Podobno gotowy komputer do gier nie może posiadać atrakcyjnej ceny w stosunku do zainstalowanych podzespołów, a niewielka obudowa jest równoznaczna z wysokimi temperaturami. Alienware R10 idzie trochę na przekór tym stereotypom, ponieważ został złożony w fabryce producenta i przychodzi do nas w niewielkiej „wieży”. Jednak ten kosmita jest doskonałym przykład, że nie powinniśmy bać się „gotowców”. Oto recenzja potężnego komputera DELL Alienware Aurora R10.
Propozycja komputera od DELL Alienware w momencie swojej premiery wbiła się w pewną lukę. Tą luką był duży problem z dostępnością najnowszych kart graficznych. A nawet jeśli były one dostępne, to ceny znacznie przewyższały te, sugerowane przez producentów. Znacznie opłacalniejszym rozwiązaniem było kupienie gotowego komputera, który będzie już wyposażony w najnowsze, wysokowydajne podzespoły. Tak na marginesie dodam, że w pewnym momencie, cena całego urządzenia kosztowała tyle, ile sama karta graficzna oddzielnie.
Teraz co prawda ceny grafik komputerowych idą w dół, jednak Alienware jest w dalszym ciągu świetnym wyborem. Dlaczego? Bowiem jego konstrukcja jest świetnie przemyślana, o czym opowiem w dalszej części tej recenzji. DELL, który odpowiada za produkcję komputerów Alienware pozwolił mi także na rozkręcenie obudowy i pokazanie Wam jak wygląda produkt od środka, a to z pewnością interesuje nie jednego geeka.
Warto wspomnieć o tym, że komputery występują w wielu wariantach, zarówno tych kolorystycznych, jak i komponentowych. Do wyboru mamy dwie obudowy, wykonane w macie – białą i grafitową (obie posiadają czarne wykończenie na tylnej części).
Jeśli chodzi o podzespoły, to zależą one jedynie od naszych oczekiwań i są następujące:
Karty graficzne
Procesory
Pamięci RAM
Dyski SSD
Dyski HDD
Systemy operacyjne
Egzemplarz testowy Alienware Aurore R10, który otrzymałem, jest najtańszą propozycją ze wszystkich dostępnych wariantów. Nie oznacza to jednak, że nie posiada on wartego uwagi wyposażenia, bowiem posiada następujące podzespoły:
Oczywiście żeby sprawdzić, na jakie osiągi możemy liczyć w poszczególnych grach, później zrobimy odpowiednie benchmarki. Zanim to jednak nastąpi, przyjrzymy się komputerowi z bliska, ponieważ jego design jest fantastyczny, co zaraz zobaczycie na szczegółowych zdjęciach. Jak już wcześniej wspomniałem, nie obędzie się także bez zajrzenia do wnętrza obudowy, gdzie powiemy sobie co nieco o tzw. cable management i producentach podzespołów, jakie zostały wykorzystane do budowy tego komputera.
Jak się okazuje nie tylko wygląd samego urządzenia (o którym za moment wspomnę) jest ciekawie zaprojektowany. Opakowanie także robi wrażenie, ponieważ jest niezwykle spójne z całym produktem. Już tłumacze dlaczego, czarno-biały karton jest bowiem wykończony delikatnym połyskiem z przetłoczeniami przypominającymi ścieżki mocy, znajdujące się, chociażby na płytach głównych.
Na froncie widnieje jedynie minimalistyczne logo marki, a na jednym z boku w grafice przypominającej front komputera możemy dowiedzieć się co nieco o parametrach urządzenia. Pudło, w którym znajduje się Alienware R10 jest tak ogromne, że samodzielne wniesienie go po schodach jest praktycznie niemożliwe. Jednak karton posiada specjalne uchwyty na dłonie, co ułatwia trochę sprawę.
Przed wyjęciem omawianego produktu musimy usunąć przednią osłonę, na której został ułożony zasilacz oraz klawiatura DELL KB216 wraz z myszką DELL MS116. Nie są one może jakieś zaawansowane technologicznie, a designem i mechaniką przypominają peryferia biurowe, jednak zawsze to miły gratis ze strony Alienware. Obok wymienionych rzeczy znajdziemy także trochę papierologii, choć jak na tak drogi i zaawansowany sprzęt jej ilość została ograniczona.
