Co to jest clickbait? Definicja, przykłady i porady, jak nie dać się złowić na haczyk

W internetowym dyskursie termin „clickbait” pojawia się nadzwyczaj często, odmieniany przez wszystkie przypadki i przemieszczający się swobodnie między rzeczownikiem a innymi częściami mowy. Czym właściwie jest clickbait? Jaka jest jego etymologia? W poniższym wpisie spróbujemy odpowiedzieć na te pytania, ale nie tylko. Wskażemy również przykłady clickbaitu w praktyce i poradzimy, co zrobić, aby nie dać złowić się na haczyk.

Przerażająca historia! Napisał wstęp, którego nie musicie czytać, żeby zrozumieć tekst!

Powszechny dostęp do Internetu zmienił życie człowieka nie do poznania. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wielopłaszczyznowe i dalekosiężne są to zmiany; tak głęboko zakorzeniły się w naszych umysłach, że przyjmujemy je dziś jako coś oczywistego.

Weźmy taką kwestię masowego przekazu informacji.

Jeszcze dwie dekady temu mediami, które przekazywały wiadomości o sytuacji w kraju i na świecie, były przede wszystkim telewizja oraz – w mniejszym stopniu – prasa i radio. Internet, przynajmniej w Polsce, stanowił przywilej dla nielicznych, do tego nie był nawet w 10 procentach tak rozwinięty, jak dzisiaj.

Ograniczona liczba źródeł informacji skazywała nas poniekąd na brak możliwości weryfikacji tego, czy – i na ile – doniesienia medialne są prawdziwe. W zasadzie jedyną bronią w walce przed potencjalną dezinformacją było subiektywne zaufanie do konkretnych dziennikarzy, stacji telewizyjnych i radiowych czy tytułów prasowych.

Sytuacja zmieniła się wraz ze zwiększeniem dostępności stałych łącz internetowych, w Polsce zapoczątkowanych przez pamiętną usługę Neostrada od Telekomunikacji Polskiej. Wtedy zaczęło się swoiste przebiegunowanie informacyjne; tradycyjne media zaczęły ustępować tym związanym z siecią, a przekaz narzucany przez radiowo-telewizyjno-prasowych monopolistów stopniowo wypierała konieczność selekcjonowania informacji przez każdego użytkownika. Konieczność powstała w wyniku informacyjnego oceanu treści, do którego nas wrzucono i w którym musieliśmy nauczyć się pływać.

I tutaj dochodzimy do puenty przydługiego wstępu.

Sieciowy natłok informacji w parze z olbrzymią konkurencyjnością portali, serwisów, blogów, vlogów etc. stała się motorem napędowym walki o odbiorcę. Nowe formy przekazu potrzebowały nowych technik i zabiegów perswazyjnych i manipulacyjnych. Jedną z najpopularniejszych stał się clickbait.

jak przesłać zdjęcia z telefonu na komputer

Clickbait – etymologia słowa

Przekładając „clickbait” z angielskiego na polski, najbardziej prymitywnie, jak się da, otrzymamy coś na kształt… „przynęta na kliki” (ang. bait ­– przynęta, wabik, ale też zakładanie haczyka na wędkę; wyrazu click tłumaczyć chyba nie trzeba).

W kontekście znaczenia pojęcia wędkarska metaforyka clickbaitu jest jak najbardziej uzasadniona. Ale o tym poniżej.

Co to jest clickbait?

Wyobraźcie sobie, że jesteście rybą pływającą po jeziorze. Wasza egzystencja w większości czasu sprowadza się do poszukiwania pożywienia. Pływając w te i z powrotem, dostrzegacie nagle soczystego, tłustego robala. Bez większego zastanowienia zbliżacie się do niego, połykacie niemal w całości… i okazuje się, że to, co wyglądało na posiłek, jest jego gumową atrapą. Wy zaś daliście się nabrać, połykając tak naprawdę haczyk, za który zaraz wytarga Was poza wodę jakiś fanatyk wędkarstwa z past internetowych.

