Olbrzymią zagwozdką może być również spojrzenie na potencjalne odkrycia z perspektywy wyznawców czołowych religii, tak bardzo przecież teo- i antropocentrycznych. Jak bowiem dalej wierzyć w boga, tego samego, który stworzył nas na własne podobieństwo, nakazał całej faunie i florze poddać się naszej woli, kiedy teraz nagle się okazuje, że jest coś poza tym? Że gdzieś na odległej planecie znajduje się życie wymykające się boskiemu stworzeniu, bo nawet przez nie nieuchwycone w świętych pismach?
Według wspomnianego już księdza Davisona spora część wyznawców czołowych religii na świecie bez większego trudu przyjęłaby ideę życia pozaziemskiego. Podobne zdanie zdaje się mieć Duilia de Mello. Astronomka i profesorka fizyki na Uniwersytecie Katolickim powiedziała, że często spotyka się z pytaniami seminarzystów na temat inteligentnego życia we wszechświecie. Jej odpowiedzi zwykle sprowadzają się do stwierdzenia, że „jeżeli jesteśmy wytworami stworzenia, to dlaczego równolegle życie nie mogłoby się rozwijać na innych planetach?”.
Ksiądz Jose Gabriel Funes, 45-letni jezuita, szef Obserwatorium Watykańskiego i doradca naukowy papieża Benedykta, również nie wyklucza możliwości istnienia życia na innych planetach. W sierpniowym wywiadzie dla watykańskiego „L’Osservatore Romano” stwierdził, że jest to bardzo możliwe, gdy weźmie się pod uwagę liczbę galaktyk z własnymi planetami. Funes powiedział ponadto, że wykluczyć nie można również hipotezy o tym, że we wszechświecie żyją istoty podobne do ludzi lub nawet nas przewyższające pod względem intelektu.
Nie wszyscy teologowie jednak są zgodni co do idei życia na innych planetach.
Przewodniczący Southern Baptist Theological Seminary, Albert Mohler, zapytany w 2008 roku o to, czy kosmici mogą istnieć, odpowiedział przecząco, dodając przy tym, że ludzkość „nie ma powodu sądzić, że istnieje jakaś inna historia. W Piśmie nie ma nic, co by mówiło, że gdzieś nie mogą istnieć inne formy życia. Jednocześnie powiedziano nam, że kosmos został stworzony po to, aby na naszej planecie Jezus Chrystus – w przestrzeni, czasie i historii – przybył zbawić grzeszną ludzkość”.
wysłaliśmy właśnie w kosmos najpotężniejszy teleskop w historii, a tymczasem antyszczepy boją się przyjąć szczepionkę na covid. masakra. ludzie i foliarze to jak dwa odrębne gatunki homo sapiens
To jest nic że oni się boją przyjąć szczepionki. Najlepsze jest to że zaszczepieni boją się ze się zaraża.
Zaszczepieni po prostu ogarniają, że 90% to nie jest 100%, a zaszczepienie to nie jest kod na nieśmiertelność w GTA.
Nota bene, akurat tego rodzaju niechęci nie rozpatrywałbym w kategoriach strachu.
Bo mają mózgi i wiedzą, że nikt nie obiecywał im 100 procentowej ochrony. Nawet na samym początku pandemii było to tylko 95%, czyli 1 na 20 osób chorowała.
Czy G. Gągula zna skład szczepionki?
Ciekawe, kiedy się zorientujesz jaki tępy jesteś?!
Ewolucja trwa, część gatunku z lenistwa wraca na drzewa 🙂
Budzi się we mnie zwierzę, ale obawiam się, że to właśnie leniwiec.
Nie jestem antyszczepionkowcem.Zapraszam do przeczytania o efektach ubocznych szczepionek na stronie MZ, najgorszym jest niestety smierc.Jezeli mają takie skutki uboczne,należy dobrze to przemyśleć,lub wycofać je z obrotu,wyprodukować takie które będą bezpieczne i skuteczne,a później mieć pretensje do osób, które nie chcą się szczepić.Wyglada na to,że to normalnie rozumujący ludzie,więc nie rozumiem z czego problrm?
Zaszczepiłam się trzeba dawkami. Cała moja rodzina jest zaszczepiona. Bardzo wielu moich przyjaciół i znajomych także. O jakiej umieralności więc opowiadasz? Wszyscy czujemy się świetnie i jesteśmy zdrowi. Oczywiście po pierwszej dawce wystąpiło rozbicie i lekka temperatura,ale właśnie tak powinno być. Masz ochotę zdychać pod respiratorem? Nikt nie broni. Tylko dlaczego za nasze pieniądze?
Religie radziły sobie już z nie takimi kłopotami i absurdami. Poradzą sobie i z tym, a wierni jak zawsze to łykną bez zastanowienia. Przecież kościół twierdził, że stwierdzenie, iż „Ziemia nie jest ani środkiem świata, ani nieruchoma, ale cała się obraca” jest nieprawdziwe i niezgodne ze Słowem Bożym. Gdy okazało się, że jednak jest zgodne z doświadczeniem, kościół nie miał problemu z zaprzeczeniem samemu sobie i stwierdzeniem, że jednak jest to zgodne ze Słowem Bożym… po prostu Słowo Boże dostosowuje się do odkryć naukowych (a nie odwrotnie). Mówi się wiernym, że jednak coś jest ok (np. przeszczep serca) a wierni, wcześniej gorącą walczący o „prawdę” mówią „no okej” i karawana jedzie dalej.
Wtedy okaże się, że Oni też wierzą w Boga.