Elitarny w nazwie, obiecujący na papierze. Jak HP EliteBook 865 G9 z procesorem AMD Ryzen™ 5-6600U prezentuje się w rzeczywistości? Dostałem możliwość przetestowania tego biznesowego laptopa, a to, co udało mi się ustalić, znajdziecie w poniższej recenzji.
Do testów otrzymałem jednostkę z następującą specyfikacją:
Matowy, LED, IPS,
Przekątna ekranu: 16″,
Rozdzielczość ekranu: 1920 x 1200 (WUXGA),
Jasność matrycy: 250 cd/m²
USB 3.2 Gen. 1 – 2 szt.,
USB Typu-C (z Thunderbolt™ 4) – 2 szt.,
HDMI 2.0 – 1 szt.,
Wyjście słuchawkowe/wejście mikrofonowe – 1 szt.
Wi-Fi 6E,
Moduł Bluetooth 5.2
Wysokość: 19,2 mm,
Szerokość: 359 mm,
Głębokość: 251 mm
Wydzielona klawiatura numeryczna,
Wielodotykowy, intuicyjny touchpad,
Klawiatura odporna na zachlapanie
HP EliteBook 865 G9 ma bardzo klasyczną prezencję. Producent postawił na wizualny minimalizm, który być może nie wszystkim przypadnie do gustu, ale do mnie trafia w stu procentach. Tym bardziej że za minimalizmem idzie wysoka jakość wykonania i równie wysoka jakość zastosowanych materiałów. Materiałów, na które składa się przede wszystkim aluminium.
Co mi się w tym laptopie podoba, to wyczuwalna solidność. Wystarczy wziąć go w ręce, żeby poczuć, że ma się do czynienia ze sprzętem wytrzymałym, odpornym. Takim, który nie rozleci się na kawałki przy pierwszym lepszym upadku (chociaż za to nie ręczę, bo nie testowałem HP pod tym kątem).
Bardzo dobrze sprawuje się zawias łączący podstawę z pokrywą. Co prawda nie otworzymy złożonego laptopa jedną dłonią, bo wówczas podstawa się unosi. Zresztą producent nawet tego nie sugerował, bo nie ma żadnego wgłębienia na palec lub palce. Ja jednak bardziej cenię potencjalną wytrzymałość, która tutaj wygląda naprawdę obiecująco.
Warto wspomnieć też o tym, że ta solidność i wytrzymałość swoje waży, a konkretnie 1,82 kg. Nie wydaje mi się jednak, aby to umniejszało laptopowi mobilności. Wręcz przeciwnie, jak na 16 cali, tak świetne podzespoły i wydajną baterię, jest to ultrabook wręcz stworzony dla profesjonalistów, którzy chcą móc pracować z każdego miejsca, nie tylko z biura.
Jeszcze słówko o ramkach wokół ekranu. Te są zadziwiająco cienkie, dzięki czemu eksponują duży 16-calowy wyświetlacz o proporcjach 16:10. Na górnej znalazło się miejsce na kamerkę internetową, ulokowaną między dwoma kierunkowymi mikrofonami, które są nieocenioną pomocą, gdy na przykład przyjdzie Wam prowadzić wideorozmowę poza biurem.
Kamerka ma fizyczną osłonkę, co na pewno docenią użytkownicy zwracający większą uwagę na kwestie bezpieczeństwa. W ogóle pod względem szeroko rozumianego bezpieczeństwa ten laptop jest świetnie pomyślany (ale do tego jeszcze wrócę).
Za niezłą kamerą stoi przemyślane oprogramowanie od HP. W aplikacji MyHP na przykład mamy możliwość przeobrażenia kamery w operatora, który przez czas trwania rozmowy pilnuje tego, aby kadr z naszym wizerunkiem był taki, jaki chcemy, by był.
Jak to działa? W ustawieniach decydujemy, jak kamera ma nas obejmować, czy skupić się tylko na twarzy i ramionach, czy uwzględnić w kadrze większy obszar naszego ciała. I kiedy podczas rozmowy będziemy się ruszać, kamera będzie podążać za wyznaczonym przez nas „targetem”.
