10 najdziwniejszych karabinów

Broń palna to temat rzeka. Od wynalezienia pierwszych konstrukcji czarnoprochowych ludzkość nieustannie kombinuje, jak stworzyć coraz skuteczniejsze narzędzia do miotania pocisków. Jak w każdej innej dziedzinie, coś się ulepsza, upiększa i wprowadza nowe rozwiązania, z różnym skutkiem .

Czasem jednak poszukując konstrukcji idealnej inżynierowie zapędzali się w ślepą uliczkę, tworząc bardzo nietypowe konstrukcje. Nasze subiektywne zestawienie poświęcone jest właśnie takim dziwnym karabinom.

Legenda lub mem

Pewne wynalazki przyjęło się traktować w sposób szczególny. Do tej grupy można zaliczyć właśnie broń palną. Podobnie jak nowy samochód czy samolot karabin ma nie tylko być skuteczny, on ma też odpowiednio wyglądać. To nie tylko narzędzie do celnego strzelania, karabin jawi się jako symbol statusu i siły.

Każdy konstruktor podejmuje ryzyko, że jego koncepcyjne dzieło, po przeniesieniu z deski kreślarskiej, może nie spełnić pokładanym w nich oczekiwań. To cena postępu, którą czasem trzeba zapłacić. I temu procesowi poświęcony jest poniższy tekst. To autorski przegląd różnych wynalazków, które odcisnęły swoje piętno w historii, nawet jeśli jedynie stawały się bohaterami memów.

Poniższy tekst jest autorskim przeglądem różnych wynalazków. Będą to często konstrukcje innowacyjne, które, pomimo egzotycznego wyglądu działają całkiem nieźle. Wszystkie jednak mają w sobie pierwiastek „dziwności”.

Nr 10. Dziwny, acz skuteczny karabin maszynowy Bren Mk.I

Zaczynamy spokojnie, od czechosłowacko-brytyjskiego klasyka. Lekki karabin maszynowy, który stał się brytyjskim koniem roboczym podczas drugiej wojny światowej. Wykorzystywany w rejonie Pacyfiku, na pustyniach Afryki i na polach bitew w Europie. Jego cechą charakterystyczną jest łukowaty magazynek na amunicję, podpinany do komory zamkowej od góry. To właśnie nietypowa sylwetka w połączeniu z przesuniętymi na bok przyrządami celowniczymi (magazynek zasłania typową linię celowania) sprawia, ze jest to konstrukcja doskonale znana miłośnikom historycznych militariów i gier z cyklu Call od Duty oraz Battlefield.

Brytyjski żołnierz z lekkim karabinem maszynowym Bren

Bren MK.1, prócz dziwacznych kształtów okazał się być dosyć udaną konstrukcją. Brytyjczycy przyjęli go na uzbrojenie w latach 1930 i użytkowali aż do roku 1992. Prócz drugiej wojny światowej i wojny w Korei Bren wspierał Tommies (jak popularnie zwano brytyjskich żołnierzy) również podczas wojny o Falklandy w 1982 r. Był też oczywiście cenionym narzędziem „walki o pokój” w różnych zamorskich zakątkach dominium brytyjskiego.

Lekki karabin maszynowy Bren został wprowadzony przez Brytyjczyków jako następca chłodzonego wodą, średniego karabinu Vickersa oraz przegrzewającego się lekkiego karabinu maszynowego Lewisa. Jego wybór to pokłosie postępowania, w którym szukano nowoczesnego karabinu maszynowego, który zapewni armii Albionu przewagę na polu bitwy. Po serii testów okazało się, że czechosłowacka broń ZB vz.26 nie tylko spełnia wymogi, ale również może być szybko wdrożona do produkcji i przekazana wojsku.

Oczywiście karabin wymagał pewnych zmian. Zamiast 8-mm nabojami sytemu Mausera miał być zasilany amunicją kalibru .303 cala. Przejście z systemu metrycznego na imperialny wraz z modyfikacją magazynka i niektórych elementów broni dało początek karabinowi oznaczonemu ZGB 33, który przeszedł do historii jako brytyjski ręczny karabin maszynowy (rkm) Bren MK.I. Pomimo dziwnego wyglądu i nietypowego systemu celowania Bren MK. I jest uważany za jeden z najlepszych rkm-ów drugiej wojny światowej.

