Nowy myśliwiec w sensie zastosowania, a nie platformy?
Nie możemy oczywiście wykluczyć, że Chiny wyciągną królika z kapelusza i pokażą zupełnie inny samolot, ale skoro sami sugerują nam FC-31, to, póki co, trzymajmy się i my tej wersji.
O samolocie media lokalne wypowiadają się w samych superlatywach, ale nawet niedoświadczone oko z łatwością wychwyci, że od Amerykańskiego F-35, który trafi też do Polski, różni się on niewiele. Mówimy oczywiście o samym kadłubie. Zasadnicza różnica jest jedna, a są nią dwa silniki zamiast pojedynczej jednostki napędowej.
Trudno powiedzieć, dlaczego tak jest, ale najpewniej Chiny nie miały odpowiedniego silnika dla lekkiej maszyny i musiały zainstalować dwa. W przypadku lotnictwa pokładowego, bo do tej roli typowany jest „nowy” myśliwiec, może to być pewną zaletą. Nad oceanem dwa silniki to o jeden więcej niż trzeba. Co prawda jednostki napędowe są dziś niezwykle niezawodne, ale u pilotów lotnictwa pokładowego jakoś tak się przyjęło, że lepiej mieć dwa silniki niż jeden, i dzięki temu, w razie awarii, dolecieć na tym jednym na okręt.