Microsoft stwarza sobie szanse, które sam może zaprzepaścić
Xbox One S All-Digital Edition mógł (i ciągle może) zrobić wiele dobrego. Po pierwsze, obniżyć próg wejścia na konsolowe salony, a jednocześnie powiększyć grono xboksowców o rzesze nowych duszyczek.
Po drugie, jeszcze bardziej spopularyzować usługi abonamentowe typu Xbox Game Pass czy Xbox Live Gold, które już teraz mają się świetnie i przynoszą Microsoftowi olbrzymie zyski.
Po trzecie wreszcie, tani i przystępny Xbox One S mógłby zmienić układ sił na froncie konsolowych batalii między Microsoftem, Sony i Nintendo. A jest to o tyle istotne, że kolejna generacja konsol zbliża się wielkimi krokami. Tak wielkimi, że znamy już nawet specyfikację nowego PlayStation. Gdyby All-Digital Edition wchodził na rynek z ceną 500 lub nawet 600 zł, konsumenci z pewnością by to docenili. Może na tyle nawet, aby w kolejnej odsłonie konsolowej wojny opowiedzieć się za Xboksem.
Niestety na ten moment cenowego tąpnięcia nie ma. Jest raczej lekkie rozczarowanie. Sama idea beznapędowego Xboksa od początku miała olbrzymi potencjał. Czas również wydawał się odpowiedni, bo choć prym PlayStation jest niezaprzeczalny, zmierzch obecnej generacji mógł być świetną okazją, aby skrócić dystans dzielący obie konsole i wyeksponować to, z czego Xbox zasłynął w ostatnim czasie, a więc z doskonale działających usług.
Ale do tego wszystkiego byłoby potrzebne coś więcej niż usunięcie napędu Blu-Ray i 250 dolarów w pre-orderze.
Myślałam że będzie dało się ściągać gry albo aplikacje bez konta ale jednak nie jestem zawiedzona nie polecam!!!😡☹