Nr 9. Bębnowy karabin M1941R Johnson

Podczas krótkiego okresu rozdzielającego obie wojny światowe konstruktorzy broni nie próżnowali. Bogatsi o doświadczenia żołnierzy, zdobyte pod Verdun czy Ypres, pracowali nad konstrukcjami, które miały dać przewagę w przyszłych konfliktach zbrojnych.

Nie inaczej było w USA. Stany Zjednoczone Ameryki, aspirując do rangi mocarstwa, unowocześniały swoje siły zbrojne. Jednym z najważniejszych kroków miało być przezbrojenie piechoty w broń samopowtarzalną. Do lamusa miało odejść ręczne przeładowywanie karabinów na wzór sztucerów myśliwskich. Żołnierz przyszłości miał strzelać nie tylko celnie, ale też szybko, zasypując przeciwnika gradem kul. Jednym z konstruktorów, który poświęcił się pracom nad nowym karabinem samopowtarzalnym był amerykański prawnik Melvin Johnson. Początkowo pracował nad bronią zasilaną z magazynka pudełkowego, przeładowywaną na zasadzie krótkiego odrzutu lufy i ryglowaną obrotowym zamkiem.

Karabin M1941R Johnson

Jednym z konstruktorów, który poświęcił się pracom nad nowym karabinem samopowtarzalnym był amerykański prawnik Melvin Johnson. Początkowo pracował nad bronią zasilaną z magazynka pudełkowego, przeładowywaną na zasadzie krótkiego odrzutu lufy i ryglowaną obrotowym zamkiem.

Jednak jak zwykle wojskowi wiedzieli lepiej. Podczas testów optowali za rezygnacją z wymiennego magazynka (żołnierz zgubi albo zapomni) na rzecz stałego, zintegrowanego z karabinem. Takie rozwiązanie zastosowano we wprowadzonym do uzbrojenia w 1936 r. karabinie M1 Garand (który zresztą przeszedł do historii, jednak jest zbyt mało dziwny na potrzeby tego zestawienia).

Melvin Johnson postanowił zastosować inne rozwiązanie niż konkurencja. Tak oto w pamiętnym 1939 roku powstał prototyp karabinu Type R, w którym zastosowano wewnętrzny magazynek bębnowy. Jednak podczas badań okazało się, że wynalazek pana Johnsona jest zbyt duży i ciężki. To przesądziło o losach tej konstrukcji w USA. Dużym odbiorcą M1941R miała być armia Holenderskich Indii Wschodnich, jednak udało się zrealizować jedynie część zamówienia. Dostawy przerwała japońska inwazja. Po wojnie ten nietypowy karabin odszedł do historii.

Nr 8. Ręczne działko Lahti L39

Finowie jak coś robią, to zwykle porządnie. Podczas drugiej wojny światowej znani byli jako jedni z najlepszych specjalistów w detalicznym zwalczaniu przeciwników. Oczywiście wymagało to odpowiednich narzędzi. Szczęśliwie mieszkańcy Półwyspu Skandynawskiego  nigdy nie narzekali na brak uzdolnionych konstruktorów.

Jednym z nich był Aimo Lahti, twórca wielu udanych konstrukcji strzeleckich. Wśród rozwijanych przez niego broni wyróżniała się rusznica przeciwpancerna kalibru 20 mm. Lahti L39 to jedna z najpotężniejszych strzeleckich „broni ręcznych” jakie zostały wdrożone na uzbrojenie. Samopowtarzalna rusznica była ładowana od góry amunicją kalibru 20 mm x 138 mm Solothurn. Zastosowano specjalne urządzenie wylotowe, aby odrzut nie przetrącił strzelcowi ramienia. Całość ważyła około 50 kg. Teoretycznie więc mogła być przenoszona przez pojedynczego żołnierza. Lub, w warunkach zimowych, ciągnięta po śniegu na specjalnych płozach.

