Kojarzycie głupawą komedię romantyczną „Dziewczyna mojego kumpla”? Opowiada o gościu, któremu inni faceci płacą, aby umawiał się z kobietami, które im się podobają. Cel jest prosty: zrobić na paniach jak najgorsze wrażenie, żeby te dostrzegły i doceniły mężczyzn, którzy bezskutecznie starają się o ich względy. Czemu w ogóle o tym wspominam? Bo po kilkudniowej randce z gamingowym Dellem G15, okupionej wieloma nerwami i rozczarowaniami, z radością powróciłem do swojego Xboksa.
Na papierze Dell Inspiron G15 wygląda naprawdę fantastycznie. Mobilny RTX 3060, Intel Core i7-10870H, 16 GB RAM DDR4 o taktowaniu 2933 MHz. Do tego fajny, agresywny design, obiecujący gamingowe fajerwerki, ekran z odświeżaniem na poziomie 165 Hz i 0,5 terabajta na gry.
Za takie „łakocie i witaminy” w połowie września 2021 trzeba zapłacić trochę ponad 6,5 tysięcy złotych. To raczej uczciwa wycena, gdy weźmiemy pod uwagę samą specyfikację, na pewno porównywalna z innymi laptopami o podobnej konfiguracji.
USB 3.1 Gen. 1 (USB 3.0) – 3 szt.,
USB Typu-C (z Thunderbolt 3) – 1 szt.,
HDMI 2.1 – 1 szt.,
RJ-45 (LAN) – 1 szt.,
Wyjście słuchawkowe/wejście mikrofonowe – 1 szt.,
DC-in (wejście zasilania) – 1 szt.
Na tym polu Dell odwalił kawał dobrej roboty. Laptop robi piekielnie dobre wrażenie zarówno od strony wizualnej, jak i pod kątem solidności wykonania. Jest ciężki, to prawda, ale jest to ciężar, który stanowi gwarancję trwałości konstrukcji.
Masywna podstawa nawet nie drgnie, gdy otworzycie pokrywę jedną dłonią. Zawias łączący pokrywę z podstawą reaguje ze sporym oporem, co pozwala sądzić, że ekran nie będzie nam się chybotać pod wpływem drgań czy przypadkowych dotknięć.
Tworzywo sztuczne składające się na obudowę jest wysokiej jakości, choć szybko zbiera odciski palców, co przekłada się negatywnie na estetykę laptopa. To jednak wada większości współczesnych laptopów, nie tylko gamingowych, więc głupio by było mieć pretensje akurat do Della.
Klawisze w laptopie Dell G15 są raczej nieduże. Jest to zapewne spowodowane obecnością klawiatury numerycznej. Na szczęście nie przekłada się to na komfort użytkowania. Pisze się dość wygodnie, podczas gry też nie ma żadnych problemów z tym, aby znaleźć palcami odpowiednie klawisze i trafić w nie.
Autorskie oprogramowanie Della – Alienware Command Center – pozwala na proste i wygodne personalizowanie klawiatury. Na przykład poprzez dobranie koloru oświetlenia poszczególnych klawiszy, choć możemy też ustawiać efekty do konkretnych części klawiatury, która podzielona jest tu na cztery części (każda może świecić na inny kolor i z innym efektem). Utworzone kompozycje można zapisywać i wybierać między nimi, kiedy nam się podoba.
Touchpad działa jak najbardziej prawidłowo. Na tyle, że niektóre laptopy biurowe, gdzie ten element rzeczywiście bywa przydatny, mogłyby brać przykład z gamingowego G15 od Della. Podobało mi się szczególnie to, jak gładzik precyzyjnie odczytuje gesty wykonywane palcami.
Docenią to szczególnie ci, z myślą o których laptop był projektowany, czyli gracze. Dźwięk jest naprawdę czysty, słychać wyraźnie nawet dialogi z polskich filmów i seriali, więc z komunikacją podczas rozgrywki sieciowej nie powinno być najmniejszego problemu. No, chyba że akurat zagłuszy Was świdrujący dźwięk wentylatora.
Z tymi głośnikami i ekranem (o którym później) bardzo przyjemnie konsumuje się treści z Netfliksa czy Youtube’a. Być może nawet jest to przyjemniejsze niż granie w gry na Dellu G15.
Mamy tu w zasadzie wszystko, czego potrzeba typowemu graczowi. Jest wejście RJ-45, więc nie jesteśmy skazani na działanie Wi-Fi, tylko od razu możemy korzystać z dobrodziejstw „internetu po kablu”.
