S-400 być może będzie częścią większego pakietu uzbrojenia
W ubiegłą środę prezydent zapowiadał, że niebawem Rosja dostarczy Białorusi „dziesiątki” samolotów, śmigłowców, systemów przeciwlotniczych i być może system S-400. To właśnie do tego „być może” odniósł się w trakcie trwającego Wschodniego Forum Ekonomicznego jeden z rosyjskich notabli, Dmitrij Szugajew, stwierdzając, że Federacja Rosyjska nie widzi przeszkód.
Człowiek ten raczej wie, co mówi, gdyż zasiada na fotelu dyrektora Federalnej Służby Współpracy Wojskowo-Technicznej. Można zatem uznać, że balon wypuszczony z Mińska został potwierdzony balonem wypuszczonym z Moskwy.
Jako że Białoruś nie ma potężnych funduszy, Łukaszenka chciałby nabyć nowe uzbrojenie, jak sam to ujął, za rozsądną cenę i na kredyt. Z perspektywy Rosji forma transferu dóbr nie ma większego znacznia. Zachodnia flanka ulegnie wzmocnieniu i jeśli dojdzie do nabycia S-400, to poszerzy się możliwość śledzenia terytorium Polski przez radary towarzyszące wyrzutniom.
Ktoś powie, niby nic, ot system obronny, ale w momencie jego funkcjonowania nasze lotnictwo operując w ramach codziennych szkoleń, musi brać go pod uwagę. Gdy zmaterializują się samoloty F-35 dla Polski, to zacznie się prawdziwa gra w kotka i myszkę pomiędzy białoruskim i rosyjskimi przeciwlotnikami a naszymi pilotami.