Retro Geex: TOP 10 gier na Pegasusa. W co zagrywaliśmy się w latach 90.?

Niedroga, niewielka, będąca zrzynką Famicoma od Nintendo. Konsola Pegasus Family Game to bez wątpienia jedno z najbardziej rozpoznawalnych urządzeń lat 90. w Polsce. Jednocześnie można w niej upatrywać swoistego fenomenu kulturowego, będącego częściowym odbiciem zmian zachodzących w kraju po transformacji ustrojowej. Przy jakich tytułach paliliśmy zasilacze i rozwalaliśmy pady? Poznajcie subiektywny ranking 10 najlepszych gier na Pegasusa.

Pegasus, czyli złote dziecię raczkującego wolnego rynku okresu transformacji

Zmiany ustrojowe po 89. roku przywróciły Polakom możliwość zakładania prywatnych przedsiębiorstw. Zmniejszyły się również restrykcje co do opuszczania granic państwa przez obywateli. Tym samym z miesiąca na miesiąc coraz więcej towarów z najróżniejszych gałęzi przemysłu trafiało do kraju kanałami importowymi.

W taki właśnie sposób znalazł się w Polsce między innymi klon popularnego Famicoma. Wprost z dalekiej Tajlandii, sprowadzony przez dwóch biznesmenów: Marka Jutkiewicza i Dariusza Wojdygę, którzy słusznie zauważyli, że jest w kraju nisza, którą stosunkowo niewielkimi nakładami finansowymi mogą wypełnić.

Ktoś powie: „ale jak to, jak można legalnie sprzedawać urządzenie będące podróbką innego urządzenia?”. Cóż, wtedy rzeczywiście można było to robić. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych weszła w życie dopiero w maju 1994 roku, a do tego czasu Pegasus zdążył już przynieść dwójce biznesmenów milionowe dochody.

Podobnie rzecz miała się z kartridżami na Pegasusa. Nabyć można je było na pierwszym lepszym bazarku, choć wiązało się z tym ryzyko, że dostaniemy inną grę niż sugerowała okładka. W tym przypadku ustawa z 1994 roku niewiele zmieniła. Wiem, bo sam jako dzieciak bez problemu zaopatrywałem się w pirackie kartridże jeszcze na początku obecnego stulecia.

Historię Pegasusa, bogatą i ciekawą, zostawmy jednak na inną okazję. Skupmy się na grach, które przez lata urosły do rangi kultowych. Oto subiektywne TOP 10 najlepszych gier na Pegasusa.

Oczywiście pisząc o „Pegasusie”, dokonuję swoistego skrótu myślowego, bo mam na myśli także wszystkie jego podróbki (swoją drogą, zauważcie, jaki to paradoks, że podrabiane urządzenie doczekało się dziesiątek innych podróbek).

Najlepsze gry na konsolę Pegasus – top 10

Little Mermaid

Jako chłopiec grałem w tę grę po kryjomu. No bo jak to tak, sterować kobiecą postacią w „dziewczyńskiej” grze? Gdyby koledzy z podstawówki się dowiedzieli, moja męskość z miejsca zostałaby zakwestionowana. To były czasy, w których każdy chciał być zielonym Power Rangersem i za pomocą specjalnego fletu wzywać Smokozorda.

Nie mogłem jednak nic poradzić na to, że Little Mermaid było grą przecudowną – piękną, pod każdym względem dopracowaną i niesamowicie wciągającą. Każdy etap zakończony jest walką z bossem, pojawiają się też jakieś romantyczne tekstowo-graficzne przerywniki, które każdy chłopiec aspirujący do bycia Wojownikiem Mocy musiał czym prędzej przewijać. Świetna była też interakcja z przedmiotami z otoczenia (np. muszlami lub beczkami), które wykorzystujemy jako broń.

Poziom trudności był żenująco niski, co żadnego kilkuletniego Power Rangersa dziwić nie mogło. Była to wszak gra dla dziewczyn.

Little Mermaid Pegasus

Super Mario Bros

Zaryzykuję stwierdzeniem, że dla większości graczy z Kraju Kwitnącej Cebuli było to pierwsze zetknięcie z sympatycznym wąsatym hydraulikiem, który szukając swej ukochanej księżniczki, gotów był „rzeki przepłynąć” i „góry pokonać”, by na koniec dowiedzieć się, że „Princess is in the another castle”.

W Super Mario Bros na Pegasusa grał chyba każdy posiadacz tejże konsoli. Głównie dlatego, że tytuł  znajdował się w kartridżowym starterze ze słynnym  9999999999999999999 gier w 1. Super Mario Bros było grą trudną, w wielu momentach wymagającą posługiwania się wypracowanymi schematami. Nie wiem jak wy, ale ja do dziś pamiętam większość miejsc, w których kryły się zielone grzybki z dodatkowym życiem.