Trzy sztuki portów USB 3.1 raczej wystarczą, jeśli chodzi o podłączanie zewnętrznych urządzeń. Do tego mamy też jeden port USB Typu-C z Thunderboltem 3, wyjście HDMI i oczywiście gniazdo mini-jack na słuchawki.
Warto nadmienić, że część portów, m.in. DC-in do ładowania laptopa, znajdują się z tyłu podstawy, co jest dość charakterystyczne dla gamingowych laptopów od Della.
To jeden z większych atutów laptopa. Producent deklaruje 100-procentowe pokrycie barw sRGB i to widać już na pierwszy rzut oka. Obraz jest niesamowicie przyjemny, kolory – soczyste, a jasność maksymalna na poziomie 300 nitów – zupełnie wystarczająca (o ile nie gracie przy oknie).
Trafiła mi się również konfiguracja z najlepszym dostępnym ekranem w obrębie modelu z częstotliwością odświeżania na poziomie 165 Hz. Toteż w nawet najbardziej dynamicznych grach można oczekiwać płynności obrazu (o ile oczywiście same bebechy laptopa ją „dowiozą”, a z tym bywa różnie).
Specyfikacja laptopa prezentuje się naprawdę świetnie. Teoretycznie odpalicie na nim bodaj każdą z wydanych dotąd gier, choć w niektórych trzeba będzie zejść trochę niżej z ustawieniami grafiki. Na przykład w Control, przy włączonym ray tracingu. Oczywiście w przypadku każdej z gry mówimy o natywnej rozdzielczości FullHD.
8-rdzeniowy, 16-wątkowy Intel Core i7-10870H to bestia, co widać chociażby w wynikach Benchmarku Cinebench R23:
Mobilna wersja RTX 3060 z 6144 MB GDDR6 na pokładzie pozwala wejść do świata ray tracingu. Trzeba tam jednak wkraczać bardzo ostrożnie, o czym przekonałem się, grając w Control.
512-gigabajtowy SSD w testach CrystalDiskMark 8 prezentuje się następująco:
Niestety Dell G15 ma problemy z throttlingiem spowodowanym zbyt dużymi temperaturami na procesorze. Poniższy screen wskazuje na maksymalnie +90 stopni Celsjusza, ale zdarzały mi się pomiary, gdy stopni było ponad 100. Do tego jednak wrócę jeszcze w kolejnym punkcie recenzji.
Z kartą graficzną jest dużo lepiej. Przy dużym obciążeniu temperatury wahają się od 70 do 80 stopni, a wydajność karty nie jest „ubijana”.
Warto wspomnieć, że wysokie temperatury generowane przez podzespoły Dell G15 nie skutkują rozgrzaną obudową. Wiele laptopów gamingowych, które miałem okazję testować, wręcz parzyły po palcach. I to w miejscach, które siłą rzeczy się dotyka, jak przyciski na klawiaturze. Tutaj ciepło odprowadzane jest w sposób na tyle przemyślany, że nie odczujecie tego nieprzyjemnego dyskomfortu.
Gdyby tylko jeszcze z procesora dało się zdjąć te kilkanaście stopni Celsjusza…
Nie ma co ukrywać, jest dość głośno. Zwłaszcza, gdy wentylatory pracują na najwyższych obrotach. Bez słuchawek raczej się nie obędzie, ale to specyfika bodaj wszystkich laptopów dla graczy.
Plusem jest to, że wentylatory bywają uciążliwe jedynie wtedy, gdy gramy. Nie uruchamiają się w dziwnych, nieuzasadnionych momentach, dlatego laptop – o czym już wspomniałem – świetnie nada się jako narzędzie do konsumowania treści audiowizualnych.
Postanowiłem wyraźnie odróżnić to, co pokazują benchmarki, od subiektywnych doświadczeń. Zwykle tego nie robię, ale tu miałem kilka powodów przemawiającym za podobnym podziałem. Najważniejszy jest taki, że największym problemem gamingowego Della G15… są gry. Naprawdę. I nie jest to problem, który ma jedno oblicze. Nie jest to również problem, który udało mi się rozwiązać. A próbowałem na wiele sposobów.
Jako pierwszy rzuciło mi się oczy „rwanie” obrazu podczas gry w Forza Horizon 4. Działo się tak pomimo klatkażu, który nie spadał jakoś drastycznie, bo maksymalnie do 50 fps-ów. Obraz jednak wyraźnie zwalniał, co w tak dynamicznej, szybkiej grze było mocno odczuwalne.
