No dobrze, ale co na to wszystko Rosjanie?
Trudno spodziewać się, by tak potężny zespół okrętów, stworzony ad hoc na Morzu Śródziemnym, miał wywrzeć wrażenie na rebeliantach Huti, Talibach w Afganistanie, czy też wymusić coś na Iranie. Odiorca tej wiadomości był raczej jeden. W Moskwie jednak chyba niespecjalnie przejęli się całym zajściem i spokojnie robią swoje. Sześć rosyjskich okrętów desantowych, o których pisaliśmy jakiś czas temu, dopłynęło już do Syrii.
W ich ślady podąża krążownik rakietowy Marszałek Ustinow, który właśnie wszedł na Morze Śródziemne. Po akwenie hula już sobie bliźniaczy do Ustinowa okręt Wariag, a kolejna jednostka tego typu jest na Morzu Czarnym. Krążowniki te przenoszą potężny zestaw pocisków rakietowych różnych typów więc, jak nietrudno się domyślić, Moskwa też wysyła swoje sygnały.
Im dłużej na to wszystko patrzymy, to coraz bardziej zaczynamy się zastanawiać nad rachunkiem za te całe podbijanie bębenka. Ktoś kiedyś mrugnie i ustąpi i wtedy trzeba będzie podliczyć kto i ile zabulił za te rejsy, że o lądowych przebazowaniach nie wspomnimy. Przerzuty, jakie urządza Rosja, są godne podziwu i bez celu takich operacji się nie wykonuje. No, chyba że to jednak nie jest zabawa w cykora i po Igrzyska całe to towarzystwo ruszy do boju. Oby nie.
PS
Propagandowe ramię Moskwy donosi właśnie, że na wschodzie Ukrainy są Polscy najemnicy… Oficer prowadzący redaktora z TASS ma fantazję. Nie ma to, tamto.