Po obu stronach podstawy HP EliteBook 865 G9 mamy sporo wejść i wyjść. Przede wszystkim dwa klasyczne porty USB, jeden po lewej, drugi po prawej stronie. Ponadto dostaliśmy dwa USB-C, z czego jeden od czasu do czasu musimy mieć zarezerwowany na ładowarkę.
Fajnie, że producent zdecydował się na wyjście HDMI, co obecnie nie jest już taką oczywistością, jak choćby kilka lat temu. Podobnie zresztą jak gniazdo słuchawkowe, które tutaj też się znalazło.
Wisienką na torcie jest wysuwana tacka na kartę microSIM, znajdująca się przy prawej krawędzi podstawy. Jeśli ktoś w swojej pracy sporo się przemieszcza i nie chce uzależniać się od tego, czy w danym miejscu będzie dostęp do WiFi, czy nie, to HP EliteBook 865 G9 ma tutaj gotowe rozwiązanie, które daje przestrzeń do pracy bez ograniczeń.
Aż okej i tylko okej. Takie stwierdzenie nasunęło mi się samo, gdy słuchałem muzyki z głośników HP EliteBook 865 G9. Na obudowie znajdziemy logo „Bang & Olufsen”, więc teoretycznie można było spodziewać się czegoś „extra”, tymczasem jest solidnie. I tyle. Nic mniej, nic więcej.
Co jednak przypadło mi do gustu, to że dźwięk jest bardzo, bardzo wyraźny. To duży atut, gdy ktoś lubi oglądać na laptopie filmy i seriale, szczególnie te polskie, gdzie, jak wiadomo, efekty dźwiękowe zawsze są na full, a do dialogów trzeba czasem włączać napisy. Głośniki w HP EliteBook 865 G9 sprawiają wrażenie, jakby były stworzone właśnie do serialowej i filmowej rozrywki, ale też do połączeń głosowych lub wideokonferencji.
W tej roli ultrabook odnajduje się wyśmienicie, co zresztą dziwić nikogo nie może, wszak mówimy o laptopie z etykietą „biznesowego”. Etykietą, dodajmy, która nie została mu nadana bez powodu.
W każdym razie głośnik w HP EliteBook 865 G9 został zaprojektowany tak, byśmy mogli prowadzić swobodne rozmowy, na przykład na Teamsach, nawet wtedy, gdy akurat znajdujemy się w głośnej przestrzeni pokroju kawiarni. Tym bardziej że tak, jak w przypadku kamery, tutaj również za hardwarem idzie dobrze pomyślany software.
W ustawieniach audio możemy na przykład zdefiniować tryb redukcji hałasu (funkcja HP AI-Noise Reduction). Co nam to daje?
Przede wszystkim możliwość wyeliminowania z tła hałasu w czasie rzeczywistym. Jeśli podczas wideorozmowy nasz pies postanowi sobie poszczekać, a sąsiad akurat będzie testować nowe wiertła, funkcja HP AI-Noise Reduction wyłapie te dźwięki i sprawi, że staną się niesłyszalne dla naszych odbiorców.
Innymi słowy – głośniki w EliteBook 865 G9 dają nam funkcjonalności, które zazwyczaj są dostępne prawie wyłącznie w wybranych modelach słuchawek. Wow!
To jednak nie wszystko, bo mamy jeszcze chociażby funkcję HP Dynamic Voice Leveling, która wzmacnia mikrofon tak, że jesteśmy słyszalni nawet wtedy, gdy odejdziemy od laptopa na odległość trzech metrów.
Fetyszyści stykania się opuszkami palców z przyjemnymi w dotyku powierzchniami będą ukontentowani. Ten gładzik to złoto już na tej płaszczyźnie. Matowa faktura i taki, specyficzny, powiedziałbym, „poślizg” dają bardzo fajny efekt.