Bardzo dobrze problem widać przy losowaniach w FH4:
Po obniżeniu ustawień z „ultra” na „wysokie” klatkaż poszedł do góry, ale problemy z „rwącym”, zwalniającym na ułamki sekund obrazem nie znikły. W Gears 5 i Control było tak samo. Z tą różnicą, że w tych dwóch tytułach problem widoczny był jeszcze bardziej. A trzeba wspomnieć, że w Control grałem na ustawieniach średnich, średnim ray tracingu, a do tego, oczywiście, miałem włączone DLSS.
Kolejna rzecz – „zamrażanie” gier. Wszystkie wspomniane gry prędzej czy później zawieszały się tak, że konieczne było uwieszenie się na „alt + F4”. W przypadku Control nie pomagało nawet to i jedynie twardy reset pozwalał robić na komputerze cokolwiek. I tak za każdym razem. 15-20 minut grania, „freeze” i koniec. Niezależnie od nastawów graficznych, temperatur na procesorze i karcie, ustawień Alienware Command Center i NVIDIA Experience (które, jak się okazało, wzajemnie się gryzły).
Sporym problemem jest też throttling na procesorze, który w mgnieniu oka potrafi nagrzać się do temperatury przekraczającej sto stopni Celsjusza. Nie jest to oczywiście jedyny gamingowy laptop na rynku, który ma z tym problem, ale kupować sprzęt do grania, na którym trudno grać… no, sami wiecie, co mam na myśli.
Niestety to nie wszystko. Graliście kiedyś w gry przez Stadię, xCloud czy GeForce Now? Jakkolwiek dobrze te usługi dziś nie działają, z pewnością wielokrotnie doświadczyliście opóźnień między wydawaniem poleceń przyciskami na padzie, a reakcją na nie widoczną na ekranie. Kojarzycie, prawda? No, to na Dellu G15 doświadczyłem tego samego. Tyle tylko, że to przecież nie chmura.
Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Niemniej w Forza Horizon 4, w które na co dzień gram na Xbox Series X i idzie mi nawet nieźle, lądowałem na poboczu przy każdym wejściu w zakręt. Między stukaniem w klawiaturę, a reakcją na ekranie podczas rozgrywki, jest zauważalna przerwa. Trochę słabo, jak na gamingowy laptop.
Od strony software’owej robiłem, co się da. Od aktualizacji BIOS-u i wszystkich sterowników, przez kombinowanie z nastawami graficznymi, czy to w sterownikach NVIDIA, czy dellowskim Alienware Command Center. Ale nawet jeśli udało się coś zdziałać z jednym problemem, pozostawały inne, które nie pozwalały choćby na pół godziny rozgrywki bez sprzętowej irytacji.
Chciałem sprawdzić, czy inni recenzenci borykali się z podobnymi problemami, ale w sieci… praktycznie nie ma recenzji tego modelu. A już na pewno nie ma recenzji pisanych. Znalazłem raptem kilka pobieżnych anglojęzycznych testów na YouTube, ale nie rozwiały moich wątpliwości, a do tego dotyczyły w większości konfiguracji z Ryzenem.
Generalnie trochę to dziwne. I wymowne. Wszak Dell G15 jest już dobrych kilka miesięcy po premierze.
Na koniec zestawienie kilku testowanych gier wraz ze średnim klatkażem, jaki zdołały wygenerować:
Trudno było uwierzyć, że na laptopie gamingowym za ponad 7 tysięcy złotych nie da się komfortowo grać w gry. Dlatego też wypożyczyłem na testy inną sztukę, o bliźniaczej konfiguracji, aby sprawdzić, czy problemy, o których wspomniałem, nie wynikają przypadkiem z wadliwego egzemplarza, a nie samego modelu.
Zainstalowałem dokładnie te same gry, pograłem dobre kilkanaście godzin, ustawiłem te same tryby wydajności… i wyciągnąłem wnioski, które są dość zaskakujące. Przynajmniej dla mnie. Oto one:
Wnioski? Te pewnie szybko wyciągniecie sami. Ja momentami miałem wrażenie, że to dwa różne urządzenia, choć to przecież ten sam Dell G15 i w dokładnie takiej samej konfiguracji.
I to nie jest tak, że ten drugi w każdym aspekcie działał lepiej. Wysoka temperatura obudowy, przenosząca się na część klawiszy, skutecznie odstraszała przed dłuższą rozgrywką, więc nie było się bez fakapów.
To bardzo fajna aplikacja, pozwalająca na tworzenie m.in. profili wydajnościowych, które potem możemy swobodnie ze sobą zmieniać, w zależności od tego, czy akurat gramy w gry, czy zajmujemy się pracą bardziej biurową.
