Czy Korea Północna mogłaby sama opracować pociski cruise? Kto za tym stoi?
Sprawa jest trudna. Niby mamy do czynienia z wyizolowanym reżimem, który tłamsi ludzi, ogranicza możliwości rozwoju, odcina od cywilizacji, nie tylko zachodniej, ale i wschodniej, a jednak powstają tam takie cudeńka. Być może Korea Północna ma specjalne ośrodki dla największych lokalnych geniuszy, a być może ma cichych mecenasów. Oczywiście standardowy podejrzany to Chiny, ale wszystkiego Chinami tłumaczyć nie można.
Zagwozdką pozostaje, jak tak totalitarny reżim mógł opracować zaawansowany silnik oraz skomplikowany system precyzyjnego naprowadzania. Wątpliwe jest, by mógł to zrobić samodzielnie. W najlepszym przypadku bazował na technologiach dostarczonych z zewnątrz.
Niezależnie od tego, jak doszło do opracowania tak zaawansowanych pocisków, jedno jest pewne. Korea Północna mając pociski manewrujące, robi kolejny krok naprzód w rozwoju jakości swoich sił zbrojnych. Jedzenia dla ludności z tego nie będzie, dobrobytu też raczej nie. Niemniej pałka jaką może wymachiwać Kim i jego potencjalni następcy jest coraz groźniejsza. Najgorsze jest jednak to, że tzw. zachód nic z tym zrobić nie może. Czas chyba zatem przywyknąć. Korea Północna ma pociski cruise i jeśli zajdzie taka potrzeba nie zawaha się ich użyć.