Call of Duty: Vanguard – recenzja kampanii i wrażenia z trybu wieloosobowego oraz zombie

Gram sobie w Call of Duty: Vanguard od dnia premiery. Mam za sobą kampanię, której recenzję przeczytasz już poniżej. Ale i czerpię dużo przyjemności z trybu wieloosobowego, a więc bez rozmieniania się na drobne opisałem i wrażenia z niego, jak również trybu zombie. Jak oceniam tegoroczną odsłonę CoD-a po przerwie?

Przenieśmy się na front II wojny światowej Vanguarda i mojego dzieciństwa

Rozżarzona stal, obozy i… Orkowie – to obraz wyobraźni z dzieciństwa, kiedy z najlepszym przyjacielem bawiliśmy się przed moim domem w Gothica. W dwie osoby nie miało to najmniejszego sensu. Niewiele ma go również II wojna światowa w Call of Duty: Vanguard, ale o tym jak najmniej, bo to gry wideo, nie historia świata, są moim konikiem.

odliczanie w trybie wieloosobowym call of duty vanguard
Odliczanie i wyliczanie czas zacząć

Sięgając wstecz do czasów moich głupich podwórkowych zabaw, gry Piranii nie były jedyną elektroniczną uciechą. W moim przypadku było nią jeszcze i między innymi omawiane Call of Duty, począwszy od CoD2 po Modern Warfare. Wyjąwszy odsłony Black Ops czy te o 2wś właśnie – z jakiejś przyczyny ich unikałem. Trochę jak FIFY. W trzynastkę grałem przez setki godzin, a przez jakieś tysiące w CoD: MW. Bez potrzeby bycia na bieżąco.

Teraz, po długiej przerwie, miałem szansę na świeżo przyjrzeć się fenomenowi serii tych FPS-ów w ramach przygotowywania recenzji CoD: Vanguard. I wyciągnąłem z gry możliwie jak najwięcej, odnawiając wspomnienia, a Tobie pisząc o kampanii, dostępnym trybie wieloosobowym i tym zombie możliwie bez większych spoilerów. I oczywiście bez wciskania się pomiędzy historyczne a fabularne niuanse. Bo tłumaczę: raz, że nie mam takich kompetencji, a dwa, że Call of Duty to była i nadal będzie dla mnie niczym niewzruszona zabawa.

A Ty jeszcze się nie bawisz? Sprawdź Call of Duty Vanguard


Do rzeczy, do recenzji i do broni.

Call of Duty: Vanguard przetestowałem na XSX oraz telewizorze TCL 55C825

W ten sposób udało mi się wykorzystać pełen potencjał oprawy audiowizualnej, która zgodnie z moimi przewidywaniami okazała się fenomenalna. Wybuch granatu wewnątrz bunkra to istny miód na uszy i popękane bębenki – TCL 55C825 posiada system dźwiękowy ONKYO i Dolby Atmos. A panorama wirtualnego Stalingradu z wygodnego miejsca na łóżku to coś, co lepiej zobaczyć na żywo niż tylko na zrzucie ekranu.

call of duty vanguard w wersji na xbox series x na telewizorze tcl 55c825
Tak, nie wychodzę na dwór i boję się słońca


Warto dodać, że dzięki niemu mogłem chociażby wykorzystać tryb 120 klatek na sekundę. Bo w przeciwieństwie do mojego prywatnego monitora, telewizor TCL 55C825 posiada standard HDMI 2.1, a więc i jakość obrazu w 4K, i odświeżanie 120Hz. W ustawieniach TV na Xboksie Series X mogłem podziwiać same zielone ptaszki – jest to zatem dowód na to, że wyciągnąłem maksimum i z telewizora, i z samej konsoli.

