Amerykanie chcą dokonać masowego memobójstwa. 15 tysięcy dolarów kary za udostępnianie memów?

Świat wstrzymał oddech na wieść o nowym projekcie amerykańskiego rządu. Oto bowiem ludzkość znalazła się na skraju przepaści, do której już wkrótce, niby ścieki, zrzucone zostać mogą wszystkie światowe złoża najważniejszego dziś surowca kulturowego – memów. Amerykanie chcą walczyć z łamaniem praw autorskich do zdjęć i wytaczają działa w postaci mandatów – bieda alert – w wysokości nawet 15 tysięcy dolarów.

Już wkrótce memowanie może stać się luksusem, na który stać będzie niewielu

Ustawa CASE Act, która czeka już na głosowanie w amerykańskim senacie, może radykalnie zmienić sposób dochodzenia roszczeń dotyczących praw autorskich i stworzyć system nakładający kary pieniężne dla każdego, kto udostępnia w sieci materiały chronione. System, który dla większości memów, tworzonych z nielegalnie pozyskiwanych i wykorzystywanych zdjęć, oznacza wyrok śmierci.

Tym samym, jeśli ustawa zostanie przepchnięta i poskutkuje nowymi regulacjami, udostępnienie mema (nawet jeśli nie jest się jego twórcą) może grozić karą w wysokości nawet 15 tysięcy dolarów. Karą, od której nie będzie możliwości odwołania.

CASE Act - ustawa, która zabije memy

Pole do nadużyć będzie ogromne

Umówmy się – kradzież jest zła, a wykradanie własności intelektualnej to ten sam poziom zła, co podwinięcie komuś smartfona, roweru czy pożyczenie i nieoddanie książki (w sumie – to jednak jest chyba najgorsze).

Oskarżeni bez odpowiedniej ochrony i możliwości odwoływania się od orzeczeń

Jednak czy wspomniany projekt ustawy aby na pewno jest właściwym narzędziem do ochrony praw autorskich? Co do tego można mieć wątpliwości. Idea jest słuszna, ale praktyka, jak przekonują eksperci, otwiera furtkę do wielu nadużyć. Przede wszystkim nowe przepisy zezwoliłyby na postępowania karne bez wprowadzenia odpowiedniej ochrony dla oskarżonych. Mało tego, osoby oskarżone nie mogłyby nawet się bronić, gdyż ustawa CASE Act zakłada brak możliwości odwoływania się od orzeczeń.

Reforma prawa autorskiego

CASE Act a zjawisko copyright trollingu

Kolejnym zagrożeniem jest zjawisko tzw. „copyright trollingu”, które po wprowadzeniu nowych przypisów mogłoby przybrać skalę wręcz pandemiczną. Czym jest copyright trolling? Najprościej rzecz ujmując – zbiorem działań mających na celu wyłudzenie pieniędzy od użytkowników, którzy nielegalnie korzystają z tej czy innej własności intelektualnej. Tego typu trolle, powołując się na działania antypirackie, grożą sądem i wysyłają wezwania do zapłaty osobom mającym naruszać prawa autorskie.

Najczęściej są to czcze pogróżki, bazujące na przekonaniu, że masowa skala wysyłanych gróźb poskutkuje co najmniej kilkoma finansowymi „ugodami” od tych, którzy ze strachu przed rzekomymi konsekwencjami (lub dla świętego spokoju) decydują się wykonać przelew na konto widniejące na wezwaniu pochodzącym od trolla.

Czasem jednak copyright trolling przyjmuje bardziej wysublimowane formy. Zdarza się, że troll lub grupa trolli wykupują prawa autorskie do danego utworu, a potem sami zachęcają do jego pobierania, które… w świetle prawa jest nielegalne. Innymi słowy – udostępniają własności intelektualne tylko po to, by potem ścigać tych, którzy ją pobiorą. Warto wspomnieć też o tym, że tego typu działania są wielokrotnie koordynowane przez kancelarie prawne.

W swojej obecnej formie CASE Act daje copyright trollom olbrzymie pole do popisu, tym bardziej, że potencjalne ofiary trollowych prowokacji nawet nie będą miały jak się bronić ani odwoływać od orzeczeń sądu. Wyobraźcie sobie, że widzicie gdzieś zabawnego mema z nosaczem polskości, udostępniacie go dalej, a jakiś czas później jesteście zasypywani wezwaniami do zapłaty. I to z sądu, bo ten sam troll, który zachęcał share’owania nosacza Janusza, zgłosił skargę na to, że rozpowszechniacie jego własność intelektualną bez zgody z jego strony. Rzecz bardzo łatwa do zaimprowizowania, zwłaszcza jeśli trolli jest co najmniej kilku.

Tym bardziej, że w myśl ustawy oskarżyciele będą mogli pozywać o prace, które nie są zarejestrowane przez odpowiedni urząd ds. praw autorskich. Jednocześnie nie będą musieli udowadniać szkody, jaką ponieśli przez domniemane naruszenie praw autorskich.

Prawo autorskie a memy

Czy CASE Act uśmierci memy?

Póki co ustawa jest w amerykańskim senacie, gdzie oczekuje na głosowanie, więc z oficjalną paniką musimy się jeszcze wstrzymać. Pozostaje mieć nadzieję, że dalej nie przejdzie, a przynajmniej nie w aktualnej formie.

Ktoś powie: „Panie, Stany są za oceanem, nas Europejczyków to nie dotyczy”. Trzeba jednak pamiętać, że nie tylko USA szuka sposób na rezygnację z otwartego internetu. Całkiem niedawno przecież Parlament Europejski przyjął nową dyrektywę dotyczącą praw autorski, z głośnym artykułem 13 określanym mianem „ACTA 2”.

I choć w przypadku dyrektywy unijnej kary dla przeciętnego Kowalskiego czy Smitha nie będą tak dotkliwe, wszystko wskazuje na to, że cały okrutny świat chce nas pobawić tego, bez czego wielu młodszych użytkowników internetu nie wyobraża sobie dziś komunikacji jako takiej.

Zatem śpieszmy się udostępniać memy, póki jeszcze możemy to robić.

Źródło: Theamericanmirror.com, reclaimthenet.org