Nammo ma nową wizję. Jej osią jest pocisk przeciwpancerny M72 i drony
Prace nad systemem, który pozwalałby w sposób zdalny atakować czołgi z powietrza, trwają już od kilku lat. Zaczęły się w roku 2017, ale poza Nammo program wspierany jest też przez rządowyNorwegian Defence Research Establishment (FFI). Postęp jest na tyle duży, że Nammo uważa, że wyniki testów są obiecujące.
Podstawą koncepcji jest znany od dziesięcioleci i ciągle udoskonalany lekki granatnik przeciwpancerny kaliber 66 mm. Do tej pory z powodzeniem wykorzystywano go przeciwko pojazdom opancerzonym, piechocie, czy też obiektom umocnionym.
Granatnik jest na tyle dobry, że znalazł zastosowanie w wielu krajach NATO i jest swoistym kompromisem pomiędzy masą a skutecznością. Ot niewielka rozkładana rurka, którą może przenosić każdy żołnierz. Waży poniżej 3 kilogramów i przydaje się w sytuacjach kryzysowych. Oczywiście pancerza czołowego czołgu, takiego jak na przykład Abrams M1A2, raczej przy pomocy pocisku M72 nie mamy szans przebić, ale czołg podstawowy nie składa się przecież w całości z super pancerza. Ma też swoje słabsze elementy i na nie mogą polować drony.