Dlaczego Rosja zaatakowała? Kilka słów o nieudanym gambicie Putina

24 lutego, we wczesnych godzinach porannych, wojska Federacji Rosyjskiej zaatakowały Ukrainę. Zacięte walki trwają do dzisiaj. Mgła wojny jest bardzo gęsta, o przebiegu konfliktu nie można więc powiedzieć nic pewnego. Uznałem jednak, że zaryzykuję i napiszę kilka słów o Putinie, jego strategii, planach, ambicjach i o tym, co jak dotąd osiągnął. Przyjrzę się też z lotu ptaka pierwszym dniom wojny na Ukrainie.

Dlaczego Rosja zaatakowała? – kilka zasadniczych pytań

wieża zniszczonego czołgu
źródło: tvp.info

Jeszcze w środę, 23 lutego, wydawało się, że Putin ma w rękach naprawdę mocne karty – przychylne Niemcy, sprzymierzone Chiny, potężne siły zbrojne i oplatające Europę rury z gazem. Wielu zachodnich polityków patrzyło na jego imperialne ambicje przez palce. Gładko przełknęli aneksję Krymu, stworzenie w Doniecku i Ługańsku marionetkowych „demoludów”, wasalizację Białorusi. Słowem, wszystko układało się po myśli rosyjskiego prezydenta. Również ukraińską partię mógł rozegrać spokojnie i chłodno, ciąć to salami plasterek po plasterku. Mógł. Ale rozpętał wojnę. I to jeszcze jaką.

Nasuwa się więc kilka pytań. Po pierwsze dlaczego wojna na Ukrainie w ogóle wybuchła? Po drugie co Putin chciał osiągnąć rozpoczynając ją? Po trzecie dlaczego przebiega tak, jak przebiega?

Pycha kroczy przed upadkiem

putina na kremlu
krytykapolityczna.pl

Zacznijmy od uwagi dość oczywistej – do tej wojny wcale nie musiało dojść. Rosja mogła dalej „gotować” ukraińską żabę, unikając jednak otwartego zaangażowania. Mogła więc wspierać „separatystów” z Ługańska i Doniecka, działać pod „fałszywą flagą”, dezinformować, szantażować Kijów (grożąc np. odcięciem dostaw gazu), wzmacniać i utrwalać istniejące tam podziały. Mówiąc wprost, mogła działać subtelnie i ostrożnie, prowadzić wojnę raczej hybrydową, niż otwartą i pełnoskalową. Taka strategia byłaby bezpieczna i z czasem musiałaby przynieść rezultaty.

Putin et consertes zagrali jednak va banque. Dlaczego? Rosyjskie kierownictwo polityczne uznało najwyraźniej, że włączenie Ukrainy we własną strefę wpływów trzeba, z jakichś względów, przyspieszyć. Moskwa sądziła chyba, że zaatakuje państwo słabe, niemal upadłe, a na pewno niezdolne do zorganizowanego oporu. To jakoś tłumaczyłoby, zupełnie głupie z wojskowego punktu widzenia, posunięcia Rosjan w pierwszych dniach wojny.

Bo przecież wszystko pójdzie gładko. Putin, niczym wilk z bajki o trzech świnkach, chuchnie i dmuchnie, a cała Ukraina rozsypie się i rozleci.

Blitzkrieg nad Dnieprem, czyli dwa słowa o rosyjskich planach

helikopter szturmowy
źródło: 19fortyfive.com

Takim „chuchnięciem” miał być atak z 24 lutego. Rosjanie ewidentnie dążyli do „zdekapitowania” Ukrainy. Zamierzali śmiałym manewrem przerzucić pod Kijów wojska powietrznodesantowe, błyskawicznie zająć miasto, pozbawić władzy prezydenta Żeleńskiego i na pancerzach czołgów przywieźć nowy rząd. Równolegle uderzyli na kilku innych kierunkach – m.in. krymskim, charkowskim, donieckim.

Sądząc po ilości zaangażowanych wojsk (w pierwszej fazie konfliktu „do gry” weszło około 30% zgromadzonych wokół Ukrainy sił Federacji), ich urzutowaniu i taktyce działania, Rosjanie liczyli na coś, co w zachodniej sztuce wojennej nazywa się „shock and awe”. Jest to amerykańska doktryna ofensywna, z powodzeniem wykorzystana podczas wojny irackiej z 2003 roku. Z grubsza polega to na saturacyjnym (zmasowanym) uderzeniu rakietowym, paraliżującym system świadomości sytuacyjnej przeciwnika, niszczącym radary, łączność, centra dowodzenia, lotniska i samoloty. 

