Koniec Mango 24. Przypominamy gadżety, wspominamy zakupy

Telefon dla VIP-ów, maszyna do waty cukrowej, zwijana klawiatura, miniaturowy aparat… Te i rozmaite inne produkty można było zakupić za pośrednictwem telezakupowej stacji Mango 24. Od 1 sierpnia przestanie ona nadawać. Ponieważ Mango 24 to kawałek historii polskiej TV, a niejeden geek zetknął się z kosmicznym na owe czasy asortymentem, przypominamy kilka zapadających w pamięć technologicznych produktów i dzielimy się wspomnieniami naszych redaktorów.

Gulczas i niezniszczalne pióra, czyli zakupowe hity Mango

Choć jako całodobowa stacja Mango zaczęło działać w 2002 roku, już wcześniej jego ofertę można było spotkać na antenie RTL 7 (potem TVN 7). Często były to zachodnie bloki reklamowe z dodanym polskim lektorem, którym był Wojciech Dziwulski. Jednak z czasem zaczęli się pojawiać również i bardziej swojscy prowadzący. Klaudiusz Sevkovic i inne gwiazdy Big Brothera, Joanna Bartel ze Świętej wojny i Zygmunt Chajzer chyba też się przewinął – wspomina Łukasz. Do galerii osobowości można dodać między innymi detektywa Krzysztofa Rutkowskiego oraz cieszącego się popularnością na przełomie lat 90. i 00. Norbiego.

Wszyscy oni promowali najrozmaitsze produkty, które miały ułatwić lub uatrakcyjnić życie widzom. Część była sprzętami RTV i AGD, część stanowiły różne gadżety i akcesoria( np. alkomat Driveguard czy niezniszczalne pióra Penalli, które miało kilka osób w redakcji), a nawet preparaty. Ale pojawiały się też, na przykład, książka wspomnianego Rutkowskiego czy film Jerzego Gruzy Gulczas, a jak myślisz na video i DVD. Niektóre z reklamowanych przyrządów stały się niemalże ikonami telewizyjnej popkultury przełomu stuleci, w tym na przykład cudowne pasy do ćwiczeń, który zresztą oferowały także inne teleoferty (z polsatowskim TV Marketem na czele).

Czasem kolorowo, czasem boleśnie – telezakupowe wspomnienia naszych redaktorów

Wokół wielu sprzedawanych przez tego typu media produktów roztaczano aurę przebojowych, niesamowitych, hi-technowych czy pionierskich. Mogły więc budzić zainteresowanie widzów, zwłaszcza tych najmłodszych lub spragnionych nowinek. Tak na przykład jeden z towarów wspomina Agnieszka:

Chociaż najnowsze odkurzacze czy eleganckie zestawy garnków nie robiły na mnie większego wrażenia, to z fascynacją oglądałam magiczną płytkę do mycia srebra i biżuterii. Nawet sugerowałam mamie zakup tego cuda, widząc, jak poleruje srebrne łyżeczki. Niestety nie dała się namówić, a ja nie zaspokoiłam swojej dziecięcej ciekawości.

Ekran ekranem, ale rzeczywistość bywała czasem mniej kolorowa – ewentualnie nie w tę stronę, co trzeba, o czym przekonał się Igor:

Mojej świętej pamięci babcia od zawsze była zafascynowana telezakupami i jak coś jej się spodobało, to szybko łapała za telefon i kupowała. Tak się złożyło, że w okresie jej szału zakupowego robiliśmy w naszym mieszkaniu remont. Babcia słysząc to zaproponowała nam pożyczenie wałka na wysięgniku, oczywiście nabytego w Mango. Wyglądał on mniej więcej tak, że po jednej stronie wałka odkręcało się zawór a do środka wałka nalewało farby. Dzięki temu rzekomo malowanie ścian miało być prostsze i szybsze, bez konieczności ciągłego namaczania końcówki w farbie. Mój ojciec nalał więc do wałka „niebiańskiego błękitu” i przystąpił do zmiany koloru ściany. Jeden energiczny ruch po płaskiej powierzchni zakończył się spektakularnym rozbryzgiem farby we wszystkie możliwe kierunki, niczym rower szybko przejeżdżający przez kałużę. Wszystko było niebieskie: szafa, podłoga, sufit i oczywiście twarz mojego taty, oprócz ściany właściwej.

Takie i podobne wypadki sprawiały, że Mango czy TV Market wielu osobom nie kojarzyły się najlepiej. A niektóre wspomnienia bywały nawet ciut bolesne, jak pokazuje przykład Tadka, któremu została pamiątka :

Moja rodzicielka skusiła się na pas do ćwiczen, bo zaczęła odczuwać skutki pracy biurkowej. Ja, młody pochłaniacz TV, pełen wiary w spektakularne efekty tego cudownego wynalazku, również postanowiłem spróbować. W oczy rzuciła mi się jedna skromna różnica między reklamą a towarem faktycznym: tam obszar stykający się ze skórą był pokryty silikonem, zaś u nas nieco wymiętą folią aluminiową. Niezrażony założyłem ustrojstwo na siebie i odpaliłem jakiś program. Uczucie mrowienia było dalekie od komfortowego, ale nie bolesne... do czasu. Po kilku minutach poczułem ukłucie jak użądlenie pszczoły, zerwałem z siebie ten złom i moim oczom ukazała się krwawiąca dziura w brzuchu średnicy 3-4 mm. Okazało się, że parszywa folia aluminiowa była w jednym miejscu przetarta i dodatkowo utworzyła szpic, na którym skupił się prąd, zmieniając pas w minispawarkę. Ślad został mi do dziś

