowane na dysku gry.
Choć konkurencja oferuje swoje warianty gry zdalnej, udało mi się na razie zapoznać tylko z usługą dostępną na konsoli zielonych. Grałem dokładnie w tych samych warunkach i na tym samym sprzęcie co w przypadku opisywanych testów chmury. Jakie są moje odczucia?
W przeciwieństwie do chmury, gry działały doskonale także w dalszej odległości od źródła Wi-Fi, wszystko chodziło bardzo płynnie i wyglądało doskonale. Tutaj o większych kompromisach mówić już nie można. Kończymy grę na konsoli, przenosimy na sofę z telefonem, gdzie kontynuujemy przygodę. Chociaż mały ekran wciąż nie sprzyja imersji, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w ten sposób zaliczać jakieś mniej fascynujące, powtarzalne elementy niektórych gier.
Wiecie już wszystko: jak działa granie w chmurze w wydaniu Microsoftu, jak rozpocząć przygodę z usługą, co jest Wam niezbędne i czego oczekiwać. Po wielogodzinnych testach, mam bardzo pozytywną opinię na temat opisanej technologii zwanej wcześniej xCloud. Liczne problemy techniczne pozostają w cieniu ogromnego potencjału, który już teraz łatwo dostrzec. Do tego dość niski próg wejścia sprawia, że większość osób może sobie samodzielnie przetestować tę „dodatkową” funkcję Xbox Game Passa.
Choć zdecydowanie granie na telefonie nigdy nie zastąpi wrażeń jakie zaoferuje duży telewizor to w końcu otrzymałem jednoznaczny dowód na to, że niedługo usługa tego typu faktycznie może pojawić się wśród moich aplikacji Smart TV i zająć miejsce obok Netflixa. Cloud gaming 2020 to jednak wciąż „gadżet”, który przetestować powinni wszyscy fani nowych technologii i gier.
Komu jeszcze polecam smartfonowego Xboxa? Na tę chwilę usługa wydaje się być idealną dla osób, które konsoli (przynajmniej Xboxa) i komputera gamingowego nie mają i nie planują kupić, a są ciekawi, o co chodzi z tym całym Halo i Gearsami. Świetnie sprawdzi się też przy niezobowiązujących sesjach w ulubione gry, gdy po prostu chwilę chcemy sobie „postrzelać”.
Zresztą, czy naprawdę muszę pisać więcej? Ściągajcie aplikację i sprawdźcie na początek gry, które wspomagają granie dotykowe. Zobaczycie jak Wam działa na domowym łączu, a potem sami zdecydujecie, czy chcecie zainwestować w pada i abonament Game Pass. U mnie chwyciło i gdyby nie to, że mam Xboxa z opcją remote play, pewnie spędziłbym w chmurach jeszcze wiele kolejnych godzin.
Dajcie znać w komentarzach jakie są Wasze wrażenia, czy podzielacie mój optymizm i jak widzicie przyszłość cloud gamingu. Miłego grania na czymkolwiek, gdziekolwiek.
Jeżeli chcesz sam przekonać się jak dużo wrażeń może dostarczyć chmura Xbox Game Pass sprawdź dopasowane produkty w sklepie x-kom:
Ja może odpowiem na minusy. U mnie praktycznie lagów nie ma. Mam dość stabilne łącze internetowe w domu i gdy jestem sam mogę spokojnie grać bez żadnych pikseli czy zacinania się gier. W momencie podłączenia większej ilości urządzeń, tj. Laptop, tv i inne telefony, przełączam się na dane komórkowe (mam 100GB pakietu LTE i przy prędkości około 130 mb/s również gran bez zakłóceń). Co do gier, grałem już w sporo tytułów i w tych bardziej wymagających (GEARS5 czy MassEffect wszystko było idealnie). Sterowanie też bardzo dobre. Może to co opisujecie zależy właśnie od jakości internetu i od sprzętu, na którym gracie, bo u mnie zawsze wszystko jest na bardzo dobrym poziomie. Małe napisy średnio mi przeszkadzają. Mam to szczęście, że znam angielski, ale i tak da się spokojnie rozczytać to co w razie w jest wypisane na ekranie 🙂 takie moje spostrzeżenia. Oceniam tą apkę na 10/10, bo brakowało mi czegoś takiego w smartfonie i cena jest na prawdę niska za taką ilość gier 😉
Hej. Autor z tej strony 😉 Niestety pisząc recenzję muszę wytknąć pewne rzeczy, żeby ktoś zaraz nie wytknął mi, że nie wspomniałem o czymś co może, ale nie musi, uwierać. Wydźwięk artykułu jest zdecydowanie pozytywny – również jestem wielkim fanem tej technologii. Zresztą tylko i wyłącznie entuzjazm w stosunku do chmury MS skłonił mnie do napisania tego artykułu. Myślę, że wskazane problemy za 2-3 lata zniknął i wszystko będzie działać jak jużdziś działa remote play, które miałem okazję przetestować po zakupie XSX.
Dzięki za Twoją opinię.