Czy fregaty programu Miecznik podtrzymają przemysł stoczniowy?
Ministerstwo deklaruje, że podpisanie umowy „pozwoli na utworzenie wielu nowych miejsc pracy w stoczniach i przedsiębiorstwach zbrojeniowych”. Nasze stocznie są cieniem samych siebie lub w ogóle ich nie ma, więc zamówienie okrętów u polskich producentów może być solidną kroplówką dla sektora. Nie wiemy natomiast, czy ministerstwo pójdzie za ciosem i faktycznie dojdzie do dalszej skokowej odbudowy polskiej Marynarki Wojennej i pojawią się kolejne zakupy.
Kolejnym ważnym pytaniem jest stopień zaangażowania firm zagranicznych. Nie ma się co łudzić, że wszystko zrobimy własnymi siłami i że pełne wyposażenie będzie pochodziło od polskich dostawców. Nasze firmy od dawna nie mają już odpowiednich umiejętności w wielu obszarach i otwartym pozostaje pytanie, czy dzięki zamówieniom zagranicznym dojdzie do jakiegokolwiek długofalowego transferu technologii i wzmocnienia lokalnej gospodarki.
Partner zagraniczny będzie miał trudny orzech do zgryzienia i należy spodziewać się twardych negocjacji. Według deklaracji MON okręty mają zostać opracowane we współpracy z partnerem zagranicznym, ale na drodze pracy rozwojowej. Chodzić ma o to, by polski przemysł, polskie stocznie i ośrodki rozwojowej jak najwięcej zyskały na umowie.
Patrząc na całą sprawę chłodny okiem, można spodziewać się, że dojdzie do adaptacji któregoś z projektów zagranicznych i próby jak najszerszej integracji polskich komponentów.