Policyjny nalot i ogromne zaskoczenie
Postanowiono nie zwlekać dłużej, rozpoczęto przygotowania do nalotu i zdobyto nakaz przeszukania. W momencie, gdy policjanci weszli do budynku, w jego wnętrzu nikogo nie było. Zaledwie po kilku chwilach okazało się, że podejrzana farma marihuany była czymś zgoła innym i do tego legalnym… kopalnią kryptowalut. Mimo wszystko wysiłki brytyjskich funkcjonariuszy nie poszły na marne, bowiem na miejscu znaleziono około stu jednostek komputerowych z jeszcze większą ilością kart graficznych. To oczywiście wyjaśniło duży metraż okablowania i sporą ilość kanałów wentylacyjnych.
Eksperci wysłani na miejsce szybko doszli do wniosku, że o ile budowa i użycie koparek Bitcoinów w Wielkiej Brytanii nie jest nie legalna, o tyle kradzież prądu do ich zasilenia już tak. A takiej kradzieży dopuścili się tzw. „górnicy”, których do chwili obecnej nie udało się ustalić. Rzeczniczka prasowa miejscowej policji, Jennifer Griffin całą sytuację podsumowała tak: „Z pewnością nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw. Budynek miał charakterystyczne cechy występujące przy farmach konopi. Wydobywanie kryptowalut nie jest nielegalne, jednak kradzież energii elektrycznej w celu zasilenia koparek już tak. To druga taka koparka, którą odnaleźliśmy w hrabstwie West Midlands”.