Sprawdź naszą recenzję 65-calowego modelu TCL:

Recenzja kampanii Call of Duty: Vanguard – filmowy, ale nie emocjonalny rollercoaster

Od razu powiem, że jestem człowiekiem (nad)wrażliwym nie tylko na piękno, ale na wszystko. Nie przeglądam strony z codzienną dawką czarnego humoru ani innych takich internetowych zakątków. I chociaż kampania Call of Duty: Vanguard nie wzbudziła we mnie niczego szczególnego, łez nie uroniłem (choć może powinienem był jak przy Dannym z The Last of Us 2), to na ocenę w recenzji ma pozytywny wpływ. Po prostu podobała mi się.

celowanie snajpera w call of duty vanguard
Patrzcie Szwaba

I to pomimo narracji, jaką Vanguard zdaje się stosować przy wszechobecnych cholernych Szwabach, a uciemiężonych Sowietach. Ale miałem się w to nie zagłębiać. Nikt nie powiedział, że Call of Duty ma być wierne historycznie, bo to takie własne uniwersum 2wś. Zwłaszcza przy Oberführerze Wolframie Von Liście z trybu zombie. Najważniejsza informacja: symbole nazistowskie, takie jak swastyki w CoD: Vanguard istnieją i nie mogą Cię skrzywdzić.

Wybrałem najwyższy poziom trudności, żeby narzekać na towarzyszy

Nie byłbym sobą, gdybym podchodził do kampanii Call of Duty: Vanguard na innym poziomie niż Weteran – tym najwyższym spośród w sumie 4 poziomów trudności. Wstęp w trybie fabularnym rozpoczyna się od 1945 roku w Hamburgu, a pierwszym celem jest przejęcie pociągu zmierzającego w stronę danego miasta. Śmierć nadchodziła prędko, bo dopiero uczyłem się skakać pomiędzy wagonami. A czasem, przechodząc przez klaustrofobiczne przedziały, towarzysze blokowali mi drogę i dostawałem kulkę.

misja hamburg 1945 w call of duty vanguard
No to jedziemy

A tymi towarzyszami, później też grywalnymi postaciami (i operatorami w trybie wieloosobowym) w Call of Duty: Vanguard są:

  • urodzony przywódca Arthur Kingsley, którego ciemna skóra nie jest obojętna w dysputach z nazistami;
  • idealna w kilku definicjach Polina Petrowa żądna zemsty na Rzeszy;
  • pilotujący Wade Jackson, ale w głównej mierze w powietrzu;
  • wybuchowy z charakteru i dosłownie Lucas Riggs.

Fabuła Call of Duty: Vanguard prosta jak budowa cepa…

Historia gry koncentruje się na odnalezieniu informacji na temat nazistowskiego Projektu Feniks oraz na przeszłości bohaterów. To drugie ma stanowić uzasadnienie tego, dlaczego stali się członkami Awangardy – tej ww. i niecodziennej grupki złożonej z Brytyjczyków, Sowietki, Amerykanina oraz Australijczyka, stającej naprzeciw Szwabom. W Call of Duty: Vanguard nadużywano tego określenia, więc i ja od niego w recenzji nie odejdę.

hermann freisinger antagonista w call of duty vanguard
Poznajcie Szwaba-antagonistę

Natürlich wstęp nie miałby najmniejszego sensu bez mocnego kopnięcia i przy tym zakreślenia charakterów, choćby głównego antagonisty Hermanna Freisingera. I jak już pierwotny plan diabli wzięli, to rysuje się nam schemat: krótkie poprowadzenie bieżącego wątku filmowym przerywnikiem, retrospekcja, rozmowa, retrospekcja i tak w koło Macieju do finału.

