Nieśmiertelne S-400 w tle, czyli Rosja, Indie i Chiny
Prawdziwy sprzedawca sprzętu wojennego karmi zawsze obie strony konfliktu. Rosja jest w tym aspekcie mistrzem i wspominaliśmy już o tym na Geex. Zarówno Chiny, jak i Indie latają na rosyjskich samolotach wielozadaniowych i ich klonach lub wersjach rozwojowych, a teraz gra toczy się o system S-400. Chiny już mają, więc siłą rzeczy dla równowagi Indie też by chciały, lub nawet muszą.
Swoją drogą ciekawa sprawa, że jakoś Patriot nie może się tam przebić. Ciekawe, czy to w związku z brakiem chęci do dzielenia się technologią, zaporowymi warunkami ze strony Indii lub może surowymi wymaganiami ze strony przemysłu amerykańskiego.
Rosja jak przystało na prawdziwego kupca, nie ma takich dylematów. Klient nasz pan i prezesi rosyjskich spółek zbrojeniowych przebierają nóżkami na każdą możliwą okazję do sprzedaży swoich produktów.
Do głosu dochodzi oczywiście wojna propagandowa i z Kremla już dochodzą pohukiwania, że sprzedaż S-400 do Indii się odbędzie pomimo sprzeciwu ze strony Białego Domu. Może i się odbędzie, ale mówi się o niej od 2015 roku i jakoś tak się składa, że nie może dojść do skutku, więc USA jakieś tam wpływy chyba jeszcze ma, choć chyba słabnące.
Inna sprawa, że Indyjski budżet z gumy nie jest i by zabezpieczyć wszystkie potrzeby sił zbrojnych w stanie zadowalającym planistów, musiałby być kilkukrotnie wyższy. Na grudzień 2021 stan jest taki, że oficjalnie umowę na zakup podpisano w roku 2018 i dopiero w listopadzie tego roku miały ruszyć jakieś dostawy. Jeśli sprawy pójdą teraz z przysłowiowego kopyta, to Rosjanie liczą też na wykorzystanie przez Indie opcji zawartych w pierwotnym kontrakcie.