Wreszcie nadszedł ten moment, kiedy mogłem wyciągnąć z opakowania prowodyra tego całego zamieszania. Na pierwszy rzut oka konstrukcja wydaje się niezwykle lekka, głównie dlatego, że obudowa nie należy do największych. Jednak tak jak już było czuć po samym kartonie, komputer jest niezwykle ciężki – do takiego stopnia, że przejście z nim od salonu do domowego biura było dość wycieńczające. Jednak waga ma także swoje zalety. Przynajmniej przypadkowym kopnięciem nie przestawimy komputera.
Jeśli chodzi o design, to jestem nim wręcz zachwycony. Pierwotnie myślałem, że obudowa wykonana jest w wysokim połysku, jednak był to tylko efekt naklejonej folii ochronnej, która na pierwszy rzut oka była niewidoczna. Kolorystyka Alienware R10 jest niezwykle ciekawa, co prawda nie widziałem nigdy na oczy wersji grafitowej, jednak biała z czarnym tyłem tworzy elegancką kompozycję. Przede wszystkim matowe wykończenie nie zbiera dużych ilości kurzu, a nawet jeśli, to na bieli go nie widać. Po dwóch miesiącach testów nie zauważyłem także, aby intensywność kolorów się zmieniła (nic nie pożółkło, ani nie zrobiło się szare).
Największe wrażenie zrobił na mnie front urządzenia, jest on (tak jak całe urządzenie z resztą), wyciągnięty żywcem z kosmosu. Kojarzy mi się on trochę z czarną dziurą lub napędem statku kosmicznego, wyciągniętego rodem ze Sci-Fi. We wgłębieniu sprytnie zostały umiejscowione wloty powietrza, natomiast na samej górze przedniego panelu widnieje świecąca głowa kosmity, która jest oczywiście logiem marki. Oprócz aspektu wizualnego pełni ona także funkcję użyteczną, bowiem po jej naciśnięciu komputer się uruchamia. Warto dodać, że całość została otoczona paskiem LED, którego podświetlenie jesteśmy w stanie kontrolować przy pomocy dedykowanego oprogramowania.
Tworzywo, z jakiego został wykonany komputer to głównie plastik. Jednak nie jest on tandetny w dotyku, wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie niezwykle solidnego. Dobrze radzi on sobie także z wygłuszeniem dźwięków dobiegających z wnętrza obudowy. Jak możecie zauważyć na jednym z poniższych zdjęć, tył, na którym umieszczone są porty, jest wykonany z metalu, jedynie z plastikowym wykończeniem.
Na duży plus mogę zaliczyć także gumowe stopki, które w połączeniu ze sporym ciężarem Alienware zapewniają doskonałą przyczepność. W miejscu, gdzie stał komputer mam śliskie płytki, a nie byłem w stanie urządzenia przesunąć bez uprzedniego podniesienia. Powiedzmy sobie jeszcze co nieco na temat przedniego panelu, który uważam za fenomenalny. Już pomijając wgłębienie na otwory wentylacyjne, przód się po prostu świetnie prezentuje. Został on także wykonany z plastiku na wysoki połysk i istnieje obawa, że na dłuższą metę będzie się rysował. Ja jednak żadnych uszkodzeń nie zauważyłem, ale jest jeden mały mankament – widać na nim odciski palców.
Na frontowym panelu mamy dostęp do 3 gniazd USB 3.1, 1 USB-C, wejścia na mikrofon i drugiego na słuchawki lub głośniki. Tył natomiast jest rajem dla osób, które potrzebują podpiąć sporą ilość sprzętu. Inżynierowie oddali nam do dyspozycji 6 portów USB 2.0, 4 USB 3.1 z tego 1 drugiej generacji, USB-C, (kolejny USB-C znajduje się również na karcie graficznej, który można wykorzystać np. w celu podłączenia okularów VR). Dla audio zostało przeznaczonych 6 wejść, dzięki którym możesz podłączyć pełnoprawny system głośników surround, natomiast wejść na monitory jest łącznie 4 – 1 HDMI i aż 3 gniazda Display Port.
Na górze, podobnie jak na lewym boku urządzenia nie znajdziemy nic poza otworem wentylacyjnym. Prawy bok natomiast nie posiada żadnych wycięć, jednak na czarnej części obudowy został umieszczony podświetlany napis Alienware. Nie wiem, czy był to zabieg celowy, jednak po wyłączeniu LED-ów napis świetnie wtapia się w tło, więc jeśli nie chcecie, aby komputer się wyróżniał, jest do idealne rozwiązanie dla Was.