Nim nieprzyjaciel otrząśnie się z szoku, spada na niego kolejny cios – natarcie wysoce mobilnych związków pancerno-zmechanizowanych. Rosjanie odeszli jednak od amerykańskich rozwiązań i już w pierwszych minutach wojny rzucili do walki sporo lekkiego sprzętu.

Dlaczego Rosja zaatakowała? Przez „błąd poznawczy”

żołnierze na transporterze
źródło: bbc.com

Dlaczego Rosjanie rozegrali to właśnie tak? Dlaczego ich pierwsze uderzenie, zwłaszcza na północnym teatrze działań, było tak słabe? Po pierwsze rosyjscy stratedzy (a może politycy?) założyli najwyraźniej, że społeczeństwo naszego wschodniego sąsiada będzie apatyczne i obojętne. Nie chcieli „wybijać” go z tego stanu i antagonizować. Zrezygnowali więc z bombardowań i ostrzałów artyleryjskich, z ataków na infrastrukturę krytyczną: elektrownie, rafinerie, mosty, przepusty, wiadukty, węzły kolejowe itp. W pierwszych dniach wojny rosyjska armia ewidentnie starała się minimalizować straty wśród ludności cywilnej. Putin zresztą nie powiedział ani słowa o wojnie. Powtarzał tylko, że rosyjskie działania to „operacja specjalna”, „denazyfikacja”, odsunięcie od władzy skorumpowanej junty.

Po drugie Kreml życzył sobie, by „masa upadłościowa” ukraińskiego państwa wyszła z wojny możliwie nietknięta. W końcu kto chciałby rządzić gruzami i odbudowywać zniszczony kraj?

Podsumowując, miało być trochę fajerwerków, kilka wystrzałów i rachu-ciachu Ukraina nasza. Moskale nie docenili jednak przeciwnika.

Jeszcze Ukraina nie zginęła

żołnierze Ukraińscy
źródło: cnbc.com

Początkowy atak rakietowy nie złamał ukraińskiej armii. Co ważne, lotnictwo nadal mogło operować (słynny „duch z Kijowa”, będący, jak sądzę, podnoszącym morale wytworem propagandy). I to najprawdopodobniej aktywność samolotów uniemożliwiła desant WDW (rosyjskich spadochroniarzy) na podkijowskim lotnisku w Hostomelu, a co za tym idzie szybkie zajęcie Kijowa. Rosjanie nie zrealizowali więc swoich początkowych założeń. Blitzkrieg się nie powiódł i wojna weszła w kolejną fazę.

Przez pierwsze cztery dni Ukraińcy, wykorzystując liczne, i często szkolne, błędy Rosjan zaczęli zadawać im niemałe straty. Pozbawione wsparcia kolumny lekkich pojazdów były niszczone w zasadzkach, tkwiąca w korkach „technika” obkładana ogniem artylerii, ogony logistyczne rozstrzeliwane przez piechotę. Lotnictwo ukraińskie nadal nękało maszerujących Rosjan, choć ci dysponują przecież licznymi i nowoczesnymi środkami obrony przeciwlotniczej. Morale atakujących było niskie, zwłaszcza na północnym, kijowskim teatrze działań.

Ponadto Ukraińcy bili się niezwykle mężnie. Stosowali taktykę opóźniania, twardo bronili się tylko w miastach. Gdy nadarzała się okazja, kontratakowali. Uwaga! Nie dajmy się zwieść obrazom, które można zobaczyć w mediach społecznościowych. Przyglądając się im, można odnieść wrażenie, że armia ukraińska składa się głównie z lekkiej piechoty, która Rosjan nęka, urządza zasadzki, stosuje metody wojny szarpanej – atakuje i odskakuje. W rzeczywistości na kluczowych odcinkach (w okolicach Chersonia, Mariupola, w obwodach donieckim i ługańskim, na Zaporożu, na zachód od Charkowa i Kijowa, pod Czernichowem) walczy ze sobą „ciężki sprzęt”: czołgi, artyleria, wozy bojowe różnych typów. I to najprawdopodobniej wynik tych bitew rozstrzygnie o losach wojny.  

Rosja adaptuje się

Buratino
źródło: geopolitik.com

Wygląda na to, że Rosjanie już uświadomili sobie, że tak łatwo Ukrainy na kolana nie rzucą. W ostatnich dwóch dniach dostosowują więc strategię do nowych okoliczności  – najwyraźniej dążą do zamknięcia wrogich sił w kotłach, odcięcia ich od dostaw i zmuszenia do kapitulacji. Wojska rosyjskie zaczynają też na szerszą skalę używać artylerii, rakietowej i lufowej, także do ostrzeliwania miast. Coraz częściej rzucają do walki lotnictwo. Podciągają też zaopatrzenie, przegrupowują się, rotują wojska, włączają do walki świeże siły.