Rusznica Lahti L39 na prowizorycznej podstawie była używana jako broń przeciwlotnicza

L39, zwana również pieszczotliwie „Norsupyssy” (karabin na słonie), miała służyć do zwalczania wrogich czołgów i punktów umocnień. Jak pokazała historia w tej roli fińska rusznica sprawdziła się doskonale. Wprawdzie podczas Wojny Zimowej na front dotarły tylko dwa egzemplarze, jednak siały spustoszenie wśród sowieckiego sprzętu. Dzięki dobrej celności były też niezwykle skuteczne w zwalczaniu wrogich snajperów z poza zasięgu radzieckich karabinów.

Chociaż podczas tzw. wojny kontynuacyjnej  w latach 1941-1944 Rosjanie dysponowali dobrze opancerzonymi czołgami T-34 i KW-1 to nie oznaczało końca kariery fińskiego potwora. Pomysłowi żołnierze montowali L39 na prowizorycznych podstawach i skutecznie wykorzystywali jako broń przeciwlotniczą. Taki był zresztą epilog służby tej rusznicy w fińskiej armii. Po drugiej wojnie została sklasyfikowana jako broń przeciwko śmigłowcom…

Nr 7. Vektor CR-21 z piekarnika rodem

Patrząc na linię południowoafrykańskiego prototypowego karabinka Vektor CR-21, można pomyśleć, że jego konstruktorzy inspirowali się twórczością Salvadora Dalego Polimerowe łoże o falistych liniach sprawia wrażenie, jakby karabinek zaczął się rozpuszczać pod wpływem działania wysokiej temperatury. Jedynym, widocznym, elementem utrzymującym linie prostą jest lufa.

Bezkolbowy karabinek Vektor CR-21

Dawcą mechanizmów dla CR-21 jest izraelski Galil będący zmodyfikowaną odmianą fińskiego karabinka Valmet M62, który z kolei bazuje na radzieckim „Kałaszu”. Największą zmianą, którą wprowadził Vektor, była zmiana układu konstrukcyjnego. Nowa broń działała w układzie bezkolbowym (bullpup). Od klasycznego rozwiązania bezkolbowiec różni się tym, że zamek i komora nabojowa mieszczą się przed spustem w miejscu kolby standardowej broni. Dzięki temu karabinek może być znacznie krótszy, przy zachowaniu typowej, dla broni szturmowej, długości lufy.

Dzięki izraelskiej licencji Vektor mógł eksperymentować. Zachowano pierwotną lufę i komorę. Przekonstruowane zostało suwadło, które wymagało zastosowania nowej rękojeści napinania . Mechanizm spustowy został przeniesiony przed magazynek i połączony z mechanizmem uderzeniowym za pomocą specjalnego cięgła. Wadą wielu karabinków w układzie bezkolbowym  jest umieszczenie okna wyrzutowego łusek na wysokości twarzy. Jeśli konstruktorzy nie uwzględnili rozwiązania obustronnego (a tak było w przypadku konstrukcji rodem z RPA) można liczyć na deszcz gorących łusek uderzających w twarz po zmianie ramienia , co głównie dotyczy leworęcznych strzelców.

Wprawdzie CR-21 zadebiutował w 1997 podczas targów broni w Malezji jako „kompaktowy karabinek XXI wieku”, ale nie podbił światowych rynków. Bezkolbowiec Vektora do dziś funkcjonuje jedynie jako prototyp.

Nr 6. APS - podwodny miotacz strzałek

APS to w języku Puszkina „Awtomat Podwodny Spetsialny”, czyli specjalny karabinek podwodny. Ta konstrukcja dowodzi, że radzieccy naukowcy czasem potrafią skutecznie „oszukać” prawa fizyki. Typowe pociski po trafieniu z dużą prędkością w wodę bardzo szybko tracą swoją energię. To sprawia, że już po przebyciu niewielkiej odległości stają się nieszkodliwe. Jest to zjawisko znane wszystkim płetwonurkom bojowym. Dlatego właśnie na akcje zabierano kusze podwodne, pierwotnie służące do polowań na ryby. Miotane przez nie harpuny były znacznie skuteczniejsze od standardowych pocisków.