…ale mechanicznie robi robotę

Zdaję sobie sprawę, że nie ubrałem w to nazbyt zachęcające do kampanii Call of Duty: Vanguard słowa. Jednak taka kolej rzeczy ma swoje powody, a konkretnie potrzebę przedstawienia tła fabularnego protagonistów i mechaniczne rozwiązania. To właśnie pomysł na rozgrywkę każdą z postaci wzbudził we mnie największe zaskoczenie i uczynił gameplay rzeczywiście zróżnicowanym.

grupa awangardy czyli polina arthur wade i lucas w call of duty vanguard
Drużyna A jak Awangarda

Tak oto wcielając się w Arthura miałem sposobność wydawać rozkazy podwładnym. Polina nadawała mordercze tempo, bo potrafi wspinać się po ścianach oraz przemykać pod meblami. Pilot Wade oczywiście walczy w powietrznych przestworzach i widzi więcej. No i jeszcze Lucas wyposażony w wiele różnych materiałów wybuchowych i z możliwością celowania przy rzucie. Misje zostały stworzone z myślą właśnie o tych mechanikach.

O problemach natury zwyczajnej i technicznej

Muszę tylko zwrócić uwagę na to, że nie wykorzystano pełnego potencjału mechanik lub nie były najprzystępniejsze. Wydawanie komend ograniczono do oskryptowanych (czyli charakterystycznych dla tej serii) akcji, a szkoda, bo życzyłbym sobie Arthurem przeprowadzać żołnierzy do przodu niż tylko dla odwrócenia uwagi KM-a. Zaś latanie Wadem choć utrzymuje świeżość kampanii Call of Duty: Vanguard, to sprawiało mi trudności w opanowaniu maszyny i zrozumieniu, gdzie umieszczono granice zadania do wykonania.

samoloty w call of duty vanguard w kampanii wade
Nie, to nie jest misja z Vice City

Również rzucił mi się w oczy taki liniowy drobiazg. Nie żebym oczekiwał po Call of Duty czegoś wyjątkowego, ale był to moment, w którym chciałem jeszcze bardziej pozytywnie się zaskoczyć. Miałem za zadanie uwolnić jeńców, ale wcześniej zabić Szwabów. Wyszło tak, że po moim przedsięwzięciu skradankowym załatwiłem ich dość sporo. I miałem nadzieję, że będę mógł zerwać więzy jeńcom, aby chwycili za broń i pomogli mi z resztą – dostałem się do nich niezauważony. Informacja zwrotna: „za dużo Szwabów!”. No niestety.

Przejdźmy do problemów technicznych. Podczas kampanii zdarzały się spadki klatek na sekundę i ścinki (mnie kojarzące się z przegrzewaniem sprzętu, ale to nie mogło mieć miejsca – grałem w kopię na Xbox Series X). Bywało, że nie mogłem strzelać do przeciwnika przez kratę czy szybę w samochodzie. Poza tym był jakiś jeden raz ze skokami animacji. Ale nic na taką skalę, żeby było niegrywalnie lub miało negatywny wpływ na wrażenia z gry. Te bolączki nie dotyczą zresztą trybu wieloosobowego.

Polski dubbing? Jest. I to wszystko

I grałem wyłącznie z nim. Natomiast po przejściu kampanii trudno mi stwierdzić, czy polski dubbing w Call of Duty: Vanguard jest dobry. Na pewno nie jest też tragiczny. Na palcach mogę policzyć dziwnie zagrane kwestie, jakby aktor podkładający głos nie widział tego, co dzieje się na ekranie. A innym razem odegrał coś właściwie. Wobec tego najlepiej będzie napisać, że dubbing jest nierówny, ale dobrze, że jest. Razem z polskimi napisami. Okazjonalnie używane są niemieckie wstawki.

owczarek niemiecki w call of duty vanguard na celowniku
Oficjalnie nie ma lepszych psów od owczarków niemieckich

W ogólnym rozrachunku to kawał dobrej i ładnej kampanii

Zawarte mechaniki, o których rozpisałem się powyżej; pomysły na przeprowadzenie akcji jak sprowadzenie pojazdu z górki na pole minowe albo ciche polowanie na Freisingera z nożem w dłoni; płynne przejścia pomiędzy postaciami; sceny wojny, jak i te dla spacerowiczów – wszystko zdawało się przemyślane od początku do końca. Krótka kampania, bo co najwyżej 7-godzinna, jest jedynie wprowadzeniem do właściwej gry (o czym otwarcie daje znać ostatni przerywnik filmowy), a bawiłem się przy niej doskonale.