Wspomniałem też o tym, że można tam również np. personalizować klawiaturę.
Mam jednak duże „ale” do Della i ich aplikacji. Mianowicie, jak to jest możliwe, by w laptopie z 2021 roku była aplikacja pośrednio obsługująca gry, a przy tym całkowicie niekompatybilna z Xbox Game Pass na PC?
Alienware Command Center w ogóle nie wykrywa gier instalowanych za pośrednictwem XGP. Ręczne ich dodanie również jest niemożliwe. Biorąc pod uwagę, jak szybko i prężnie rozwija się najpopularniejsza gamingowa usługa Microsoftu, nijak nie potrafię tego zrozumieć.
Trudno, żebym po wszystkim, o czym napisałem wyżej, przekonywał z całą stanowczością, że mimo wszystko warto dać szansę Dellowi G15 i wydać ponad 6,5 tysiąca złotych na laptop, który dla mnie wciąż jest wielką niewiadomą. Na tyle wielką, że nawet wzięcie na warsztat drugiej sztuki o bliźniaczej konfiguracji nie rozwiało wątpliwości, ale wręcz dołożyło kilka nowych.
Plus tej sytuacji może być taki, że być może tą recenzją przekonamy co niektórych, na Geeksie też pojawiają się testy produktów, co do których mamy mieszane uczucia.
Świetny ekran, imponująca specyfikacja, gamingowy wygląd i bajery pokroju personalizacji klawiatury nie są w stanie zrekompensować tego, że G15 w połączeniu z grami jest mocno niestabilny i nieobliczalny. Trudno mi zdiagnozować, czemu właściwie tak jest. W obu testowanych notebookach tworzyłem to samo środowisko testowe, a mimo to wypadły skrajnie inaczej.
Kto wie, być może to kwestia, którą Dell będzie w stanie załatać software’owo. Jeśli tak się stanie, chętnie przeredaguję ten tekst, aby o tym wspomnieć, bo Dell G15 naprawdę wydaje się mieć spory potencjał. Gorzej jeśli sedno sprawy tkwi na płaszczyźnie konstrukcyjnej.
Tak czy inaczej, do bycia godnym polecenia laptopem gamingowym, Dellowi G15 brakuje tylko i aż jednego – lepszej współpracy z tytułami AAA.
Z końcową oceną mam olbrzymi problem. Gdybym miał ograniczyć się wyłącznie do pierwszego Della G15, którego przetestowałem, nie mógłbym wystawić wyższej oceny, niż 5.
Druga sztuka jednak udowodniła, że na tym laptopie da się grać i nie musi to być katorga. Wysokie temperatury? Tak, to niewątpliwie problem. Niemniej trzeba mieć na uwadze, że na rynku znajdziemy wiele znacznie droższych gamingowych laptopów, które również „wykładały się na tej płaszczyźnie”.
Dlatego końcowa ocena to…
Drogi Autorze – bardzo dziękuję za ten tekst. Jestem nim mocno pozytywnie zaskoczony. Zaskoczony tym, że na portalu, będącym przecież pod egidą sklepu, powstał niezbyt pochlebny tekst o produkcie, który w tymże sklepie jest sprzedawany. Cieszy mnie dosyć rzetelne i obiektywne podejście i wyłuszczenie wszystkich zalet, ale też – przede wszystkim – wad, które raczej dyskwalifikują ten sprzęt.
Oczywiście jestem także nieco zasmucony końcowymi wnioskami, bowiem do tej pory miałem wrażenie, że jest to jednak nieco solidniejsza marka. Niemniej ten tekst z pewnością kogoś może uchronić przed niezbyt trafnym zakupem.
Cześć.
Dobra recenzja.
Korzystam z takiego laptopa od około 3 miesięcy. 90% do pracy 10% granie.
Od siebie dodałbym dwie rzeczy.
1. Alienware Command Center działa tylko na koncie z uprawnieniami administratora. Korzystam przeważnie z konta o standardowych uprawnianiach i w takim przypadku nie da się tego programu uruchomić (nie da się go też uruchomić, z takiego konta, w trybie „uruchom jako administrator).
2. Laptop posiada slot na drugi dysk ssd. Do montażu potrzebny jest jednak dodatkowy element montażowy, którego nie ma w zestawie. Element ten jest niedostępny w sprzedaży w sklepach w Polsce (także w samym Dellu) i trzeba go sprowadzać z Chin przez Amazon/Aliexpress/Allegro, co oznacza około 30 dni oczekiwania.
Ogólnie sprzęt jest ok, ale takie niedociągnięcia są irytujące.