Aby dowiedzieć się jakiej marki dokładnie podzespoły kryją się we wnętrzu obudowy, postanowiłem ją otworzyć. Proces ten jest niezwykle prosty. Wystarczy odkręcić jedną śrubkę na znajdującej się z tyłu obudowy dźwigni, po czym ją mocno pociągnąć. Boczny panel od razu się odchyli i wystarczy, że go delikatnie wyciągniemy pod kątem.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że komputer jest tak zabudowany, że nie jesteśmy w stanie zajrzeć do środka bez rozkręcania całości. Sam tak na początku pomyślałem, jednak szybko okazało się, że na tyle obudowy są jeszcze dwie blokady, które należy przesunąć do góry (jest tam narysowana otwarta kłódeczka), a następnie odchylić zasilacz tak, jak na załączonych niżej zdjęciach. Upewnijcie się tylko, czy odpięliście kabel zasilania od karty graficznej, ponieważ będzie on jedynie zawadzał.
Jak możecie zauważyć pomysł, jaki zastosowali inżynierowie DELL podczas budowy Alienware jest naprawdę ciekawy. Możemy zajrzeć do wnętrza obudowy bez konieczności ingerencji w podzespoły. Całą operację wykonujemy w zaledwie kilka minut, a odkręcamy 1 śrubkę i odpinamy 1 kabel – to dobry deal, prawda? Niestety na płycie głównej oprócz nadrukowanej głowy kosmity i napisu „Aurora” nie znalazłem żadnych informacji co do jej modelu. Podobnie sprawa się ma do radiatora znajdującego się na procesorze. RAM to natomiast dobrze znany HyperX Fury, a zasilacz o mocy 550W posiada certyfikat 80 Plus Gold.
Nie dotarłem jednak do wentylatorów, które były mocno zabudowane. Na duży plus mogę także zaliczyć dodatkowe sloty na dyski SSD i HDD, które w bezinwazyjny sposób można wyciągnąć. Największą rozterkę wywołała u mnie karta graficzna. Z jednej strony jest to najnowszy RTX 3070, jednak spodziewałem się propozycji od jakiegoś z czołowych producentów. Ta umieszczona w środku okazała się być tzw. kartą referencyjną. W Internecie znalazłem jedno ogłoszenie dotyczące tego modelu na e-bay’u i była on wystawiona za 1099 dolarów (około 4270 złotych).
Wyjaśnijmy krótko, czym w ogóle jest karta referencyjna. Otóż zazwyczaj nie posiada ona ulepszonego chłodzenia ani podkręconego procesora graficznego. Produkty pochodzą bezpośrednio z fabryki producenta i nie są zmodyfikowane przez firmy zewnętrzne, które nabyły licencję na chipset, takie jak GIGABYTE i ZOTAC. Podsumowując – karty niereferencyjne są zazwyczaj bardziej wydajne, a co za tym idzie, droższe.
Powyżej opisane podzespoły są niejako gwarancją wydajności. W końcu to jedne z najnowszych komponentów, które w teorii mają zagwarantować najwyższe osiągi. Jak to jednak wygląda w praktyce? Po krótkich przygotowaniach i zainstalowaniu niezbędnych gier do przeprowadzenia odpowiednich testów mogłem to sprawdzić. Rzućcie zatem okiem na poniższe benchmarki i sami oceńcie, czy komputer daje radę.
Wszystkie produkcje były testowane na najwyższych ustawieniach graficznych.
Na pierwszy ogień poszedł test syntetyczny wykonany w benchmarku PCMark 10. Tak prezentują się rezultaty:
Jakościowo zarówno karta graficzna jak i procesor wywierają dobre pierwsze wrażenie. Widać, że współpracują ze sobą w wyjątkowo dobrej symfonii, a zjawisko bottlenecka (wąskiego gardła), w którym CPU lub grafika są za słabe, aby ze sobą współpracować, nie występuje. Kultura pracy podzespołów stoi na znakomitym poziomie, a osiągane temperatury pod obciążeniem nie są jakieś zawrotne. Duże zastrzeżenie mam jednak do wentylatorów – tych dodatkowych mających schładzać wnętrze obudowy, ale o tym za moment.
Dodam tylko, że testy przeprowadzałem na monitorze Alienware AW2521HFL przy 1080p. Jednak patrząc na wyniki, nie ulega wątpliwości, że 1440p także zostałoby świetnie obsłużone. W niektórych grach pokusiłbym się nawet na komfortowe granie w 4K oczywiście przy zoptymalizowanym DLSS 2.0, co zagwarantowałoby ucztę dla oczu na miarę naszych czasów.