Nic dziwnego, że doświadczenie wielu osób z telezakupami było zbliżone do tego, które opisuje Bartek:

Za pierwszym razem pobiegłem nawet opowiedzieć Rodzicom, jak fantastyczną reklamę odkryłem i czy już widzieli? Na szczęście miałem jakieś 7-8 lat, a dziecku wiele można wybaczyć. Kolejne odcinki tego prestiżowego show przyprawiały o zawroty głowy… Za jedno jestem jednak wdzięczny — Mango odniosło znaczący wpływ na moją edukację. Dzięki niemu skutecznie zaprzestałem oglądania TV i nauczyłem się uciekać od nachalnych reklam.

Każdy kij ma dwa końce. Niemniej, choćby z sentymentu, można przyjrzeć się niektórym oferowanym przez Mango gadżetom i urządzeniom elektronicznym, które na małoletnich wersjach redaktorów Geeksa mogły robić wrażenie.

Telefon Haier P5

Piękny, śliczny i uroczy. Jeśli go masz, jesteś trendy i na topie. To cacuszko mniejsze od pióra sprawia, że jesteś bardziej sexy – przekonywała towarzysząca Norbiemu pani Beata. O czym mowa? O telefonie komórkowym Haier P5. Firma, która najbardziej kojarzy się z produkcją sprzętu AGD, ma w swoim asortymencie także urządzenia mobile. Jednym z nich był P5, przedstawiany w reklamie jako symbol statusu społecznego.

Telefon wyróżniał się designem, możliwością zaczepienia go o ubranie przy pomocy dołączonych klipsów oraz laserowym wskaźnikiem. Prowadzący zachwalali też szeroki wyświetlacz (o rozdzielczości 64x102p), trochę jednak przy tym przesadzając i porównując z ekranami panoramicznymi telewizorów. Pomimo całej przebojowej narracji P5 hitem się nie stał, mając w segmencie biznesowym taką konkurencję, jak choćby Nokia 6600 m.in. z aparatem fotograficznym i odtwarzaczem multimedialnym.

Klawiatury Foldable

Tańsze, łatwiejsze w czyszczeniu i bezpieczniejsze w przypadku zalania klawiatury silikonowe można spotkać także dzisiaj. Swego czasu były one cudownym gadżetem znanym z ofert pokroju Mango. Reklamował je tam śp. Marian Glinka, z obrzydzeniem odsuwający od siebie tradycyjną klawiaturę i wyrzucający ją wraz z innymi przy komputerowej eksplozji.

Przy zachwalaniu klawiatury Foldable zwracano uwagę na łatwość w usuwaniu zabrudzeń i związaną z tym dłuższą żywotność akcesorium, większą mobilność i komfort czy obecność dodatkowych klawiszy, jak Power dla komputera czy… Print Screen.  O ile faktycznie klawiatura taka ma większa szanse przetrwać zalanie (stąd często poleca się ją do pubów czy lokali gastronomicznych), o tyle dłuższe pisanie na niej do najwygodniejszych nie należy, nie mówiąc o grze. Tymczasem w reklamie Mango mogliśmy dowiedzieć się, że została ona przetestowana przy bardzo wymagających grach, takich jak wyścigi samochodowe czy wielki futbol.

Aparat Mini Digital Camera

Kieszonkowych rozmiarów Mini Digital Camera miała oferować funkcje dużych aparatów (a więcej niż inne cyfrowe). Urządzenie reklamowano jako sprzęt dobry dla dzieci, a także mogący posłużyć jako kamera internetowa czy do monitoringu. Wraz z aparatem dodawano oprogramowanie do retuszu zdjęć, których można było zrobić około 80.

Gabaryty i perspektywy były niewątpliwie kuszące. Jednak amatorzy fotografii (skupieni na FotoForum portalu Świat Obrazu) zwracali uwagę, że oferowana wysoka rozdzielczość 352x288p jest słaba i nijak się ma do prezentowanych w materiale reklamowym odbitek. Podobne, a z czasem lepsze zdjęcia zaczęły zresztą oferować telefony komórkowe, które następnie powoli ustępowały miejsca smartfonom.

Oczywiście podobnych gadżetów było więcej, choćby różnego rodzaju cudowne sprzęty kuchenne, na czele z maszyną do robienia waty cukrowej czy beztłuszczowym grillem. Osobiście te segmenty wspominam bardzo miło, choć zawsze się po nich człowiek robił jeszcze bardziej głodny.

A jakie Wy macie wspomnienia z Mango 24 i podobnymi telezakupami?

Źródło: Mango, GSMArena, Świat Obrazu