stalingrand w call of duty vanguard
Stalingrad nawet ucieszył moje oko

Z punktu tego, jak kampania wypakowana jest po brzegi akcją, grało się w nią niezwykle przyjemnie i nie było momentu, abym się zanudził. Więc może to i dobrze, że nie została sztucznie wydłużona, mimo odczucia, że chętnie pograłbym jeszcze. Jej główna cecha – filmowość. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon zabrakło pamiętliwych momentów, jak śmierci jakichś bohaterów. Ale te słynne pamiętamy, bo denatów lepiono fabularnie dłużej.

Być może była to także okazja na to, aby obraz wojny przedstawić dosadniej, bardziej szokująco, jakoś na wzór misji Nic po rosyjsku z MW2 lub tej w domu z MW z 2019 roku. Aczkolwiek rozumiem, że Sledgehammer Games odpowiedzialne za Vanguarda udało się w swoją stronę. Mogę podziękować za Jagermorderów, którzy przypomnieli mi o istnieniu Kolosów, i względnie za tych typów z bagnetami, którzy hamowali mój pośpiech.

Wrażenia z trybu wieloosobowego oraz zombie

Przyznam się do dwóch rzeczy. Primero – tryb wieloosobowy me gusta. Segundo – zombie już nie. W tym pierwszym spędziłem najwięcej czasu po przejściu kampanii Call of Duty: Vanguard. W drugim raptem kilka razy poklikałem bez większego szału. To w multiplayerze odnalazłem utęsknioną prostotę.

tryb wieloosobowy zamek w call of duty vanguard team deathmatch
W multiplayerze nie ma czasu na przerwę

Das ist Scheiße! A tak naprawdę nie – pierwsza gra multiplayer

W mojej pierwszej grze trafiłem na rozweselonych Brytyjczyków, którzy żartowali sobie z umiejscowienia akcji i rzucali takimi hasłami jak z nagłówka – te nie odnosiły się do jakości gry, a przy przegranej i pełnym uśmiechu. A ja przy pierwszym takim posiedzeniu w trybie multi Call of Duty: Vanguard przypomniałem sobie, jak to jest cieszyć się grą bez toksycznych komentarzy.

wybór mvp w trybie wieloosobowym call of duty vanguard
Parę razy tutaj trafiałem, słowo

Przez spokojne kilkanaście godzin gry nie napotkałem ani jednej osoby, która miałaby do kogokolwiek pretensje. Być może to przez to, że przegrana nie ma żadnych szczególnych konsekwencji. Na koniec oczywiście ogląda się akcję gry i dokonuje wyboru MVP spośród graczy z najlepszymi statystykami. To daje jakieś bonusy, nawet głosującym. Pamiętam tylko, jak wszyscy sobie wzajemnie gratulowali dobrej gry czy zabawnych akcji. Dawno nie słyszałem niczego podobnego.

Odblokowywałem postać i rozwijałem bronie kampiąc

W trybie multiplayer CoD: Vanguard jest natłok różnych menu, zakładek. Chyba jak w Warzone (wolę Apex Legends). Przyzwyczaiłem się do tego dopiero po jakimś czasie, bo z każdą grą dostaje się setki punktów doświadczenia. A przy tym odblokowuje się mnóstwo rzeczy. Ja szczególnie upatrzyłem sobie operatorkę Halimę, dla której odblokowania potrzebowałem aż 50 zabójstw. Dokonanych leżąc.

odblokowywanie mp-40 w trybie wieloosobowym call of duty vanguard
Odblokowania zdają się nie mieć końca

Jej ulubioną bronią jest MP-40. A więc, gdy mogłem już nią zagrać, to strzelając z tej właśnie broni otrzymywałem bonus PD zarówno do Halimy, jak i wymienionego wyposażenia. A to tylko jedna z 12 dostępnych na ten czas operatorek. Każdy na pewno spotka swojego ulubieńca. Zaś liczba rzeczy do odblokowania przyprawia o zawrót głowy i świadczy raczej o obiecującej żywotności gry w naszej własnej biblioteczce. Jeśli samo uzależnienie od gameplayu nie wystarczy.

