O co grają Rosjanie, o co Niemcy, a o co Stany Zjednoczone?
Odpowiedzi na te pytania są kluczowe z punktu widzenia naszej przyszłości. Oczywiście, o co grają poważne państwa, możemy się jedynie domyślać, więc poniższa analiza to ledwie hipoteza i jak każdą bezbłędnie zweryfikuje ją czas. Pospekulujmy jednak trochę.
Wydaje się, że Stany Zjednoczone rozpaczliwie próbują utrzymać swoją pozycję na świecie. Patrzą nerwowo w kierunku Chin i zastanawiają się co zrobić.
Rosjanie widzą, że słabną i odstają już w sposób poważny w wyścigu technologicznym (choć nie we wszystkich obszarach), ale wiedzą też, że na spięciach pomiędzy USA a Chinami można będzie coś ugrać. To grają. Grają ostro, co widzimy na Ukrainie. Czy Rosjanie są gotowi na atak? To wiedzą tylko przy biurku, przy którym siedzi Putin.
A co z Niemcami? W co one grają? Wydaje się, że grają w gospodarkę i własną dominację w Europie. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej pozostawiło dwóch graczy, czyli Francję i Niemcy. Do tej gry Niemcy potrzebują taniego rosyjskiego gazu, rynków zbytu i spokoju i tutaj rodzi się problem.
Na jak dużo Niemcy są skłonne się zgodzić dla zachowania tego spokoju i jak dużo poświęcą dla swego celu. Oczywiście nie poświęcą części siebie. Mówimy o Ukrainie i przyległościach, w tym o Polsce. W długim terminie ta globalna zawierucha może odbić się i na nas i Polska stanie się przedmiotem tej gry. Oby tak się nie stało. Obyśmy byli świadkami rozstrzygnięcia wszystkiego przy zielonym stoliku, ale bez strat dla nas. Straty dla Ukrainy są już raczej pewne. Niepewny jest natomiast ich wymiar i sposób realizacji tychże strat.