Skąd ta historyjka? Cóż, na tym mniej więcej polega skuteczny clickbait. Na stronie XYZ widzimy intrygujący, szokujący czy intrygujący nagłówek, a gdy klikamy w niego, by dowiedzieć się więcej, okazuje się, że sama treść jest, delikatnie mówiąc, mniej szokująca. Autor tekstu jednak zyskał, co chciał, bo udało mu się „złowić” nas na kliknięcie, a tym samym zwiększyć liczbę wszystkich odsłon tej konkretnej strony.

Jak zatem zdefiniować clickbait? To technika lub zespół technik, których celem jest przyciągnięcie uwagi odbiorcy i skłonienie go do konkretnej czynności (np. wejścia na daną stronę). Clickbaitowi często towarzyszą krzykliwe, nieoczywiste hasła, nagłówki, zdjęcia, stymulujące naturalną ludzką ciekawość. Elementy te najczęściej mają niewiele (lub nawet nic) wspólnego z treścią samego tekstu, do którego nas kierują.

Źródło: wykop.pl. Nagłówek sugeruje, że TVN żegna się z programem definitywnie. W tekście natomiast możemy przeczytać, że chodzi o zwykłą przerwę wakacyjną, której podlega większość programów i seriali telewizyjnych.

Czy jest to oszustwo?

Nie zawsze. Czy używanie clickbaitu jest niemoralne? Nie w każdym przypadku. Generalnie cel zawsze jest ten sam – skłonić odbiorcę do tego, aby kliknął, niezależnie od tego, czy mówimy o nagłówku tekstu informacyjnego, czy o reklamie powiększania przyrodzenia lub cudownego suplementu na odchudzanie.

Clickbait clickbaitowi nierówny

Sęk w tym, że cele clickbaitów są różne, podobnie jak środki do ich osiągnięcia. Czasem to po prostu nieszkodliwa technika, wykorzystująca niedopowiedzenie w celu rozbudzenia naszej ciekawości. Przykładowo: nagłówek „Wiemy, kto zagra Bonda w nowym filmie” zbierze potencjalnie więcej odsłon, niż podanie całej informacji na tacy i napisanie „Daniel Craig po raz kolejny wcieli się w Jamesa Bonda”.

Takie nagłówki są wręcz pożądane, jeśli tworzymy treści z myślą o tym, żeby przeczytało je jak najliczniejsze grono odbiorców. Wynika to poniekąd z tego, że tekstów internetowych (z racji ich mnogości) zwykle nie czytamy od deski do deski. Czasem wręcz ograniczamy się wyłącznie do nagłówków, ewentualnie leadów (wstępów), by przyswoić „esencję” wiadomości i od razu przejść do kolejnej. Pisanie o Danielu Craigu w roli Bonda w kolejnym filmie o agencie 007 jest już gotową informacją. Po co użytkownik ma przejść do podstrony z artykułem, skoro na podstawie samego nagłówka wie wszystko, czego mu potrzeba?

James Bond kawior kuchnia Jamesa Bonda

Z dużej chmury mały deszcz

Często zdarza się, że clickbait przejaskrawia i wyolbrzymia to, co znajduje się pod linkiem, w który użytkownik ma kliknąć. Najczęściej po to, by wyzwolić w nas emocje – negatywne lub pozytywne – które przełożą się na bezrefleksyjny klik. Tego typu techniki nadzwyczaj chętnie wykorzystywane są przez scamerów i innych oszustów działających w sieci.

Taki Facebook na przykład pełen jest postów z krzykliwymi nagłówkami, publikowanymi z kont osób, które nawet nie wiedzą, co publikują, bo robią to za nich boty, którym sami dali dostęp do swojego konta, klikając w te same podejrzane nagłówki i podając potem swoje dane (np. numer telefonu lub hasło do logowania się na Facebooku), rzekomo mające dać im dostęp do właściwego artykułu.