Podwodny karabinek APS

Aby zdobyć przewagę nad „zgniłym Zachodem”,  konstruktorzy z Zakładów Zbrojeniowych w Tule stworzyli broń, która była hybrydą karabinka szturmowego i podwodnego harpuna. APS jest bronią palną, jednak naboje zamiast kul zawierają 120 milimetrowe  strzałki dopasowane średnicą do kalibru lufy (5,66 mm). Dzięki efektowi hydrodynamicznemu wystrzelone strzałki przemieszczają się w wodzie stabilnie w kierunku celu. Jednak coś za coś, gładkolufowa broń traci wiele ze skuteczności na powierzchni.

Co ciekawe niewielki zapas tej podwodnej broni, jako pamiątka starych, złych czasów, pozostał w arsenale Sił Zbrojnych RP. W karabinki APS uzbrojeni są nurkowie-minerzy jednostki wojskowej FORMOZA. Taka broń zresztą najlepiej sprawdzi się w rękach żołnierzy wojsk specjalnych, gdyż skuteczne celowanie długim, stawiającym wodzie opór karabinkiem jest bardzo trudne. 

Nr 5. XM29 czyli amerykański kombajn zagłady

W XXI wiek żołnierze sił zbrojnych USA mieli wkroczyć z bronią godną filmów science fiction. Oręż rozwijany w ramach programu Future Combat Systems miał dać przewagę na polu bitwy zarówno pod względem precyzji, jak i siły rażenia. Rewolucji miała zostać poddana również broń piechoty. Klasyczne karabinki szturmowe z podwieszanymi granatnikami miał zastąpić XM29 Objective Infantry Combat Weapon (OICW).

Programowalny OICW

W przeciwieństwie do wcześniejszych konstrukcji głównym orężem XM29 miał być samopowtarzalny granatnik strzelający programowalną amunicją 20 x 85 mm. Klasyczny karabinek kalibru 5,56 mm miał być „doklejony” do właściwej broni i służyć głównie do samoobrony. W tej roli producent zastosował zmodyfikowany G36K produkowany przez niemiecki koncern zbrojeniowy Heckler & Koch.

XM29 miał być rewolucyjny pod każdym względem. Programowalne granaty były wstrzeliwane z broni w układzie bezkolbowym o tytanowej lufie. Skomputeryzowany celownik z zintegrowanym dalmierzem laserowym pozwalał precyzyjnie ustalić odległość detonacji 20-mm pocisku. Jeśli przeciwnik ukrywał się za murem, teoretycznie wystarczyło zmierzyć odległość do przeszkody i zaprogramować granat na wybuch metr dalej. Nowa broń miała mieć zasięg do 1000 m i skutecznie razić nawet lekko opancerzone cele.

W teorii broń idealna. Niestety na przełomie XX i XXI wieku konstruktorzy nie dysponowali jeszcze odpowiednią technologią. XM29 okazał się być bardzo skomplikowany, nieporęczny i drogi. Jego główny oręż, czyli programowalne granaty, zawierał tyle elektroniki sterującej, że zabrakło miejsca na ładunek wybuchowy o odpowiedniej mocy. O tym, iż nawet największe supermocarstwo nie jest jeszcze gotowe na broń ery kosmicznej, może świadczyć , że do dziś amerykańscy żołnierze są uzbrojeni w karabinki M4 z podwieszanymi, jednostrzałowymi granatnikami. 

Nr 4. ADS – broń dwóch żywiołów

Rosyjscy konstruktorzy nigdy nie próżnują. Efektem ich działalności stał się kolejny karabinek specjalnego przeznaczenia. Płetwonurkowie bojowi Federacji Rosyjskiej wzbogacili się o 5,45 mm automaty ADS (Awtomat Dwuchsrednyj Specjalnyj). Nowa broń w przeciwieństwie do swojego poprzednika (APS) ma być skuteczna zarówno podczas prowadzenia ognia w wodzie jak i na powierzchni.

ADS to najnowszy oręż rosyjskich płetwonurków / Zdjęcie: Witalij W. Kuźmin

Najnowszy automat dla płetwonurków skonstruowano w układzie bezkolbowym. Dzięki temu skrócono broń, co znacznie ułatwia strzelanie pod wodą. Co istotne zadbano o dołączenie granatnika kal. 40 mm, który zwiększał siłę ognia rosyjskich komandosów po wynurzeniu się z wody.