Zdecydowanie zaskoczył mnie Cyberpunk 2077 gdzie jak mogliście zauważyć nie było dużej różnicy wydajnościowej pomiędzy wyłączonym a włączonym Ray Tracingiem. Natomiast różnica była kolosalna w aspekcie wizualnym. Odbicia promieni światła świetnie prezentowały się na futurystycznych kałużach czy ulicach Night City.
Sama obudowa posiada stosunkowo zamkniętą konstrukcję, lecz przez wycięte otwory wentylacyjne na zewnątrz przedostaje się sporo hałasu. Najgłośniejszymi elementami całego zestawu są, jak już wcześniej wspomniałem, wentylatory zamontowane w obudowie. Niestety niewielkie możliwości konfiguracji krzywej pracy chłodzenia oferowane przez Alienware Command Center za dużo nie pomagają. Raczej bez wymiany przedniego wiatraka i chłodzenia na procesorze raczej uzyskanie większej ciszy będzie awykonalne.
Jeśli chodzi o konkretne wartości to w stanie spoczynku, gdy przeglądamy Internet czy oglądamy filmy, komputer wydaje z siebie jedynie 40 dB. Inaczej już się sprawa ma podczas grania w gry, kiedy wnętrze obudowy zdecydowanie bardziej nagrzewa. Najwyższa wartość, jaką udało mi się zarejestrować podczas obciążenia, wynosi 56 dB.
Otrzymałem także informację, że jedynie ten model gamingowej skrzynki od Alienware posiada głośniejsze wentylatory. Lepsze, a co za tym idzie droższe konstrukcje z RTX 3080 i 3090 na pokładzie, są wyposażone w chłodzenie wodne. Zatem jeśli ktoś z Was ceni sobie ciszę i spokój, warto byłoby dorzucić trochę do budżetu i zainwestować w jeszcze wydajniejszy, a zarazem cichszy produkt.
Gotowiec z prawdziwego zdarzenia powinien być wyposażony w autorskie oprogramowanie producenta. W przypadku propozycji DELL-a nazywa się ono Alienware Command Center. Jego design jest minimalistyczny, a zarazem naprawdę udany, dodatkowo kilka z opcji wizualnych można edytować w ustawieniach. Interfejs także nie stanowi zagrożenia, bowiem jest bardzo przyjazny użytkownikowi, a do obycia z nim potrzebowałem zaledwie kilku minut. Aplikacja jest stale aktualizowana przez producenta i pozwala m.in. na tworzenie specjalnych profili pod montowanie wideo, gry lub oglądanie filmów, dzięki czemu można z komputera wycisnąć dodatkowych kilka procent wydajności.
AlienFX odpowiada natomiast za podświetlenie całego zestawu. Dzieli się ono na 3 strefy: głowę kosmity, pasek okalający przedni panel, oraz boczny napis Alienware. Każdy z elementów możemy dowolnie koloryzować, wykorzystując całą paletę barw RGB. Stworzone kompozycje można także przypisywać do wcześniej skonfigurowanych profili. Na duży plus mogę zaliczyć także zaimplementowanie biblioteki gier, dzięki czemu mamy dostęp do wszystkich zainstalowanych produkcji w jednym miejscu, a dodatkowo możemy w łatwy sposób zmieniać ich ustawienia graficzne.
Alienware Aurora R10 produkcji DELL to konstrukcja spójna z innymi produktami marki. Na potrzeby testów wyposażyłem się również w monitor Alienware AW2521HFLA, który idealnie pasuje do tego komputera. Jeśli chodzi o parametry techniczne to posiada on rozdzielczość 1920×1080 z częstotliwością odświeżania na poziomie 240 Hz. Pokrycie palety sRGB jest zapewnione nawet do 99%, dzięki czemu kolory są niezwykle żywe, a matryca IPS robi robotę i pomaga zachować ostrość obrazu nawet przy najszybszej akcji.
Obudowa monitora jest w białym kolorze, natomiast jego stojak jest podświetlany diodami RGB dokładnie w taki sam sposób, jak przedni panel PC-ta. Dzięki takiemu rozwiązaniu marka pozwala nam zachować harmonię, a nasze stanowisko komputerowe tworzy spójną całość.