Z „przyjemnością” obsługi tego cudeńka łączy się też fakt, iż działa ono nadzwyczaj precyzyjnie. Wyłapuje w zasadzie wszystkie gesty i nie myli ich, a to już 90 procent sukcesu, jeśli mówimy o gładzikach. Do tego jest zadziwiająco duży, co jeszcze bardziej wzmaga pozytywne odczucia z użytkowania.
Muszę przyznać, że od dawna nie miałem okazji korzystania z tak zmyślnie zaprojektowanego touchbara. I o ile najczęściej podczas testowania laptopów podłączam myszkę od razu po tym, gdy sprawdzę gładzik i wyrobię sobie na jego temat opinię, tak tutaj pracowałem na touchbarze dopóty, dopóki nie spakowałem HP EliteBook 865 G9 do pudełka, żeby go zwrócić.
Myślę, że gdybym na co dzień podróżował, na przykład pociągami, i chciał przeznaczyć czas podróży na pracę biurową, to ten laptop byłby do tego wręcz idealny. Nie dość, że swobodnie poradziłbym sobie z obsługą bez konieczności wożenia ze sobą myszki, to jeszcze przecież mam tu możliwość połączenia się z internetem mobilnym za pośrednictwem karty SIM.
Równie dobre wrażenie zrobiła na mnie klawiatura. Faktura przycisków też ma taką specyficzną szorstkość i matowość, co sprawia, że nawet dłuższa praca z tekstem jest przyjemna. Generalnie pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, a raczej w palce, jest podobieństwo do klawiatur, które znam z laptopów Lenovo. Znam i bardzo lubię. Różnica jest taka, że w HP EliteBook 865 G9 jest nieco wyższy skok klawiszy.
Podoba mi się wielkość przycisków, przerwy między nimi, obecność klawiatury numerycznej, chociaż ta w przypadku laptopa z 16-calowym wyświetlaczem wydaje się czymś oczywistym.
Co mi się nie podoba? Umieszczenie przycisku odpowiedzialnego za włączenie i wyłączenie urządzenia między klawiszami „delete” a „prt scr”. Nie wiem, czy inni użytkownicy też tak mają, ale ja, w całym swoim copywriterskim roztargnieniu, nacisnąłem przypadkowo ten klawisz co najmniej ze trzy razy, rzecz jasna – przerywając sobie pracę i doprowadzając się do lekkiego poirytowania.
Ogólnie – to jedna z lepszych laptopowych klawiatur, z jakimi miałem do czynienia w ostatnim czasie.
Rozdzielczość WUXGA, przekładająca się na proporcje ekranu 16:10, staje się standardem. I bardzo dobrze, bo to znacznie bardziej ergonomiczna przestrzeń robocza niż takie 16:9. W HP Elitebook 865 G9 mamy rozdziałkę 1920 x 1200.
Co ciekawe – producent nie zdecydował się na wypuszczenie jednostek z panelami 4K. I tu pewnie pojawią się osoby, które poczują mały zgrzyt. 16-calowy wyświetlacz w połączeniu z rozdzielczością WUXGA może wydawać się nie do końca dobrym połączeniem, jeśli ktoś nie lubi widzieć wyraźnie zarysowanych krawędzi, na przykład w tekście. Ja z tym problemu nie mam, szczególnie że brak 4K rekompensuje tutaj wyśmienita bateria.
Wyświetlacz został wyposażony w powłokę antyodblaskową, co oczywiście jest atutem HP EliteBook 865 G9, chociaż jasność maksymalna — moim zdaniem — jest odrobinę za niska, by laptop sprawdził się bez zarzutu przy ostrym oświetleniu, czy to słonecznym, czy z żarówek.
Kolejna rzecz – panel to IPS, a więc kąty widzenia są naprawdę znakomite, w dodatku mamy tutaj 100-procentowe pokrycie palety sRGB.
Subiektywne wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Pracowało mi się na tym wyświetlaczu świetnie, lepiej niż na laptopie, którego używam na co dzień, a który ma matrycę o rozdzielczości 4K. Podobnie było w aspektach „rozrywkowych”, które w tym przypadku sprowadziłem do oglądania filmów na YouTube i Netfliksie.