Co tu dużo mówić, gdyby piraci nie sprofanowali wąsatej świętości od Nintendo, możliwe, że marka Mario nie byłaby dziś w Polsce tak rozpoznawalna.

Super Mario Bros Pegasus

Tank 1990

Kolejny tytuł dołączany często do konsol w kartridżowych starterach. Gra legendarna, niesamowicie angażująca, zwłaszcza kiedy grało się w trybie kooperacyjnym. Cele rozgrywki były w zasadzie dwa: po pierwsze, należało pozbyć się wszystkich wrogich czołgów, które przez jakiś respawnowały się na górze mapy; po drugie – za wszelką cenę nie można było dopuścić do zniszczenia godła. Wtedy to bowiem gra definitywnie się kończyła, nawet jeśli mieliśmy w zapasie jeszcze kilka żyć.

W Tank 1990 dostępny był kreator poziomów, w którym można było zaprojektować mapę według własnego widzimisię i na przykład uczynić ją nie do przejścia. Świetna zabawa, choć z tego, co zapamiętałem, gra single’owa dość szybko stawała się nużąca.

Tank 1990 Pegasus

Contra

Dynamika rozgrywki, różnorodność broni i etapów, skrajnie wymagający poziom trudności… nawet po latach, gdy ktoś mówi „Pegasus”, moją pierwszą myślą jest „Contra”. W tej strzelance grało wszystko, co zagrać miało. Było nowatorsko (dwa etapy z widokiem zza pleców), było grywalnie, było na tyle doskonale, że nawet wracając do Contry po latach, z pewnością się nie zawiedziecie.

Znakomicie grało się zarówno solo, jak i w co-opie. Nie da się jednak ukryć, że ten drugi tryb dawał dużo więcej frajdy. To była kooperacja pełną gębą, spontaniczne dzielenie się zadaniami znacząco przyśpieszało rozgrywkę i fundowało obojgu graczy masę satysfakcji.

Warto wspomnieć, że wiele portali branżowych (między innymi IGN) umieszczało kontrę w zestawieniach najtrudniejszych tytułów w historii gier. I rzeczywiście, coś w tym było. Przejść Contrę z początkowymi 3 życiami było piekielnie trudno. Na szczęście twórcy przewidzieli to, umożliwiając przed rozpoczęciem rozgrywki wklepanie skrótu klawiszowego, który zwiększał liczbę żyć do 99.

Contra Pegasus

Power Rangers 2

Powiedzmy sobie jasno – to nie była gra wybitna. Powtarzalna, prosta, momentami bardzo irracjonalna ze względu na obcą dla polskiego dzieciaka azjatycką stylistykę. Ale ponieważ to mój ranking, nie mogłem pominąć jej w tym zestawieniu. Dlaczego?

Bo dawała mi to, o czym jako siedmio- czy ośmiolatek marzyłem najbardziej – możliwość wcielenia się w bohaterów ulubionego serialu. Każdy etap to inny Ranger i inny boss do pokonania. Łącznie poziomów do przejścia było pięć, co łamało moje dziecięce serce, ponieważ twórcy nie dali nam grywalnego zielonego Wojownika Mocy, który – jak wiadomo – był najfajniejszy i miał wypasionego Smokozorda wyłaniającego się z morskich głębin niczym Godzilla.

Wróćmy jednak do samej gry. Każdy z wojowników zaczynał etap z pistoletem laserowym i w trakcie rozgrywki dostał specjalną broń. Czarny Ranger dostawał topów, różowa wojowniczka – łuk, żółta – sztylety (które były gorsze niż pistolet), niebieski – coś w rodzaju obustronnego trójzęba, czerwony Ranger natomiast wymachiwał mieczem.

Zwieńczeniem każdego levelu była walka z bossem, którego każdy z fanów serialu rozpoznawał natychmiast. Mierzyliśmy się m.in. ze Złotym czy wiedźmą Ritą. Z perspektywy czasu Power Rangers 2 wygląda tak sobie, ale naówczas ta gra była czymś, co powodowało ciarki na małoletnich plecach.

Power Rangers 2 Pegasus

Chip ‘n Dale Rescue Rangers 2

Zagrałem w tę grę głównie dlatego, że padłem ofiarą oszustwa. Kupiłem pirackiego kartridża z naklejką Mortal Kombat. Nakręcony na godziny mordobicia, włożyłem kartridż do swojego Pegasusa i… rozbeczałem się.

Po pierwsze dlatego, że poczułem się oszukany (mimo że sam oszukiwałem, kupując pirata). Po drugie – nigdy nie byłem fanem Chipa i Dale’a, głównie dlatego, że ich piskliwe głosy doprowadzały mnie do furii (skądinąd awersja do piskliwych dubbingów a la wiewiórka do tej pory mi nie przeszła).