Jednym z najciekawszych rozwiązań jest dostosowanie ADS do strzelania dwoma typami amunicji. Na powierzchni można zasypać przeciwnika gradem standardowych pocisków 5,45 mm, natomiast pod wodą wykorzystuje się naboje strzałkowe PSP i PSP-UD. Co istotne oba typy amunicji mają tę samą długość całkowitą. Umożliwia to wykorzystywanie tych samych magazynków. Po wynurzeniu nurkowie muszą jedynie podpiąć magazynki z klasycznymi nabojami, przestawić ustawienie regulatora gazowego i są gotowi do prowadzenia walki.

Nr 3. Dwugłowy wąż Silver Shadow Gilboa DBR-Snake

Co może być lepsze od jednego karabinka? Tylko dwa karabinki zrośnięte ze sobą. Taka idea przyświecała izraelskim twórcom 5,56-mm Silver Shadow Gilboa DBR-Snake. Patrząc w kategorii eksperymentów, to ciekawa broń składająca się z dwóch luf i niezależnych zespołów ruchomych połączonych wspólną komorą zamkową i mechanizmem spustowym. Konstrukcyjnie DBR-Snake czerpie z rozwiązań stosowanych w tłokowych odmianach karabinków standardu AR-15, dublując niezbędne komponenty.

Dwulufowy Gilboa DBR-Snake / Zdjęcie: Silver Shadow

Upraszczając, izraelska dwururka po podpięciu dwóch magazynków amerykańskiego standardu AR-15, gdy ściągniemy spust, zasypie przeciwników gradem kul wystrzeliwanych z obu luf równocześnie. Zgodnie z koncepcją producenta takie rozwiązanie zwiększa szansę na skuteczne porażenie celu gradem ołowiu. 

Jeśli wierzyć brytyjskiej prasie kolorowej, takie karabinki trafiły w ręce komandosów legendarnej jednostki specjalnej SAS (Special Air Service). DBR-Snake miał być wykorzystywany przez Brytyjczyków zarówno w Afganistanie, jak i w Syrii, gdzie miał być bardzo skuteczny podczas ostrzału terrorystów szmuglujących materiały wybuchowe.

Nr 2. Korobow TKB-059 - Panie, kto to wymyślił?

Jednak w dziedzinie projektowania wielolufowych konstrukcji strzeleckich do dziś prym wiedzie nauka radziecka. W annałach historii złotymi bukwami zapisał się eksperymentalny karabinek Korobowa TKB-059. Podobnie jak w przypadku DBR-Snake konstruktor uznał, że dużo luf znacznie zwiększy szansę trafienia celu. Dlatego zastosowano aż trzy…

Trójlufowy TKB-059

Radziecki koncept zakładał, że opracowana w 1962 r. broń będzie wystrzeliwała kilka pocisków seriami o bardzo dużej szybkostrzelności teoretycznej (ponad 1800 pocisków na minutę). Taka salwa miała dać efekt podobny do wystrzału ze śrutówki, czyli zasypać przeciwnika wiązką kul. Aby sprostać tym wymogom, zdecydowano się na konstrukcję wielolufową. Oczywiście nie klasyczną, a bezkolbową , podobnie jak większość prototypów Korobowa.

UkładTKB-059 (lub urządzenia 3B, gdyż tak zwano projekt Korobowa), bazował na trzech lufach kalibru 7,62mm mocowanych horyzontalnie. Każda z nich miała niezależną komorę zamkową i nabojową. Co ciekawe przeładowanie wszystkich następowało za pomocą jednego suwadła. Broń była zasilana ze specjalnego, trójdzielnego magazynka, który mógł dostarczyć od 15 do 20 naboi na każdą lufę. Mechanizm spustowy najprawdopodobniej miał umożliwiać oddawanie jedynie krótkich 3-strzałowych serii (czyli 9 pocisków, licząc wszystkie lufy).

Nr 1. Bezłuskowy zegar z kukułką Heckler & Koch G11

Na koniec zwycięzca rankingu   -broń tak dziwna i innowacyjna, że wykracza nawet poza czasy dzisiejsze. Nie dość, że konstrukcyjnie niezwykle skomplikowana, to jeszcze dodatkowo miała być zasilana wyjątkowo innowacyjną amunicją. Projekt był tak złożony, że dziś, po ponad 40 latach udało się wdrożyć tylko jedno z zastosowanych wówczas rozwiązań.