Podobała mi się również praca z edytorami tekstów. Proporcje 16:10 pozwalają widzieć większy obszar tekstu bez konieczności scrollowania. Analogicznie wypada to w przypadku czytania dokumentów, na przykład w formacie PDF; najprościej mówiąc — jest to odczuwalnie wygodniejsze niż w laptopach z ekranem o proporcjach 16:9.
Trudno mi zliczyć, jak wiele ten laptop posiada systemów i technologii stworzonych w trosce o bezpieczeństwo Was i Waszych danych. Gdybym chciał wypisać i scharakteryzować wszystkie, objętościowo wyszedłby mi e-book, a nie recenzja.
Wypisałem sobie jednak kilka, na które szczególnie warto zwrócić uwagę:
Wolf security, a więc, jak deklaruje HP: „kompleksowa ochrona, która zaczyna się już na poziomie sprzętu i obejmuje oprogramowanie oraz usługi wsparcia”.
HP Sure Click, czyli wsparcie w lokalizowaniu i przechwytywaniu złośliwego oprogramowania.
HP Secure Erase, a więc gwarancja tego, że dane usuwane z dysku są usuwane bezpowrotnie i nieodwracalnie.
HP Sure Sense – technologia, która wykorzystuje algorytmy sztucznej inteligencji do zapobiegania atakom wywoływanym przez złośliwe oprogramowanie.
HP Sure Start, zapewniający skuteczną ochronę BIOS-u.
Pod tym względem HP EliteBook 865 G9 naprawdę imponuje. Ale po kolei. Zacznijmy od procesora. Mamy tutaj AMD Ryzen™ 5 6600U z rodziny „Rembrandtów”, 6-rdzeniową i 12-wątkową jednostkę, która:
Bazowa częstotliwość taktowania wynosi 2,9 GHz, w trybie Turbo – 4,5 GHz. W Cinebench R23 AMD Ryzen™ 5 6600U, obecny w konfiguracji, którą otrzymałem do testów, prezentuje się następująco:
W testowanym EliteBooku 865 G9 mamy 16 GB RAM DDR5. Jednemu użytkownikowi to wystarczy, dla innego może to być jedynie punkt wyjścia, bo producent dał furtkę w postaci rozszerzenia pamięci nawet do 64 GB.
HP EliteBook 865 G9, którego testowałem, został wyposażony w dysk 512-gigabajtowy dysk SSD SAMSUNG MZVLQ512HBLU-00BH1, który w benchmarku CrystalDiskMark8 prezentuje się następująco:
Subiektywne wrażenia z użytkowania laptopa są fenomenalne. Podejrzewam, że nawet nie zdołałem go porządnie „przeczołgać”, ponieważ pracowałem na nim tak, jak robię to na co dzień – a więc głównie z edytorami tekstu, Audacity, przeglądarką i aplikacjami biurowymi.
W tle oczywiście przygrywał mi zazwyczaj Spotify, a po godzinach zdarzyło mi się obejrzeć na EliteBooku 865 G9 film, serial albo mecz. Swoim zwyczajem również pobrałem sobie odświeżone Age of Empires II, które lubię ogrywać na laptopach i AiO projektowanych niekoniecznie z myślą o grach.
Generalnie, odkąd po raz pierwszy uruchomiłem HP EliteBook 865 G9, złapał niepokojącą zadyszkę jedynie raz, podczas aktualizacji BIOS-u, kiedy ekran był wygaszony, a wentylatory rozpędziły się tak, że przez chwilę miałem wrażenie, iż laptop odleci jak jakiś dron. Poza tym było wręcz nieskazitelnie dobrze. Nawet wtedy, gdy bawiłem się w AoE 2.
Jeśli jednak potraktować tego EliteBooka w kategoriach laptopa czysto biznesowego — czyli tak, jak producent by chciał, byśmy go widzieli — to nie sposób nie docenić tego, jak płynnie radzi sobie z większością zadań, jakie mu powierzycie. Nie powinien Was zawieść w kluczowych momentach, podczas prowadzenia prezentacji albo ważnej rozmowy biznesowej.
