„Diuna” – Denis Villeneuve o produkcji filmu. Czy w tym roku wrócimy na Arrakis?

Szalejąca wciąż pandemia odcisnęła się także na przemyśle filmowym. Dopiero niedawno wznowiono prace nad kolejnym „Jurassic World”, trzy razy przesuwana była premiera „Tenet” Christophera Nolana, nie do końca wiadomo, co z nowym Bondem „Nie czas umierać” – a to tylko niektóre z filmów, przy który koronawirus namieszał. Czy „Diuna” Denisa Villeneuve’a dołączy do tych poprzesuwanych projektów? Reżyser walczy o utrzymanie grudniowego terminu, choć przyznaje, że nie jest to łatwe zadanie.

Czego można się nauczyć montując na odległość

On – w Montrealu, ona – w LA. To nie zarys fabuły w stylu Romea i Julii, tylko sytuacja, w której znaleźli się Denis Villeneuve i reszta pracującej nad Diuną ekipy filmowej. Przede wszystkim chodzi tu o stałego współpracownika reżysera, montażystę Joe Walkera. Villeneuve przyznaje, że o ile nadzorowanie prac nad efektami wizualnymi jest proste z odpowiednim sprzętem, o tyle zdalne kierowanie procesem montowania jest dla niego lekcją.

Zdałem sobie sprawę, jak bardzo montaż przypomina granie z kimś muzyki – że musisz być z kimś w jednym pomieszczeniu. Jest coś w interakcji, interakcji z drugim człowiekiem, spontaniczności, energii w pokoju – powiedział reżyser, wyznając, że bardzo brakuje mu bliskiej współpracy z Walkerem, którego porównał nawet do psychiatry, przyjmującego dobre i złe momenty i emocje. Jeśli w przyszłości zdarzy się coś podobnego, dopilnuję, by mój montażysta był blisko mnie – dodał.

Twórca Blade Runnera 2045 wyjawił też, że planował dokrętki, jednak nie przewidział, że pojawi się problem pandemii. Koronawirus zmiażdżył cały rozkład pracy, skomplikował ją i wymusił zwiększenie tempra oraz nakładów. To będzie sprint, aby skończyć film na czas – wyznał. Choć fani Diuny wiedzą, że nie wolno się bać, strach zabija dusze, to jednak na pewno chcieliby, żeby wyczekiwana premiera odbyła się terminowo.

diuna denis villeneuve produkcja
Źródło: Warner Bros. / Lionsgate via IndieWire

Sceptycyzm mistrza, czyli Diuna oczami Alejandro Jodorowsky’ego

Na temat nowej adaptacji prozy Franka Herberta wypowiedział się też Alejandro Jodorowsky, który z materiałem literackim mierzył się w latach 70. Przyznał, że z przyjemnością obejrzy wersję Villeneuve’a, ale niestety nie wróży jej sukcesu. Diuna to jego zdaniem powieść zbliżona do twórczości Marcela Prousta, bardzo literacka. A co za tym idzie, trudno jest znaleźć obrazy, które można przenieść do filmu, który jest jednak przede wszystkim medium wizualnym.

Jodorowsky wspomina, że kiedy on sam brał się za Diunę, wiązało się to z kryzysem ekologicznym. Czułem to, co czują ludzie teraz. Mamy ekologiczny problem, bo Ziemia się zmienia, a wasz szalony prezydent w to nie wierzy. To jest początek Diuny – powiedział. Nie ukrył też, że cieszył się, że adaptacja Davida Lyncha okazała się niewypałem. Zrozumiałem, że Diuny nie da się zrobić. To legenda – przypomina swoje odczucia, a także to, że przy okazji tej wersji posłużono się marketingowo jego nazwiskiem, by podkreślić, że oto kręcą film, którego on nie był w stanie stworzyć.

Według niego przy nowej Diunie producenci nie chcą powoływać się na niego, bo zgarnąłby cały rozgłos, ale po kryjomu cieszą się – podobnie jak w latach 80. – że szykują gigantyczne widowisko, którego on nie zrobił. „Będziemy fantastyczni!”, „Reżyser to geniusz”. Nikt nie może być geniuszem w Hollywood. Nikt. Bo to biznes – stwierdził gorzko twórca Kreta i Świętej góry (poniżej zwiastun dokumentu o jego nieukończonej produkcji).

Czy przewidywania Jodorowsky’ego się potwierdzą? Przekonamy się – miejmy nadzieję – w grudniu tego roku.

Źródło: IndieWire