A co w praktyce oznaczają prace nad systemem NTS-3?
W poprzednich akapitach padło tyle „buzz words”, że aż trudno uwierzyć. Niestety, ale tak dzisiaj pisane są oficjalne dokumenty, projekty, opisy i relacje. Im więcej napchane jest słów kluczy aktualnie trendujących w świecie technologii, tym cały tekst wygląda lepiej. Warto więc to wszystko przełożyć z polsko-angielskiego na nasze.
W skrócie. Rosjanom, Chińczykom i innym potencjalnym przeciwnikom USA ma być po wprowadzeniu NTS-3 znacznie trudniej zakłócać sygnał systemu GPS. Ma się to przełożyć na zachowanie możliwości wykorzystywania uzbrojenia naprowadzanego przez GPS również w środowisku, w którym działa przeciwnik i blokuj nasz sygnał. Nie wiemy, jakie modyfikacje wojskowe zostaną wprowadzone na satelitach i jak one wpłyną na utrzymanie potencjału broni precyzyjnej. Te kwestie są ściśle tajne, ale można założyć, że jeśli zostały odpowiednio przemyślane, to dadzą Amerykanom znów kilka lat przewagi.
Gdy przeciwnicy znów nauczą się blokować lub fałszować sygnały, dojdzie do kolejnej modernizacji, być może bez wymian satelitów, ale w warstwie oprogramowania. Mówimy tutaj o horyzoncie 5-10 lat. Trudno jednoznacznie wyrokować jak cała sprawa się potoczy.
Dla nas, czyli użytkowników cywilnych, korzyści wynikające z nowego rodzaju satelitów będą najpewniej niezauważalne. NTS-3 może przydać się przemysłowi, podnosząc w jakimś stopniu jego odporność na ewentualne zagrożenia wynikające z majstrowania przy sygnale satelitów. Nie ma co się jednak oszukiwać i łudzić, że Navigation Technology Satellite – 3 będzie niczym mityczny szwajcarski scyzoryk MacGyvera, którym załatwimy wszystkie problemy. Co najwyżej odsuniemy je w czasie do momentu, aż przeciwnik odbije piłeczkę.