Wtopa i kosmiczny western, czyli Disney Plus i „The Mandalorian”

„Ale plama” – śpiewała Martyna Jakubowicz i mogłaby ten kawałek zadedykować Disney Plus. Subskrybenci wyczekiwanej usługi VOD spotkali się z przykrą niespodzianką. Problemy z logowaniem i strumieniowaniem nie były raczej tym, czego się spodziewali. Z drugiej strony wczoraj zadebiutował też jeden z oryginalnych seriali nowej platformy – starwarsowy „The Mandalorian”. I zbiera raczej pozytywne recenzje.

Halo, Disney, mamy problem

Disney Plus zdołał wywołać spory hype, przedstawiając swój pokaźny repertuar. Nic dziwnego, że oczekiwania były spore, a subskrybenci zniecierpliwieni, by czym prędzej zacząć strumieniować klasykę lub świeżynki. Tymczasem okazało się, że seans przy pomocy nowej telewizji over-the-top niekoniecznie będzie łatwy… albo w ogóle niekoniecznie będzie.

Dużą część widzów powitał ekran informujący o niemożności połączenia lub zalogowania. Nie pomagało korzystanie z różnych opcji czy czyszczenie pamięci. Czasem dostępne były tylko wybrane materiały (w tym premierowy remake Zakochanego kundla), czasem nie działał konkretny sprzęt do strumieniowania. Jak podaje NBCNews, do godziny 9 rano odnotowano ponad 8 tysięcy zgłoszeń (liczba ta znacząco zmalała do 15, gdy było ich tylko 748). A skoro o nich mowa, tu również czekało niemiłe zaskoczenie. Dodzwonienie się do obsługi zajmowało bowiem ponad godzinę. Z dużo mniejszych usterek można wskazać to, że wiele seriali miało pomieszaną kolejność odcinków. Niby drobiazg, ale jednak przy większych problemach technicznych mogła to być kropla przelewająca czarę sfrustrowanego subskrybenta.

Wiele osób zareagowało oburzeniem, wskazując, że Disney powinien być przygotowany na taką ewentualność, odmawiając firmie prawa do jakichkolwiek wymówek. Jak ujął to pracujący dla Wedbush Securities analityk Dan Ives, w dzisiejszym świecie, gdzie standardy wyznacza Netflix, oczekiwana była praca bez zarzutu, a zaistniała sytuacja jest krokiem w tył.

Co zawiniło?

Jak pisze Todd Spangler z Variety, problem może być związany z oprogramowaniem sprawdzającym dane logujących się użytkowników. Przeładowanie części systemu zbyt dużą liczba zgłoszeń naraz miałoby być odpowiedzialne za kłopoty z dostępem do VOD.

Przy ogromnej krytyce, jaka spadła na Disney Plus, pojawiły się niemniej głosy starające przekonać, że przy wprowadzeniu usługi dla tak olbrzymiej liczby osób (niespotykanej, w porównaniu z Hulu czy Netfliksem) problemy techniczne nie są niczym niezwykłym. Claire Atkinson z NBC News przypomina, że podobne kłopoty napotkał strumieniujący programy wrestlingowe serwis WWE Network. Theo Schlossnagle, założyciel i dyrektor ds. technologii platformy Circonus, stwierdza, że usterki na starcie nie są czymś katastrofalnym, a raczej lekkim zakłóceniem.

Na Twitterze Disney Plus Help zamieszczono stosowne przeprosiny, zarówno dotyczące problemów z usługą, jak i połączeniem z infolinią. A także zapewnienia co do prac nad usunięciem usterek. Przyznają też, że oczekiwania co do potencjalnych usługobiorców przekroczyły ich najśmielsze oczekiwania.

Zgadza się to ze zdaniem komentujących, że Disney padł ofiarą sukcesu własnej kampanii i agresywnego marketingu. Przed tygodniem wypowiadający się w imieniu firmy Kevin Mayer chwalił sobie wyniki testów Disney Plus w Holandii, które miały pomóc w wyeliminowaniu błędów w usłudze. Utrzymywał wówczas, że usterki będą zawsze i nie wszystko zostało jeszcze rozwiązane. Technologię można zawsze jednak zawsze poprawiać. Subskrybenci chcą niewątpliwie, by poprawki pojawiły się szybko i były jak najrzadziej potrzebne.

The Mandalorian – Moc jest silna w tym tytule Disney Plus?

Ci, którym udało się (wreszcie) zalogować, byli jednak zadowoleni, czemu dali wyraz w mediach społecznościowych.

Prócz klasyki, filmów Disney Channel, Kaczych opowieści czy marvelowskich seriali z lat 90., subskrybenci Disney Plus mogli też obejrzeć pierwszy odcinek The Mandalorian – nowej produkcji serialowej, która rozgrywa się w universum Gwiezdnych wojen. Fabuła skupia się na łowcy nagród w charakterystycznej mandaloriańskiej zbroi, którą nosili już Jango i Boba Fettowie (w tej roli znany m.in. z Gry o tron Pedro Pascal).

Opinie o nowym tytule są zasadniczo pozytywne. Chwalona jest strona wizualna serialu – Lorraine Ali z Los Angeles Times napisała, że to jak wizyta w Galaxy Edge w Disneylandzie, jedynie bez kolejek i krzyczących dzieci. Są także godne blockbustera sceny akcji i nawiązania do znanych konceptów ze świata Star Wars i kilka intrygujących motywów. Sam łowca przypomina z kolei klasycznego westernowego bohatera w typie Clinta Eastwooda w filmach Sergia Leone. Do spaghetti westernów ma również nawiązywać – zdaniem Seana Keane’a z CNET-u – muzyka Ludwiga Göranssona.

Z kolei Emily Todd VanDerWerff pisząca dla Vox twierdzi, że w serialu gra głównie atmosfera, natomiast postaci (jakkolwiek odtwarzane przez znanych aktorów; w obsadzie znalazł się także wybitny niemiecki reżyser Werner Herzog!) nie mają możliwości dać się bardziej poznać widzowi., a całość przypomina rozciągnięte pierwsze pięć minut filmu. Charles Bramesco z The Guardian jest bardziej rozczarowany, stwierdzając, że „spaghetti western w kosmosie’” lepiej wypada w teorii, a pilot jako całość nie powala.

Na kolejny odcinek przyjdzie poczekać do piątku. I choć widzowie psioczą na czas oczekiwania, Paul Tassi z Forbesa widzi tu sporą przewagę na Netflixem. Stopniowe udostępnianie epizodu za epizodem daje możliwość dyskusji nad serialem, które nie są możliwe, gdy cały jest od razu dostępny do pochłonięcia w jeden weekend czy popołudnie.

Warto przypomnieć, że The Mandalorian nie jest jedyną starwarsową premierą tego tygodnia – pojutrze debiutuje bowiem Star Wars Jedi: Upadły Zakon na Xbox, PS4 i PC.

Źródła: Disney Plus, Disney Plus Help, Twitter, NBCNews.com, BuzzFeedNews, Variety, BGR, Los Angeles Times, The Verge, Vox, The Guardian, Forbes, Star Wars