Jak mogliście zauważyć na zestawieniu testów, które wykonałem na komputerze Alienware R10, jest on bardzo wydajny i… drogi. Jednak w mojej opinii cena nie jest sztucznie zawyżona, ponieważ w obecnych czasach ciężko o dobrą kartę graficzną, niektórzy czekają na nowe RTX-y serii 3000 od kilku dobrych miesięcy i dalej są daleko w kolejce. Dodając oddzielnie wszystkie podzespoły, z których został złożony ten desktop, kosztują one podobnie, a parę miesięcy wstecz w takiej cenie złożenie tak potężnego komputera było niemożliwe. Zresztą zobaczcie sami:
Łącząc tę sumę z kosztem antywirusa, wentylatorów, czy obudowy z diodami RGB, to robi już się podobna, a nawet znacznie wyższa cena. Dorzućmy do tego dwuletnią gwarancję z pomocą techniczną 24/7, o której wspomnę pod koniec mojego wywodu + pracę inżynierów, to okazuje się, że Alienware w dalszym ciągu jest świetną ofertą pod względem ceny do jakości.
Owszem, występuje problem z uciążliwym hałasem podczas pracy wentylatorów, jednak mam nadzieję, że zostanie to naprawione w kolejnych aktualizacjach. Jeśli nie – nic nie stoi na przeszkodzie, abyście sami poeksperymentowali z krzywymi chłodzenia jeśli nie przy pomocy preinstalowanego oprogramowania, to jakiegoś innego.
Co do Alienware Command Center to nie spotkałem się z innymi problemami niż uciążliwe sterowanie wentylatorami. Intuicyjne jest natomiast sterowanie oświetleniem, które dostosowałem sobie oddzielnie do każdej z gier, w które grałem. Natomiast co do tych ostatnich, to zaimplementowana biblioteczka, w której znajdują się wszystkie tytuły zainstalowane na komputerze, pozwala zaoszczędzić kilka sekund, poświęcone na wchodzenie na każdą platformę z osobna.
Nie da się ukryć, że większość z nas jest typami „wzrokowców”. Nie zależy nam jedynie na najwyższej wydajności, ale także na designie samego produktu. Subiektywnie uważam, że wygląd Alienware jest fenomenalny. Jedne z najwydajniejszych podzespołów zostały zamknięte w małej obudowie, która jest dobrze wentylowana , a jednocześnie wygląda obłędnie (głównie przez „ścięte” kształty). Dodatkowo otrzymujemy tylny panel z masą różnych portów takich jak, chociażby USB 3.1.
W ogólnym rozrachunku uważam, że zalety znacznie przewyższają drobne wady czy niedociągnięcia. DELL Alienware Aurore R10 jest komputerem dla osób, które uwielbiają grać w gry i są nastawione na najlepsze wrażenia wizualne jednocześnie ze sporym zapasem klatek na sekundę. Produkt świetnie sprawdzi się także u osób renderujących obszerne materiały wideo lub obrabiających grafikę. Dla tak potężnej maszyny nie widzę zastosowania podczas zdalnego nauczania, chociaż jak kogoś stać, to z pewnością będzie to inwestycja na długie lata – umieszczone we wnętrzu desktopa podzespoły nie mają prawa się zestarzeć.
Na zakończenie warto dodać, że urządzenie posiada zainstalowany system Windows 10 Pro 64-bit (odchodzą dodatkowe koszty) oraz posiada dwuletnią gwarancję producenta Dell Premium Support. Oznacza to, że pomoc techniczna jest dostępna przez całą dobę 7 dni w tygodniu w sytuacjach, gdy musisz np. usunąć wirusy lub naprawić awarię, która wystąpi podczas pracy.




Ten artykuł to dobre przypomnienie na to iż nie można ufać marketingowca. Ewidentnie wciskasz kite niekumatym.
Zacznijmy od obudowy, tani badziew oklejony plastikiem. Wentrylator malutki, bez możliwości rozbudowy, jakoś krzywo przykręcony? To chyba nie jest wentylator pod AMD? Tam w środku musi się gotować. Szczególnie jak weźmiemy pod uwagę że Ryzen5800, wg oficjalnych informacji od producenta, są zaprojektowane tak że 90C to norma. Tam w środku jest piec. Nawet nie ma możliwości wmontowania porządnego wentylatora bo zasilacz przeszkadza… To coś jest nie praktyczne. Powinno się to odradzać a nie chwalić… ale rozumiem, klient zapłacił za pozytywna recenzje. Oliwier, weź się za uczciwa robotę zamiast naciągać ludzi…