Kangurek Kao is back!

Tate Multimedia, polskie studio, które określa siebie jako dewelopera indie, wchodzi na rynek z ambicjami trafienia do serc fanów Mario i Crasha oraz… starszych odsłon Kangurka Kao. Czy nowy Kangurek Kao ma szansę na zrobienie K.O. konkurencji? Nie. Czy ma szansę na bycie pokochanym? Tak.
Wraz z 7-letnim synem wracamy z godzinnej sesji z ze skocznym zawadiaką i na gorąco dzielimy się wrażeniami z dwóch perspektyw. Mojej, tj. 40-letniego weterana gier, oraz mojego syna, 7-latka, który ma już dość bogate doświadczenie z platformówkami.

Kangurek Kao - gramy

Kangurek Kao – historia, której nie było

Krótko o marce. Gra autorstwa rodzimego studia Tate Multimedia zadebiutowała pierwotnie w 2000 roku na PC i Dreamcascie. Niespełna 3 lata później ukazała się część druga (Runda 2), tym razem na PC, PS2, Nintendo Gamecube i Xboksa (później też w rozwiniętej formie na PlayStation Portable). 2 lata później, w 2005 roku, na rynek trafiła kontynuacja (Tajemnica Wulkanu), już niestety tylko na PC.

Choć gra nie mogła poszczycić się rozmachem na miarę królujących wtedy gier, jak Crash Bandicoot, Gex czy Super Mario 64, to w Polsce zyskała względnie dużą sławę. Do dziś mając spore grono wiernych fanów, którzy uważają tę grę za niemal kultową.

To właśnie fani gry, uprzedzając dwudziestolecie marki, zainicjowali na Twitterze akcję #BringKaoBack, prosząc dewelopera o wskrzeszenie swojej serii. I tutaj dochodzimy do miejsca, w którym jesteśmy obecnie. Po 3 latach produkcji #KaoIsBack!

Czy Kangurka pokochają dzieciaki?

Tak oto po godzinie grania przygodę z Kangurkiem opisuje 7-letni Tymon (przytoczyłem zadania tak, jak zostały one powiedziane).

„Kangurek Kao mi się podobał i będę chciał w niego grać. Mario Odyssey podobał mi się bardziej – jest na pierwszym miejscu, ale Kangurek i tak jest bardzo fajny. Fajne są plansze, szczególnie plaża i plansza z lawą i dżunglowa. Tylko trochę się gubiłem i nie zawsze wiedziałem, gdzie iść (brak znacznika dość przeszkadzał synowi – przyp. red.). Fajnie się bije pięściami a rękawice zmieniają kolory, jak się uderza w fioletowe kryształy. Kangurek (postać, nie gra – przyp. red.) też jest fajny, bardziej podoba mi się niż Kirby, w którego grałem w pociągu, jadąc na pokaz Kao.

Czy Kangurka Kao pokochają starsi gracze?

Tutaj pozwolę sobie wyrazić swoją opinię, choć jedynie pobieżną, bo zbudowaną w oparciu o krótką sesję z grą i rozmowę z developerem, której fragment przytaczam niżej. Nie mając wcześniej styczności ze starszą wersją, sądzę, że jest szansa na to, aby kultowy bohater skradł i moje serce. Dlaczego?

Po pierwsze robotę robi sam kangurek. Postać jest przeurocza, świetnie wykonana i ładnie animowana. Sterowania kangurem-bokserem jest przyjemne do tego stopnia, że zacząłem nawet marzyć o wariancie soulslike tej gry z bardziej rozbudowaną i trudniejszą walką. Bo musicie wiedzieć, że walka jest bardzo prosta i polega głównie na wciskaniu 1-2 przycisków. Standard gatunkowy, którego raczej się spodziewacie.

Wydaje się, że regularni przeciwnicy nie będą stanowić poważniejszego problemu, aspirując do miana sympatycznych przeszkadzajek na drodze do celu. Zaskakujące wyzwanie postawił za to pierwszy napotkany boss – przyjąłem to jako plus gry. Jeśli dalsi bossowie utrzymają poziom pierwszego, może się okazać, że grający najmłodsi będą prosić o pomoc swoich rodziców. Czujcie się ostrzeżeni, rodzice planujący zakup dla malucha.

