Kto mnie przepyta z Voighta-Kampffa? „Blade Runner” i inne filmy sci-fi, które nie do końca trafiły z prognozami

Od kilku dni w geekowskich mediach krążą memy i screeny, które przypominają, że adaptacja powieści Philipa K. Dicka „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” dołączyła do grona filmów sci-fi, których prognozy co do postępu technologicznego i zmian społecznych się nie sprawdziły. Przypomnijmy kilka tytułów i sprawdźmy, czy faktycznie mamy do czynienia z absolutnym spudłowaniem.

Blade Runner i replikanci

W polskiej wersji znany jako Łowca androidów (albo Łowca robotów). Jego akcja rozgrywać się miała w listopadzie 2019 roku (powieściowy oryginał – zależnie od wydania – sytuował ją na rok 2021 albo na 1992!). Ciężkie prace wykonują replikanci (nazywani też androidami), którzy do złudzenia przypominają ludzi. Można ich jednak odróżnić na kilka sposobów (m.in. za pomocą testu Voighta-Kampffa, który sprawdza jak obiekt reaguje na wywołujące rozmaite emocje pytania), a przy tym mają krótszy czas życia. Na zbuntowanych replikantów polują łowcy, tacy jak grany przez Harrisona Forda Rick Deckard.

Choć obserwujemy postępy w zakresie robotyki i neurobiologii (oba tematy poruszaliśmy w przeszłości np. w artykule Czy w końcu dogonimy Jetsonów? Ford za pomocą nóg robota podejmuje pierwsze kroki w tym kierunku albo Połączenie mózgu z komputerem? To nie cyberpunk, to Elon Musk i Neuralink), to jednak, jak można łatwo zauważyć, próżno szukać replikantów w s tylu Roy’a Batty’ego czy Pris. Nie mamy także latających samochodów ani kolonii w kosmosie, gdzie właśnie morderczo pracują replikanci.

Punktujący film Ridley’a Scotta za jego zgodność ze stanem obecnym Chris Merriman z The Inquierr, wskazuje, że częściowo mamy asystentów głosowych (choć jeszcze brakuje im do intuicyjności i kooperacji pokazanych w Blade Runnerze), techniki zoomu i powiększania fotografii czy postępującą supremację dalekowschodnich korporacji technologicznych. A także – niestety – kwestie zmian klimatycznych, które w filmie odpowiadają za specyficzną atmosferę Los Angeles.

Na całe szczęście nie musimy zadowalać się cybernetycznymi substytutami zwierząt, co było jednym z zasadniczych motywów powieści Dicka. Autor Ubika trafił natomiast ze wzrostem zainteresowania duchowością, co oddaje nieobecna w filmie Scotta doktryna merceryzmu. Nawet bez skrzyneczek, którymi bohaterowie łączą się empatycznie z innymi ludźmi, zaobserwować można poszukiwanie harmonii w różnych nurtach, filozofiach czy religiach (które umożliwiają jednakże nowe technologie). Z kolei nadający niemal na okrągło Przyjazny Buster odpowiada współczesnym talk-showom, a także stacjom radiowym czy podcastom.

Na sprawdzenie się prognoz z Blade Runnera 2049 mamy jeszcze czas..

Ucieczka z Nowego Jorku – więzienie i hologramy

Film Johna Carpentera z kolejnym kultowym bohaterem masowej wyobraźni – Snake’m Plisskenem, w którego wcielał się Kurt Russell. Według filmowej historii, w roku 1997 Nowy Jork miał stać się wielkim, odciętym od cywilizowanego świata więzieniem. Gdy na jego terenie rozbija się Air Force One, prezydent staje się zakładnikiem gangów, które stworzyły w NY swoiste państwo.

Wizja miasta – więzienia należy do tych, które najbardziej rozminęły się z rzeczywistością. W 1997 roku przeszłością była także już zimna wojna, która w świecie filmu Carpentera miała wówczas nabrać temperatury i przerodzić w otwarty konflikt nuklearny. Matthew Dunn z news.com.au przypomina za to, że twórcy trafili z hologramami, które pojawiały się w sequelu (Ucieczka z Los Angeles), rozgrywającym się w 2013 roku. Rok wcześniej – w świecie rzeczywistym – na festiwalu Coachella wystąpił Tupac Shakur. Zastrzelony w 1996 raper „ożył” na scenie właśnie dzięki projekcji holograficznej. A już w 2011 roku hologram Mariah Carey dała za pomocą holografii koncert w pięciu europejskich miastach (jednym z nich był Kraków).

Nieudany (?) Powrót do przyszłości 2

Przed Blade Runnerem filmem, który był najbrutalniej rozliczany z niewywiązania się z obietnic była druga część Powrotu do przyszłości Roberta Zemeckisa. Gdzie jest moja latająca deska? – pytała Paulina Lis z kanału Lisie Piekło, wymieniając w piosence gadżety, które miały się pojawić w 2015 roku, a których nigdzie nie widać.

Chodziło głównie o hoverboard, czyli unoszący się nad ziemią, pozbawiony kół odpowiednik deskolotki. Nie ma ich co prawda w powszechnym użytkowaniu, ale jednak istnieją. Przykładem może być Slide Lexusa. Dzięki kampanii na Kickstarterze powstała z kolei Hendo Hoverboard startupu Arx Pax, działająca na podobnej zasadzie co kolej magnetyczna i promowana przez samego Tony’ego Hawka. Pomijając wysoką cenę urządzenia, jest ono ciągle w fazie testowej, a jednym z jego głównym mankamentów jest konieczność poruszania się po odpowiedniej powierzchni.

Twórcom filmu udało się niemniej przewidzieć m.in. korzystanie z dronów, elektronicznych płatności i wearbles, z których najbardziej popularnymi są samosznurujące buty. Choć będące repliką butów Marty’ego McFlya Nike MAG pojawiły się w sprzedaży, były produktem limitowanym, drogim, a do tego nie posiadały swojej głównej cechy, czyli automatycznego wiązania butów. Był to raczej kosztowny gadżet dla fanów, a koszty sprzedaży zasiliły konto walczącej z chorobą Parkinsona fundacji Michaela J. Foxa.

Z drugiej strony Nike ma w swojej ofercie buty z systemem Adapt, które, choć pozbawione sznurowadeł, zaciskają się na nodze po wciśnięciu odpowiedniego przycisku. W dalszym ciągu jest to technologia dość kosztowna, ale, jak widać, realna. Na tyle, że na horyzoncie pojawia się konkurencja, ze strony Pumy czy startupu Powerlace Technology.

Źródła: The Inquirer, news.com.au, The Drum, Tech WP, CityLab, Money, Engadget, Wheels In Style, Nike, HNGN, Powerlace Team, Movieclips Classic Trailers, Shout! Factory, RIDE Channel