Jak Cornucopia ma produkować żywność z powietrza, wody i prądu?
Tak do końca to jeszcze nie wiadomo, jak by to miało działać na masową skalę. Składniki bazowe są znane i powszechnie dostępne, no może poza prądem. By nie było tak pięknie, do całego procesu potrzebna ma być jakaś minimalna suplementacja. Wytwarzany pokarm ma wywodzić się od mikrobów, być pożywny i smakować dobrze. Ma też zapewniać kompletny zestaw składników odżywczych dla żołnierzy. Po naszemu brzmi trochę jak manna z nieba.
Żeby nie było, że DARPA odkrywa Amerykę (taki żarcik), to trzeba zaznaczyć, że koncepcja zjadania mikrobów nie jest nowa i naukowcy sami to przyznają. Wszak w naszym organizmie mamy ich całe kilogramy, a prace związane produkcją jedzenia z mikrobów na rynku cywilnym trwają już od jakiegoś czasu. Niestety nie da się ich przekopiować jeden do jednego do armii, gdyż skupiają się one głównie na białku oraz do jego produkcji wymagają zakładów przemysłowych. Wojsko musi mieć systemy nie tylko mobilne, ale produkujące wszystkie makroskładniki, a nie tylko białko.
Cornucopia ma przetwarzać prąd, powietrze i wodę w proste molekuły, czyli po naszemu cząsteczki, które następnie będą mogły być wykorzystane jako źródła energii. Pozwolą one zmienić węgiel, azot, wodór i tlen z powietrza i wody w mikroby, które wyprodukują cząsteczki jedzenia, w tym białka, tłuszcze, węglowodany i błonnik pokarmowy. Gotowy produkt ma być bezpieczny, cechować się różnymi smakami i konsystencją i teksturą.