I nie pamiętam, kiedy ostatnio bawiłem się tak dobrze

Wydawało mi się, że mam jakąś awersję do tego typu settingu – w sensie do 2wś, tego jak bronie wyglądają, tego na jakie mapy trafię. Było to w zupełności nieuzasadnione. A ostatecznie umiejscowienie akcji i to, jak ją przeprowadzano w samej kampanii, sprawiło, że polubiłem to i owo.

matchmaking w trybie wieloosobowym w call of duty vanguard
Prawie 2:00 w nocy, ale jeszcze jedna

Jak niegdyś w Modern Warfare faworyzowałem tryb Znajdź i zniszcz, tak i w tegorocznym Call of Duty: Vanguard filtrowałem ustawienia wyszukiwania specjalnie pod niego. Ta odsłona sprawiła, że cieszyłem się nim jeszcze bardziej. Na Zamku mogłem wybijać drewniane okna tak, aby stworzyć sobie idealną pozycję do obrony punktu. Nie jest to poziom Battlefielda, ale i tak robi różnicę.

Ale nie bawiłem się dobrze w trybie zombie

Jak jestem fanem trupów i chyba nie ma gry zombie, w którą bym nie zagrał, tak unikałem zawsze trybów zombie. I niestety Call of Duty: Vanguard tylko mnie utwierdził w tym, że postępowałem słusznie. Biegałem po hubie strzelając do trupów, wskakiwałem do jakichś portali, robiłem zadania, wracałem do hubu… I tak w kółko. W porównaniu do trybu wieloosobowego nie jest to ten sam wciągający gameplay loop.

tryb zombie w call of duty vanguard
Mimo wszystko tryb zombie nie jest martwy

Ocena Call of Duty: Vanguard

Summa summarum Call of Duty: Vanguard pochłania spektakularną kampanią i cieszy, nawet pomimo tego, jak krótka jest. Tryb multiplayer jest tak samo dobry jak ten, który znam sprzed lat. Nawet ludzie tacy sami. I może przy takim sobie trybie zombie to jest właśnie ten trop. Że Vanguard to zwyczajnie kolejna odsłona gry, która najlepiej trafi do fanów serii lub do osób takich jak ja. Czyli tych, którzy mieli od niej solidną przerwę. Nic rewolucyjnego w swojej kategorii.

góra w call of duty vanguard kampania
To nie jest góra nie do zdobycia

A wyciągając z tego wniosek – to dobrze. Zbędne rewolucje mogłyby zawieść wieloletnich fanów. A Call of Duty – nieważne z jakim podtytułem – kojarzy się z niezobowiązującą i całkiem prostą zabawą w trybie multi, no i tą krótką i fajną kampanią. Uważam, że takie gry na rynku też są potrzebne. Jest ich dziś tak dużo, że każdy prędzej czy później znajdzie coś do ogrania.

Podziękowania dla KoolThings za udostępnienie gry do recenzji.

Minusy

  • parę niedociągnięć technicznych w kampanii
  • fabularnie brakuje momentów do zapamiętania
  • nieczytelny przebieg misji w powietrzu
  • nieporywający tryb zombie

Plusy

  • fenomenalna oprawa audiowizualna
  • nieprzeciągnięta kampania stojąca mechanicznymi rozwiązaniami
  • nie brakuje nazistowskich symboli
  • polski dubbing oraz polskie napisy
  • uznany tryb wieloosobowy dostarczający tyle samo zabawy, co zawsze

Ocena redakcji

8/10