Mnie to bawi, ale fanom Fallout 76 (podobno tacy istnieją) nie jest do śmiechu
O tym, że Fallout 76 jest klapą, nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba. 52 punkty na Metacritic i ocena użytkowników wynosząca potężne 2,8/10 (na podstawie prawie 6000 głosów) mówią same za siebie. W grze słabe było wszystko: grafika – posługując się eufemizmem – nie powalała, brak NPC-ów (mówimy o gatunku RPG) czynił świat gry pustym i nijakim, a gargantuiczne ilości bugów i glitchy nadały grze przydomek „Bugout 76”.
Na tym litania się nie kończy. Dalsze kopanie leżącego nie ma jednak większego sensu, bo ten został już tak permanentnie skopany, że kolejne ciosy nie robią na nim wrażenia.
Mogłoby się wydawać, że po takim linczu Bethesda stanie na nogi mądrzejsza i bogatsza o wiedzę, której brakowało, gdy Fallout 76 trafiał na sklepowe półki. Były nawet pewne przesłanki pozwalające przypuszczać, że gra może wyjść na prostą za sprawą aktualizacji. Część błędów poprawiono, a studio nie pozostawało głuche na sugestie i propozycje napływające od graczy.
Idealnym zwieńczeniem tego progresu byłoby przejście na model free-to-play, o czym zresztą wielokrotnie plotkowano. Tymczasem Bethesda poczuła, że wiatr w żagle, który udało się złapać, jest na tyle silny, że można konwertować go na dolary i odrobić nieco strat wygenerowanych przez „Bugouta”.
I oto jest – Fallout 1st. Opcjonalny abonament, na który skuszą się chyba tylko najbardziej zdesperowani gracze. Dla pozostałych może stać się ostatecznym argumentem za tym, by raz na zawsze pożegnać się z produkcją Bethesdy.
TO JEST RÓWNOŚĆ GRACZY W WYDANIU BETHESDY CZYSTA DYSKRYMINACJA LUDZI KTURYCH NIE STAĆ NA TAKI ABONAMENT