Charakterystyczne dla takich postów są dziwne domeny, pod którymi rzekomo ma znajdować się tekst. Jeżeli widzicie artykuł z miniaturą, na której znajduje się adres typu „bajojajo-inowroclaw-wiadomosci24.cloudflare.net”, polecamy po prostu nie klikać.

Hiperbolizowanie nagłówków to również domena tzw. „portali plotkarskich”, choć to coraz mniej aktualne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, jak wiele różnych tematycznie mediów adaptuje je w swojej dziennikarskiej praktyce. Zresztą nie tylko dziennikarskich, zresztą… wejdźcie sobie do sekcji „na czasie” na YouTube i przeanalizujcie miniatury i nagłówki filmów…

Źródło: https://www.youtube.com/channel/UC2ZxN5a9VFS2s4UdB3XziFA

Celowe wprowadzanie w błąd zbieżnością słów i nazwisk

„Oficjalnie: Lewandowski odchodzi z Bayernu. Kierunek USA” – taki nagłówek w 2019 roku widniał na stronie sport.tvp.pl. Dramaturgii dodawało zdjęcie, w którym nasz Polak-Rodak, w towarzystwie kolegów i jakiejś pani, trzyma paterę za wygranie z Bayernem mistrzostwa Niemiec.

Normalny kibic w tej chwili myśli sobie pewnie: „ale jak to, 31-letni (wówczas) Lewy, będący na szczycie swojej kariery, odchodzi do ligi dla piłkarskich emerytów z Europy?”.

Tymczasem news TVP Sport mówi o Robercie, ale… Ginie Lewandowski, owej pani ze zdjęcia, która również trzyma paterę za mistrzostwo Niemiec, które zdobyła z koleżankami z żeńskiej sekcji Bayernu. Przypadek?

Autor sprytnie wykorzystał zbieżność nazwisk Roberta i Giny oraz fakt, że oboje reprezentowali drużynę ze stolicy Bawarii. Czy artykuł zebrał sporo odsłon? Prawdopodobnie tak. Czy użytkownicy klikali w niego, chcąc poznać nowy klub Giny Lewandowski? Z całym szacunkiem dla tej zasłużonej przecież piłkarki, ale raczej nie…

W takim użyciu clickbaitowego nagłówka najlepsze jest to, że autorowi nie można zarzucić nic złego. Jest nazwisko „Lewandowski”? Jest. Była piłkarka Bayernu jest na fotografii wyróżniającej artykuł? Jest.

To o co to oburzenie?

lewandowski odchodzi z bayernu
Źródło: TVP Sport, Wykop.pl

Jak rozpoznać clickbait i jak się przed nim bronić?

Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że czas spędzony na korzystaniu z internetu działa wprost proporcjonalnie do wyzbywania się z umysłu dziecięcej naiwności. Niestety praktyka pokazuje co innego i nawet Ci, którzy hasło do Wi-Fi wyssali z mlekiem matki, łapią się na tanie clickbaitowe rozrywki.

Generalnie clickbaitowość jest zjawiskiem dość schematycznym. Prawie zawsze nie mówi wszystkiego, co byśmy chcieli wiedzieć, zmuszając do kliknięcia w odnośnik prowadzący do treści właściwej. Na ogół clickbaity niosą ze sobą emocjonalny przekaz, mający nas rozśmieszyć, zaintrygować, oburzyć, a na pewno zwiększyć intelektualny apetyt, abyśmy chcieli poznać szczegóły.

W kontekście clickbaitu i wartościowania źródeł informacji warto na pewno kierować się zasadą, że im bardziej clickbaitowo, tym potencjalnie gorzej pod względem treści. Jednocześnie nie można zapominać, że clickbait w wersji „light” nie jest niczym złym. Jesteśmy przebodźcowani różnego rodzaju treściami, więc siłą rzeczy ich nadawcy muszą czynić starania, aby wyróżnić się na tyle, byśmy artykuł o „super diecie 10 kg w 10 dni” przeczytali w portalu X, a nie Y.

Źródła: materiały własne, wykop, tvp sport, kozaczek, youtube