Dlaczego Rosja zaatakowała? Bo znów chce być imperium

imperialny rosyjski orzeł
źródło: wikipedia

Podsumowując, uważam, że  przyczyną porażek Rosjan w pierwszych dniach wojny była pycha. Nie docenili przeciwnika, przeszacowując przy tym własne możliwości. Może uwierzyli we własną propagandę? Zastanawiająca rzecz, zwłaszcza, że mają opinię zimnych i wytrawnych graczy, dysponujących doskonałymi, wszechwiedzącymi służbami. A tu taka siurpryza.

Teraz jednak zastanówmy się, co w zasadzie pchnęło Putina do rozpoczęcia tej wojny. Jaki jest jej dalekosiężny, strategiczny cel? Sądzę, że jest nim odbudowa rosyjskiego imperium, stworzenie jakiejś Wszechrusi, w której granicach leżałyby dawne prowincje państwa Romanowów i ZSRR. Dokonując tego, Putin dąży do unicestwienia obecnie istniejącej Ukrainy, ze wszystkimi jej proeuropejskimi aspiracjami.

Władimir Władimirowicz chce, być może, zapisać się w annałach jako ten, który ponownie zbierze pod swym berłem wszystkie ruskie ziemie. Z Białorusią mu się udało, teraz przyszedł czas na Ukrainę. Szybkie i bezkrwawe zajęcie tego państwa pozwoliłoby gładko rozprawić się z tamtejszymi nacjonalistami, wypchnąć zachodnie wpływy i przekreślić pronatowskie oraz proeuropejskie aspiracje Kijowa. Ponadto oddałoby w ręce Moskwy znaczne zasoby naturalne i rozwinięty przemysł, w tym zbrojeniowy. Populacja nowo powstałego imperium powiększyłaby się o 40 milionów obywateli.

Co Putin osiągnął wojując na Ukrainie?

Putin
źródło: gospodarka.dziennik.pl

A co Putin do tej pory ugrał? Po pierwsze uczynił z Ukraińców anty-Rosjan. To rzecz znamienna i bardzo ważna. W artykule, który miał zostać opublikowany na prokremlowskim serwisie RIA Novosti już 26 lutego, tuż po odtrąbieniu spodziewanego zwycięstwa, Petr Akopow pisał, że „Ukraińcy już nigdy nie będą anty-Rosjanami”. Dziś, 2 marca, bez wątpienia nimi są. Między Ukraińcami i państwem rosyjskim wyrósł mur nienawiści.

Po drugie w ostatnich dniach byliśmy świadkami gwałtownego zwrotu w polityce zagranicznej Niemiec. Przez ostatnie lata kurs tego państwa był wyraźnie prorosyjski. Wielu analityków uważało, że Berlin wykorzysta np. płynący przez Nord Stream syberyjski gaz do wywierania nacisków na państwa naszego regionu. Ponadto Niemcy były otwarcie pacyfistyczne – dzisiejsza Bundeswehra jest niedofinansowana, a jej możliwości są, oględnie mówiąc, ograniczone. Wszystko to zmieniło się w zasadzie z dnia na dzień.  27 lutego kanclerz Scholz ogłosił, że wydatki na zbrojenia tylko w tym roku wzrosną o 100 mld euro. Zapewnił też, że Niemcy zbudują dwa terminale do odbioru gazu LNG, co zmniejszy ich zależność od rosyjskich węglowodorów. Ta anty-moskiewska wolta, jeśli do niej faktycznie dojdzie, będzie miała dalekosiężne konsekwencje dla całej Europy.

Po trzecie rozpętana przez Putina wojna skonsolidowała NATO. Państwa sojuszu, który dla wielu istniał wyłącznie na papierze, zaczęły solidarnie wspierać Ukrainę, dostarczając jej nowoczesną broń. Na pytanie, czy pozwoli ona odeprzeć Rosjan, nie będę odpowiadał.

Wyżej napisałem, że Putin rozpoczął tę wojnę m.in. po to, by przejść do annałów jako restaurator moskiewskiego imperium. Nie wiem, czy mu się to uda. Niemniej sądzę, że na pewno zostanie przez historię zapamiętany. Tylko nie do końca w tej roli, jaką sobie wymarzył.