Google Translator kiedyś i dziś
Tłumacz Google w ciągu kilkunastu lat swojego istnienia ogromnie się rozwinął. Jakiś czas temu przekroczył liczbę stu języków, na które potrafi przełożyć tekst. O ile liczba obsługiwanych języków robi duże wrażenie, na szczególną uwagę zasługuje coraz to bardziej udoskonalana jakość tłumaczonych tekstów. Pisząc o jakości, mam na myśli głównie poprawność gramatyczną, językową czy stylistyczną.
Kiedyś Google Translator przekładał teksty dosłownie, słowo po słowie, a tłumaczenia były pozbawione sensu i logiki. Obecnie narzędzie wykorzystuje metodę „uczenia maszynowego” oraz NMT (Neural Machine Translation), co w dużym uproszczeniu odpowiada za poprawność gramatyczną oraz dopasowanie kontekstu do tłumaczonej wypowiedzi. W ten sposób narzędzie faktycznie uczy się na podstawie tego, co tłumaczą na co dzień użytkownicy. Dzięki temu finalnie możliwe jest uzyskanie coraz lepszych jakościowo tłumaczeń.
Jednak warto dodać, że obecnie ta metoda wykorzystywana jest jedynie przy kilku najbardziej znanych językach świata, a wprowadzanie jej do kolejnych zajmie jeszcze trochę czasu. Tłumaczenie z pendżabskiego na zulu będzie więc nieco bardziej uproszczone niż z angielskiego na hiszpański i warto mieć to na uwadze, jeśli zainteresuje was tłumaczenie z egzotycznego języka. W tym wypadku niestety również polskiego.
Głosowe tłumaczenie jest znacznie gorsze jakościowo niż tłumaczenie skopiowanego tekstu. Translator zaczyna tłumaczyć w połowie zdania, które przerywa i tłumaczy, lub w wypowiedzi po pierwszym przecinku czyli w połowie zdania, Z tego względu przetłumaczone głosowo fragmenty zdań po scaleniu są zupełnie bez sensu. Obecnie nie działa głosowe tłumaczenie całych zdań, chodź nie rozumiem dlaczego skoro tłumaczenie tekstowo wielu zdań jest sprawniejsze