Po co Arabia Saudyjska inwestuje w pociski balistyczne i to w dodatku z Chin?
W największym skrócie sytuacja ma się tak. Izrael nie lubi się z Iranem i najlepiej chciałby go zetrzeć z powierzchni ziemi. Iran nie lubi się z Izraelem i chciałby mu zrobić to samo. Arabia Saudyjska nie lubi obu, ale od jakiegoś czasu Izrael toleruje. Iranu nie trawi. Skoro mamy zarysowane ogólne tło, to wejdźmy w szczegóły.
Iran pomimo sankcji i blokad jest za duży i za silny, by stać w miejscu, więc powoli się rozwija. Nieważne, co tam w mediach opowiadają o porozumieniach, sankcjach, naciskach. To tylko spowalniacze naturalnego rozwoju wynikającego z potencjału, historii, ambicji i woli politycznej w Iranie.
Do tej pory Izrael miał nad Iranem sporą przewagę i cały czas miał w zanadrzu powtórkę tego, co wykonał Irakowi, czyli prewencyjny atak lotniczy. W Jerozolimie przebierają w tej materii nóżkami, ale USA mają inna wizję i na przykład blokują przyspieszone dostawy tankowców. Bez nich ciężko dolecieć do Iranu i wrócić.
Jakby tego było mało, na izraelskie pohukiwania odpowiedział Teheran. I to mocno. W Iranie przeprowadzono „małe” ćwiczenia, podczas których symulowano atak przy pomocy pocisków balistycznych oraz dronów na cel zupełnie przypadkiem podobny do izraelskiego reaktora atomowego. Oczywiście Izrael ma wielowarstwową obronę, Iron Dome, systemy wykrywania i ostrzegania i nie wiadomo ile pocisków by się przedarło, ale przy zmasowanym ataku niczego nie można być pewnym.
Jak nietrudno się domyślić w Arabii Saudyjskiej też musza mieć świadomość, że taki „deszczyk” pocisków balistycznych może spaść i na nich. Dobrze więc by było mieć coś, czym można by odpowiedzieć, ale pociski balistyczne to nie jest coś, co można kupić na bazarze, a już produkcja własna to wyższa liga.