Mógłbyś sprecyzować o jaki element chodzi do montażu drugiego dysku?
Dziękuję za informacje i inspiracje. Laptop do grafiki 3d np. Lumion za rok będzie inaczej.
Mam ten laptop z Intelem 11 generacji. Na papierze wygląda mocarnie. Obudowa nie nagrzewa się. Komp się nie zacina. Pierwsze minuty grania w Cyberpunk są świetne. Potem zaczyna rwać obraz. Niewiem co robić.
Czy ten sprzęt nie ma baterii?
Jak można nie wspomnieć o niej?
To sprzęt mobilny czy stacjonarny?
Autorze kontaktowałeś się z serwisem? Przecież wygląda jasno że testowałeś uszkodzony model. Zastanawiałeś się Twój przypadek nie powiela się na zagranicznych testach? Przecież to ten sam model.
Kontaktowałem się, nawet otrzymałem drugą sztukę do testów, o czym zresztą wspomniałem. Co ciekawe, na tamten moment w sieci było bardzo mało recenzji tego laptopa, a jeśli się jakieś pojawiały, to mocno „marketingowe”, bardziej charakteryzujące sprzęt, niż wychodzące do odbiorcy z subiektywnymi spostrzeżeniami na jego temat.
Ten laptop ma jedną wadę źle nałożona i kiepska pasta termo.
Po wymianie pasy laptop „ożywa” przy pracy biurowej nie załącza wcale wentylatorów i koniec z rwaniem w grach. Polecam wymianę pasty i laptop staje się wart swojej ceny.
Dzięki za komentarz i za poradę 🙂 jeśli to prawda, o czym piszesz, to jest to dodatkowy prztyczek w nos dla producenta.
Potwierdzam niestety że laptop zacina się często. Najpierw myślałem że to build Windowsa jest wadliwy, ale pod W10 i 11 to samo, nawet 3 minuty po przywróceniu fabrycznego obrazu windows. Gasną wtedy monitory, główny ekran także. Jako że używam kompa do pracy, dyskwalifikuje brak 2 wyjścia na monitor, 3 porty USB wystarczą, pod warunkiem że do 2 podłączę huby USB 🙂 komp jest mega, mega głośny. Mam w domu Asus Rog i w ogóle czegoś takiego nie ma. Gry działają fajnie, ale ja raczej w coś lekkiego jak FIFA grywam. Może też jestem staroświecki, ale czasem korzystam z napędu optycznego i w kompie za 8k jego brak wydaje się być dziwny. W moim egzemplarzu zauważyłem przy scrollowaniu strony z tekstem taka poświatę, nie wiem czy tylko u mnie, nie miałem też tego zawsze. Jeszcze mnie ten plastik nie przekonuje. Asus mam w metalowej obudowie, mimo że 2x tańszy, a ten plastikowy i szary – trochę słabo za te pieniądze. Jeśli ktoś używa Linuxa, to powszechnie występują problemy z obrazem na zewnętrznych monitorach (sporo tego na forach) i działa tylko główny ekran. Może po wizycie w serwisie będzie lepiej.
Mam tego laptopa już od roku. I nie doświadczyłem żadnych z wymienionych problemów poza temperaturą i głośnymi wiatrakami, ale są one wybaczalne biorąc pod uwagę wydajność tego potworka. Na rwanie obrazu włącza się V-Sync, ja sam grając w Control miałem nawet z nim grubo ponad 60fps na wysokich detalach (z DLSS). Jak na razie jedyna gra która sprawiała jakiekolwiek problemy to Ghost Recon Wildlands które na ultra po jakiejś godzinie grania wyłączało się prawdopodobnie z przegrzania, ale to gra ma poważne problemy z dużym obciążeniem CPU. Zwykle moje sesje gamingowe są kilkugodzinne i gry działają jak należy, ale laptop rzeczywiście utrzymuje wysoką temperaturę a wiatraki szumią jak samochód wyścigowy, dlatego laptop na biurko a na uszy słuchawki.
Laptop sprawdza się świetnie przy pracy w Blenderze, RTX pozwala na viewport w cyclesie działający w czasie niemal rzeczywistym.
Coś co mi osobiście przeszkadza najbardziej w tym laptopie to okazjonalny coil whine który o dziwo w grach pojawia się okazjonalnie, za to przy pracy w edytorze Unity występuje zaskakując często.
mam tego laptopa 8 miesięcy jestem zadowolony firma dell jest warta tej ceny
kupiłem podstawkę chłodzącą pod laptopa i daje rade
co do wymiany pasty na pewno to zrobię jak będę czyścił laptopa w środku