Po drugie, gra się w tę grę, jak w stare, klasyczne platformówki – miód na moje serce otoczone warstwą sentymentu (i tłuszczu zapewne też). Po trzecie gra jest… bardzo relaksująca. Rozgrywka nie jest przekombinowana, a sielska, kolorowa i plastyczna grafika wpisuje się w wiosenno-letni okres premierowy. To dla mnie plus, bo relaksu potrzebuję teraz najbardziej.

Warto jednak pamiętać, że Kangurek Kao to nie wysokobudżetowy blockbuster i osoby oczekujące rozbudowania i dopracowania na poziomie czwartego Crasha czy grzybkowej Odysei mogą lekko się rozczarować. Otoczenie nie grzeszy liczbą detali, nie ma co liczyć na nadmiar efektów, zdarza się że ciosy postaci przenikają przez obiekty i czasem brakuje im mięsistości. Gra nie wymyśla koła na nowo, raczej korzysta z dorobku swoich starszych odsłon i inspiracji zaczerpniętych z innych gier tego typu.

Koniec rundy – podsumowanie

Podsumowując. Kangurek Kao podobał się zarówno mi, jak i
mojemu synowi. Jeśli całość nie straci na jakości i będzie równie dopracowana
jak ogrywany początek, to sądzę, że warto dać grze szansę. Kao wydaje się zaprojektowany
i skrojony pod młodszego gracza, ale też rodzica, który szuka w grach przede
wszystkim stosunkowo prostej, ale też klasycznej rozgrywki.

Finał akcji #BringKaoBack jest w mojej ocenie
satysfakcjonującym produktem zrobionym przez osoby kochające kangurka dla osób
kochających kangurka, ale też dla tych, którzy kangurka jeszcze nie zdążyli
pokochać, ale mają miejsce w sercu na kolejnego, charakternego bohatera.

Rozmowa z developerem

Na koniec zapraszam, na krótką rozmowę z Kają Borowko, szefową studia w Tate Multimedia.

 

Jakub: Skąd wzięło się imię ”Kao”?

Kaja: Oryginalnie nasz kangurek miał nazywać się Denis. Zmieniliśmy jednak imię na Kao, bo Kao to K.O. (szok!!! Jak mogłem na to nie wpaść?! – przyp. red.)

 

Czy mieliście jakąś inspirację?

Początek kangurka jest taki, że kilku kolegów chciało zrobić grę. Jarali się wtedy Tomb Raiderem (kto się nie jarał? – przyp. red.) – zachwycił ich świat 3D i też bardzo chcieli zrobić TAKĄ grę. W tamtym czasie gatunkiem pierwszego wyboru były gry platformowe, stąd też pomysł właśnie na platformówkę.  Szukając pomysłu na postać, chcieli coś klarownego, coś do czego pasuje skakanie i walka. Kangur również w naturze skacze i boksuje. Był więc idealnym wyborem.

 

Ile czasu zajęła praca nad nową wersją?

3 lata temu rozpoczęliśmy prace koncepcyjne, a od dwóch lat trwał intensywny developing. Nad grą pracowało około 25-40 osób. To niewiele w porównaniu do dużych studiów deweloperskich, ale myślę, że efekt jest znacznie lepszy, niż się spodziewasz.

 

Czemu akurat ta marka – nie chcieliście zrobić innej gry?

Nie. W Polsce mamy zaskakująco wielu fanów Kangurka i to oni tak naprawdę wywołali nas do tablicy Twitterową akcją #BringKaoBack czy szeregiem popularnych filmów na YouTubie. Okazało się, że Kangurek to w Polsce bardzo silna marka. Potwierdziliśmy to, wrzucając część drugą na Steama – zagrało w nią około 2 miliony osób.

 

Co jest w nowym Kao najfajniejsze?

Jego fani oczywiście! Gracze, którzy przez lata budowali i wspierali naszego zwierzaka. Sama gra zaś ma to „coś”, co sprawia że gra się w nią przyjemnie, z niewymuszoną lekkością. Myślę, że graczom spodoba się też to, jak rozwinęliśmy temat rękawic, personalizacji i mocy.