Słonko świeci, paliwo drożeje, RTX-y wciąż trudno dostępne, a Patryk Vega nakręci film o Władimirze Putinie

Cześć, mam na imię Łukasz, a ten Pan w tle to Patryk Vega, znany polski reżyser, który postanowił stworzyć fabularne dzieło o Władimirze Putinie. Mógłbym w tym miejscu zakończyć pisanie wstępu, ale tak krótki lead nie wyglądałby zbyt dobrze. Dlatego dodam, że Tomasz Oświeciński raczej nie zagra Putina, a Agnieszka Dygant nie wcieli się w rolę generała Szojgu, więc jeśli liczyliście na fajerwerki, to nie tutaj.

Patryk Vega i Putin. Artystyczny mariaż, którego nie spodziewali się nawet syberyjscy filozofowie

Są rzeczy, osoby i pojęcia, które w połączeniu tworzą śmiertelnie absurdalną mieszankę. Na przykład Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Te dwa humanoidalne byty są dziś tak pokracznie do siebie niepasujące, że w rubryce „przykłady” wprost nie mogłem ich pominąć.

Następny przykład: pizza i ananas. Jakiż nieuporządkowany obraz świata musiała mieć w głowie osoba, która wpadła na takie połączenie?

O, albo Nergal i biblia. Do udowodnienia niewłaściwości tego mariażu konieczna była ingerencja polskiego wymiaru sprawiedliwości, który jednak wydał wyrok orbitujący pomiędzy „wszystko się może zdarzyć” a „hulaj dusza, piekła nie ma”.

Dlaczego właściwie piszę o połączeniach, które nie mają prawa się udać? Ano, dlatego, że niejaki Patryk Sebastian Krzemieniecki, znany w reżyserskim półświatku jako Patryk Vega, postanowił nakręcić film o Władimirze Putinie.

Patryk Vega o Putinie.

Tym Putinie.

Ten Patryk Vega.

putin-voldemort

Autor takich dzieł jak „Botoks”, „Ciacho”, „Last Minute” zapowiada globalną ekspansję swego reżyserskiego rzemiosła. Jak sam przyznał, Polska stała się dla jego twórczości zbyt ciasna, więc naturalnym kierunkiem artystycznego rozwoju jest wyjście poza jej granice. Co ciekawe, „Autobiografia”, czyli film, nad którym pracuje obecnie, ma być ostatnim dziełem Patryka Vegi nakręconym w języku Mickiewicza, Reymonta i Young Leosi.

Tak czy inaczej, bazą wypadową do ataku na kino światowe ma być dla Vegi anglojęzyczny film fabularny, w którym za protagonistę polski reżyser wybrał sobie – bo przecież dlaczego by nie – Władimira Putina. Film ma się opowiedzieć nam o sposobach i okolicznościach dojścia do władzy najbardziej lubianego człowieka na świecie ad. 2022.

Jest już nawet roboczy tytuł — „The Vor in Law”. Tak, tak, jeśli to, co właśnie zamknąłem w cudzysłowie, obudziło w Was skojarzenia z mafią, to strzelacie lepiej niż większość podrostków wysłanych przez Putina na wojnę w Ukrainie. „The Vor in Law” będzie bowiem filmem gangsterskim. W tych klimatach wszak, jak powszechnie wiadomo, Patryk Vega, czuje się jak ryba w wodzie, ewentualnie jak Elżbieta Jaworowicz w większości wsi na Podlasiu.

putina na kremlu

Kiedy premiera „The Vor in Law”, filmu Patryka Vegi o Władimirze Putinie?

Oby nigdy. Nie wiem.

Obsada „The Vor in Law”, czyli gdzie tu upchnąć Oświecińskiego, Stramowskiego, Grabowskiego i Dygant?

Tutaj niespodzianka. Patryk Vega zapowiada, że obsada będzie „międzynarodowa”. Przyznam, że trochę mnie to smuci, bo po cichu liczyłem, że moje mokre sny z Tomaszem Oświecińskim w roli Putina się urzeczywistnią.

Konkretów co do obsady póki co brak. Nie wiadomo również, czy z uwagi na tematykę filmu, brane pod uwagę są kandydatury Stevena Seagala i Gerarda Depardieu.

Co jeszcze wiemy?

Wyprodukowanie filmu o Putinie ma kosztować 12 mln dolarów, czyli mniej więcej tyle, ile prezydent Rosji przeznacza rocznie na edukację międzynarodową wśród młodych Rosjan. Budżet, jak zapewnia Vega, ma być sfinansowany ze środków pochodzących od prywatnych inwestorów.

Fabuła filmu ma objąć czasy od petersburskiego rozdziału życia Władimira Putina aż po bandycką inwazję Rosji na Ukrainę.