Heckler & Koch G11, gdyż o nim mowa, to prototyp karabinka szturmowego zasilanego amunicją bezłuskową. Ta ostatnia to Święty Graal  wojskowych. Pozbawione łusek naboje są znacznie lżejsze i, teoretycznie, skracają cykl przeładowania broni. Waga amunicji ma kluczowe znaczenie. Żołnierz przenoszący 300 pocisków ma naprawdę potężny ciężar do dźwigania. Dodatkowo po wynalezieniu magicznie skutecznej formuły produkcji można znacznie uprościć sam proces wytwarzania amunicji.

Skomplikowana konstrukcja H&K G11

Dwie dekady badań nad G11

W latach 1960 do 1980 w Niemczech funkcjonowało stowarzyszenie mające rozwinąć broń zasilaną amunicją bezłuskową, nazwane Gesellschaft für Hülsenlose Gewehrsysteme (GSHG). W inicjatywę były zaangażowane najważniejsze spółki zbrojeniowe: Heckler & Koch odpowiadał za rozwój broni, Dynamit Nobel za amunicję, natomiast Hensoldt Wetzlar za nowoczesny celownik optyczny. 

Efektem wieloletnich badań i współpracy międzynarodowej była w pełni działająca broń w stadium prototypu. G-11 był ostatecznie zasilany prostopadłościenną, bezłuskową amunicją 4.73×33mm podawaną z magazynków podpinanych równolegle do lufy w górnej części karabinka (podobnie jak to ma miejsce w obecnie produkowanych pistoletach maszynowych FN P90).

Taka konstrukcja wymagała zastosowania skomplikowanego, zamka podającego naboje do obrotowej komory. Jako, że była to broń bezłuskowa, cykl strzału nie wymagał ekstrakcji pozostałości naboju. Jednak integralność tego ostatniego zapewniał sprasowany materiał miotający, znacznie delikatniejszy od metalowej łuski, powodowało to czasem problemy z odpaleniem. Dlatego producent zaprojektował specjalny, obrotowy mechanizm do ekstrakcji niewypału.

Amunicja bezłuskowa

Choć  całość była bardzo złożona mechanicznie, to jednak na polu bitwy żołnierz prócz strzelania miał jedynie dbać o czystość kanału ekstrakcyjnego oraz lufy. Wszystkimi poważniejszymi pracami mieli zajmować się przeszkoleni rusznikarze. Pudełkowy kształt broni pozwalał też na przenoszenie trzech 50-nabojowych magazynków. Jednego podpiętego oraz dwóch zapasowych przypiętych równolegle.

G-11 naprawdę strzelało, jednak było nazbyt skomplikowaną konstrukcją. Dodatkowo pojawiły się problemy z amunicją bezłuskową. Mosiężne łuski  pochłaniają  wiele z ciepła generowanego podczas strzału. Po wyrzuceniu ich na zewnątrz stają się jednym z elementów chłodzenia broni. G-11, pozbawiony tego elementu cyklu, nagrzewał się bardzo szybko podczas strzelania. Ostatecznie projekt wstrzymano a podstawowym karabinkiem armii niemieckiej został G36 pozostający w służbie do dziś.

Dziwny nie znaczy zły

Rozwój broni palnej determinowały zawsze dwa czynniki: wymagania  użytkowników i wizja konstruktora. Często ta ostatnia musiała ustępować surowym zaleceniom logistyków. Jednak pomimo konserwatyzmu wojska innowacyjne konstrukcje często osiągają sukcesy. Przykładem może być zastosowanie układu bezkolbowego albo poziomych magazynków. Jednak sama koncepcja działania broni palnej nie zmieniła się zasadniczo od czasów drugiej wojny światowej

Niestety projekty znacząco odbiegające od ogólnie przyjętych standardów mają najtrudniej. Dziś trudno oceniać jak będą wyglądały karabiny przyszłości. Może będzie to broń zasilana amunicją bezłuskową lub miniaturyzacja pozwoli na budowanie ręcznych miotaczy laserowych lub karabinów Gaussa?