Skoro już jednak wydałem sporą część oszczędności, trzeba było zagrać. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że w Chip ‘n Dale Rescue Rangers 2 gra się fantastycznie. Poziomy były zróżnicowane, motyw z rzucaniem skrzynkami – świetnie zrealizowany, a warstwa wizualna, jak na tamte czasy, prezentowała się wręcz obłędnie.

Co znamienne dla platformówek z tamtych czasów, grę można było przejść w trybie kooperacyjnym.

Chip 'n Dale 2 Pegasus

Bomberman

Podkładanie bomb, ukrywanie się za ścianami labiryntu i kombinowanie, jak tu zdematerializować te irytujące potworki, które łażą za nami jak Wokulski za Izabelą Łęcką. W Bombermanie świetne było to, że trzeba było kombinować, a jedno nieostrożne posunięcie niweczyło nasze wysiłki.

Swoją drogą, jak na możliwości Pegasusa widoczne na przykładzie innych gier, od strony wizualnej Bomberman wyglądał dość biednie. Na szczęście w całości nadrabiał grywalnością, która stała na bombowym (hehe) wręcz poziomie.

Bomberman Pegasus

The Fantastic Adventures of Dizzy

Bardzo przyjemna platformówka. Taka bezbronna. Dosłownie. W grze możemy zbierać bęcki, ale nie możemy nic zrobić naszym przeciwnikom, więc wszelkie przeszkadzajki należy po prostu omijać. Do tego potrzebny będzie solidny refleks. Po drodze rozwiązujemy też zagadki logiczne.

Warto zatrzymać się na chwilę przy postaci głównego bohatera, bo wcielamy się… w jajo imieniem Dizzy. No dobra, może nie do końca, bo Dizzy należy do ludu jakiegoś tam… ale jego wygląd jest tak sugestywny, że aż człowieka kusi, by pójść po sól i majonez.

Gra jest dość długa, jak na standardy tytułów na Pegazusa, ale i bardzo wciągająca. Ilekroć pojawia się jakieś zestawienie najlepszych gier na tę konsolę, The Fantastic Adventures of Dizzy bankowo musi się w niej znaleźć. I nie ma w tym przypadku, bo to absolutny klasyk.

Fantastic Adventures of Dizzy Pegasus

Duck Hunt

Nawet najbardziej podrabiane podróbki podróbek musiały mieć w zestawie akcesorium w postaci pistoletu. I co z tego, że służył on ledwie do dwóch gier na krzyż, skoro jedną z nich było Duck Hunt. Formuła gry była prosta. Irytujący pies, który naśmiewał się z nas przy każdej okazji, wskakiwał w krzaki i płoszył znajdujące się za nimi kaczki. Te wzbijały się do lotu, a naszym zadaniem było, a jakże, zestrzelenie ich.

Cóż to była za immersja jak na tamte czasy. Strzelanie z pistoletu do kaczek. Każdy dzieciak zastanawiał się, w jaki sposób to działa. A trzeba pamiętać, że były to czasy, w których nie dało się wygooglowywać odpowiedzi na wszystkie egzystencjonalne pytania. Po pierwsze dlatego, że użytkowników internetu w Polsce było wówczas tylu, co dziś entuzjastów Fallouta 76. Po drugie – nawet jeśli ktoś miał modem telefoniczny, i tak wykorzystywał go wyłącznie do czatowania.

PS. do dziś nie wszyscy wiedzą, że można było grać w tę grę w dwie osoby: jedna strzelała, a druga sterowała kaczkami.

Duck Hunt Pegasus

Micro Machines

W erze Pegasusa niewiele było gier wyścigowych wartych uwagi, więc bezkonkurencyjnym tytułem w tej kategorii jest bez wątpienia Micro Machines. Co rzuca się w oczy jako pierwsze, to duży wybór rodzajów pojazdów, jakimi możemy się ścigać. Mamy zwykłe samochody, terenowe, a nawet helikoptery czy czołgi.

Kolejna rzecz – wszystkie pojazdy są miniaturowe, a co za tym idzie – wyścigi odbywają się na biurku, piaskownicy, a nawet w wannie. Gra jest trudna, przeszkody mnożą się w nieskończoność i nigdy nie wiadomo, co znajdziemy za kolejnym zakrętem. Z drugiej strony – zwycięstwa w Micro Machines smakują wybornie.

Micro Machines Pegasus

Kartridże do Pegasusa czy wersje przeglądarkowe. Jak można odświeżyć tytuły z dzieciństwa?

Handel kartridżami do Pegazusa to przeszłość? Portale aukcyjne pokazują, że nic bardziej mylnego. Jeśli ktoś chciałby obudzić w sobie duszę kolekcjonera, droga wolna. Ci natomiast, którzy chcieliby po prostu odświeżyć sobie tytuły z dzieciństwa, bez problemu znajdą je w sieci w wersjach przeglądarkowych.

Gdzie konkretnie? Odpowiedź w poniższym filmie.