W zdecydowanej większości zadań, do których go zaprzęgałem, HP EliteBook 865 G9 pozostał praktycznie niesłyszalny. Wentylatory uruchomiły się przy wspomnianej już aktualizacji BIOS-u, przy Cinebench R23 oraz sporadycznie w Age of Empires 2. I muszę przyznać, że w tych sporadycznych i krótkich, bądź co bądź, momentach jest odczuwalnie głośno.
Natomiast Biorąc pod uwagę fakt, iż jest to sprzęt w założeniu biznesowy, można śmiało powiedzieć, że potencjalni użytkownicy raczej nieczęsto będą musieli słuchać dźwięków wydawanych przez system chłodzenia.
Jeśli zaś chodzi o temperatury, jakie EliteBook 865 G9 generował pod obciążeniem, tutaj też rzecz wygląda co najmniej solidnie. Przy standardowych zadaniach, a więc pracy biurowej, z przeglądarką, podczas odtwarzania filmów temperatura procesora balansuje między 38 a 45 stopniami Celsjusza.
Kiedy zmusiłem procesor do pracy na wyższych obrotach, uruchamiając Cinebench R23, temperatury sięgały maksymalnie 82 stopni Celsjusza. Warto dodać, że te wyższe wartości były praktycznie niewyczuwalne na podstawie laptopa, co nie zawsze jest regułą.
Producent chwali się, że laptop potrafi zaoferować nam nawet 22 godziny bezprzewodowej pracy. Trudno mi powiedzieć, jakie ustawienia pozwoliłyby na osiągnięcie podobnego wyniku, więc po prostu skupię się na tym, jak wyglądało to u mnie.
A wyglądało tak, że przy moim trybie użytkowania – bardzo mieszanym, powiedziałbym, zarówno od strony wykorzystywanych zasobów procesora i karty, jak i od strony jasności ekranu – udawało się osiągać czas między 9 a 12 godzinami. To mniej niż połowa maksimum deklarowanego przez producenta, a jednocześnie wciąż wynik fenomenalny.
Możecie jeździć od klienta do klienta z ofertami i prezentacjami przez cały dzień, a i tak nie opróżnicie całego akumulatora. Możecie jechać w plener fotograficzny na totalne odludzie i na bieżąco „zrzucać” zdjęcia na laptop i przeglądać je na dużym ekranie bez obawy o to, że w pobliżu nie ma żadnego gniazdka sieciowego.
Podsumowując: HP EliteBook 865 G9 daje olbrzymi komfort bezprzewodowej pracy.
Gdybym miał oceniać sam sprzęt i nie uwzględniać ceny, jaką trzeba za niego zapłacić, powiedziałbym, że tak. HP EliteBook 865 G9 to naprawdę udana jednostka dla kogoś, kto szuka biznesowego ultrabooka z dużą liczbą portów, świetnym ekranem w proporcjach 16:10, bezkompromisową wydajnością i wyśmienitym czasem pracy na baterii.
Jeśli jednak spojrzeć na cenę, która nie jest mała, to… również wydaje mi się, że warto dać mu szansę. Owszem, w podobnych kwotach znajdziemy pewnie sprzęt, który pod względem specyfikacji prezentuje się lepiej, natomiast z doświadczenia wiem, że w kontekście laptopów – głównie gamingowych i biznesowych – to, co na papierze, w rzeczywistości nie zawsze działa tak, jak powinno.
HP EliteBook 865 G9, jako całość, wypada pod tym względem wzorcowo.
Komu najbardziej bym polecił EliteBooka 865 G9? Przede wszystkim profesjonalistom, którzy nie znają pojęcia „miejsce pracy”, bo pracują wszędzie: w domu, w pociągu, w plenerze, w kawiarni, w biurach klientów, a nawet na ławeczce w parku.
Ten laptop jest wręcz stworzony dla takich osób. Po pierwsze dlatego, że ma świetną baterię, po drugie — został wyposażony w modem LTE, po trzecie wreszcie — ma świetne gładzik i klawiaturę, więc nie ma konieczności posiłkowania się zewnętrznymi peryferiami.